Chciała zgłosić napis obrażający Ukraińców. Miała usłyszeć, że Polska jest dla Polaków
Na ścianie budynku mieszkanki Warszawy jakiś czas temu pojawiły się wulgarne napisy skierowane przeciwko mniejszości Ukraińskiej. Kobieta osobiście poszła na komisariat, by zgłosić nawoływanie do nienawiści. Zamiast pomocy i wsparcia, miała spotkać się z ignorancją i ksenofobią.
12.09.2018 | aktual.: 12.09.2018 13:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O niemiłej rozmowie, jaką K. musiała przeprowadzić na jednym z warszawskich komisariatów, jej znajomi dowiedzieli się przez Facebooka. Emocjonalny post, który w sumie został udostępniony prawie pół tysiąca razy, napisała w trakcie czekania na przyjęcie zgłoszenia przez policjantów. Na posterunek przyszła 8 września wieczorem. Chciała mieć pewność, że autor antyukraińskich napisów (Ukraina ku..., Je... Ukrainę) znajdujących się od 21 lipca na fasadzie jej budynku, w końcu zostanie pociągnięty do odpowiedzialności.
Dyżurujący w tym dniu funkcjonariusz zamiast potraktować zgłoszenie o propagowaniu nienawiści poważnie, według relacji K. uznał obraźliwe napisy za... niszczenie mienia. Jego zdaniem czymś takim powinien się zająć administrator budynku i nie jest to sprawa dla organów ścigania. Ta argumentacja spotkała się ze sprzeciwem zbulwersowanej hasłami kobiety, która nie dawała za wygraną.
Polska dla Polaków
"Mówię, że to nie są zwykłe napisy, że zastraszanie, nawoływanie do przemocy wobec mniejszości, mowa nienawiści. Zostałam pouczona, że: Ukraińcy to narodowość, a nie mniejszość, mówię, że w Polsce mniejszość i słyszę: i dobrze, bo Polska jest dla Polaków, chciałaby pani, aby w Polsce było więcej Ukraińców? A gdybym chciała? To niech se pani jedzie mieszkać na Ukrainę" - opisuje wymianę zdań w poście K.
Pomimo prośby o numer służbowy i nazwisko policjanta, z którym rozmawiała zgłaszająca, nie uzyskała ich. Ożywioną dyskusją zainteresowało się za to trzech innych funkcjonariuszy, którzy podeszli do kobiety i mieli się zapytać, w czym jest problem. "Pani chce, żeby tu mieszkało więcej Ukraińców, he he he, a jak policja ma pani w tym pomóc?" - relacjonuje. Była przerażona takim zachowaniem policjantów.
Wykroczenie czy przestępstwo?
Po długim czasie spędzonych na przekonywaniu mundurowych, że zgłoszenie dotyczy napisów nawołujących do nienawiści, a nie uszkodzenia ściany budynku, K. dopięła swego. Gdy jedyna pracująca tego dnia na komisariacie policjantka poprosiła ją ponownie o wyjaśnienie przyczyn jej wizyty, po 20 minutach na protokole znalazło się ostatecznie coś więcej, niż stwierdzenie o zniszczonym mieniu.
Różnica w interpretacji zgłoszenia jest kluczowa. Warto wspomnieć, że zgodnie z art. 256 kodeksu karnego publiczne nawoływanie do nienawiści "na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych" jest przestępstwem, za które grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub jej pozbawienie nawet do 2 lat.
Konstytucja RP przyznaje również określone prawa mniejszościom narodowym, jakim są Ukraińcy w Polsce. Według art. 35 państwo gwarantuje im swobodę "tworzenia własnych instytucji edukacyjnych, kulturalnych i instytucji służących ochronie tożsamości religijnej", a także umożliwia uczestnictwo w rozstrzyganiu spraw dotyczących ich tożsamości kulturowej.
Jak przekonuje w komentarzu pod postem K., o antyukraińskich hasłach oraz postawie funkcjonariuszy zostały powiadomione także organizacje tj. Związek Ukraińców w Polsce, fundacje HejtStop oraz Nasz Wybór, a także Rzecznika Praw Obywatelskich.
Komentarz policji
Redakcja WawaLove poprosiła Komendę Rejonową Policji Warszawa VI (gdzie miało dojść do przytaczanej wyżej sytuacji), o odniesienie się do stawianych przez K. zarzutów. "Możemy potwierdzić, że od Pani K. policjant pełniący dyżur przyjął zawiadomienie o popełnionym wykroczeniu i prowadzone jest w tej sprawie postępowanie w Referacie ds. Wykroczeń i Postępowań Administracyjnych" - pisze w mailu podkom. Paulina Onyszko.
Oficer prasowy komendy przekonuje, że trwa ustalanie faktycznego przebiegu wizyty K. w jednostce. "Aby szczegółowo ustalić te okoliczności zlecone zostały czynności wyjaśniające. Przeprowadzone będą szczegółowe rozmowy z policjantami pełniącymi służbę dyżurną w tym dniu. O efektach tych czynności poinformujemy w późniejszym terminie" - dodaje.
Ponowne zeznania
Na ciąg dalszy nie trzeba było długo czekać. Na facebookowym profilu K. po trzech dniach pojawiły się podziękowania i kolejne informacje na temat działań policji. "Zostałam dziś (11 września wieczorem) wezwana na komendę, by uzupełnić zeznania, de facto złożyć je na nowo. Policjant, który mnie przesłuchiwał, okazał wobec mnie i zgłaszanej sprawy wyjątkowe zrozumienie i empatię" - czytamy.
Podczas przesłuchania miał być "uważny, wspierający i wyrozumiały". Na dodatek kobiecie zezwolono na obecność zaufanej osoby, która była jednocześnie świadkiem. Policjant wyraził też ubolewanie nad zachowaniem swojego kolegi, tłumacząc go "brakiem doświadczenia i zwykłą niewiedzą". Według relacji K. zapewniono ją także, że służby już zajmują się zgłoszona przez nią sprawą.
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl