Zgodnie z bożonarodzeniową tradycją, dziś wieczorem na naszych stołach pojawi się 12 potraw. Nie oznacza to, że na każdym stole będą one takie same. W niektórych domach pierwszym daniem będzie grzybowa, w innych zaś barszcz z uszkami. Poza tym pierogi (z kapustą i grzybami)
, smażony karp, kutia, kluski z makiem, śledź w śmietanie oraz makowiec lub piernik. Potraw, które możemy postawić na wigilijnym stole jest o wiele więcej niż dwanaście.
Zgodnie z polskim zwyczajem potrawy wigilijne powinny być postne czyli bezmięsne i przygotowane bez użycia tłuszczów zwierzęcych. Tradycja nakazuje też, by spróbować każdej z dwunastu potraw, choćby małą ilość. Lekarze podkreślają, że nie wolno się przejadać oraz że warto jeść ryby: karp, łosoś lub pstrąg są bardzo wartościowe, zdrowe są także śledzie - (dostarczają nam kwasów Omega-3). Idealnym dodatkiem do świątecznych potraw jest kompot z suszonych owoców, który ułatwia trawienie (choć nie każdy go lubi). To nie są potrawy z jednego regionu Polski lecz z wielu - warto to podkreślić.
W Warszawie, prócz tzw. lokalsów, czyli urodzonych tu i mieszkających od wielu pokoleń, przy stołach zasiądą też (często po raz pierwszy) przyjezdni, zwani (nieuczciwie) "słoikami". Są z różnych regionów Polski i wniosą zupełnie nowe, kulinarne tradycje na warszawskie stoły. Pojawią się więc farszynki (placuszki warmińskie), zapiekanka ze szczupaka, białoruska babka kartoflana lub wschodnie syrniki polane kisielem z leśnych jagód. Wymieniać można bez końca.
Zresztą, cokolwiek by się nie pojawiło na warszawskich stołach, to nie potrawy będą najważniejsze. Najważniejsi będziemy my - mieszkańcy tego miasta. Warszawiacy, żyjący problemami swojego miasta, płacący tu podatki, wybierający kolejne władze, walczący o miejsca na parkingu lub przytulający się do siebie w porannym metrze.
Wszyscy, mieszkający w tym mieście, jesteśmy jak wigilijne potrawy: niezwykli, mamy różne smaki i pochodzimy z różnych regionów Polski.
W żadnym z miast na świecie śnieg nie ma tak krańcowych humorów jak w Warszawie; nigdzie nie potrafi tak szybko i tak beznadziejnie zmienić się w brudne, dręczące błoto, ale też nigdzie nie pada z takim wdziękiem jak w tym mieście. Pada wtedy miękko i cicho, pokrywa świat cały puszystą bielą, mieniącą się w nocy granatowymi refleksami na dachach i skwerach, budzi tęsknoty za minionym dzieciństwem - pisał w "Złym" Leopold Tyrmand.
To prawda. Warszawa jest miastem kontrastów, miastem bogatym w odmienności. Jedząc dziś wieczorem barszcz z uszkami (lub grzybową) pomyślmy o tym, że - choć tak różni, wspólnie tworzymy to miasto.