Warszawa w centrum zagadek kryminalnych
Strzelanina na skrzyżowaniu ul. Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich w latach 30. ubiegłego wieku. I współczesna pogoń za mordercami po pętlach tramwajowych i wzdłuż brzegów Wisły. Stolica to świetne miejsce na scenerię kryminalnej powieści.
29.01.2010 | aktual.: 01.02.2010 12:02
Jeśli wierzyć Stanisławowi Milewskiemu, znakomitemu varsavianiście i autorowi wydanych niedawno "Ciemnych spraw dawnych warszawiaków", z praworządnością nigdy nie było w stolicy najlepiej. Okazuje się, że nasi XIX-wieczni przodkowie mieli do prawa stosunek raczej swobodny, za nic mając rozporządzenia policyjne, sądy i cnotę uczciwości.
I aż dziw, że kryminalne sprawki warszawiaków trafiły tak późno na karty literatury. Pierwszy spisał je Henryk Nagiel w "Tajemnicy Nalewek" w 1888 r. Ogromny sukces opowieści, w której opisy szemranego towarzystwa z dzielnicy żydowskiej autor zgrabnie powiązał z namiętnym romansem, wzbudził prawdziwą lawinę podobnych dzieł (II wydanie książki Nagiela wyszło w 1911 r. nakładem Gebethnera i Wolffa).
Ale dziś krytycy za piewcę ciemnej strony miasta uważają zgodnie Leopolda Tyrmanda, spod którego ręki wyszedł w 1955 r. "Zły", pierwsza powieść łamiąca socrealistyczny gorset. To bezcenny portret ówczesnego środowiska drobnych kombinatorów, chuliganów i kinowych koników, pośród których - niczym udzielny władca - rządzi Filip Merynos, szef spółdzielni Woreczek. Jednak po ponad pół wieku bandyckie plany Merynosa wywołują u czytelnika jedynie uśmiech pobłażania: przypomnijmy zapominalskim, że przekrętem życia było dlań rozprowadzenie wśród warszawiaków kilku tysięcy lewych biletów na mecz piłkarski Polska - Węgry. O wiele cenniejszy w "Złym" jest niemal fotograficzny opis powojennego, leżącego jeszcze w ruinie miasta.
Znakomitym tropicielem realiów stołecznych początku lat 50. XX wieku okazał się również Andrzej Bart, którego wydany rok temu "Rewers" cofa nas w mroki bierutowszczyzny. Miasto poznajemy oczyma Sabiny, bohaterki tego elegancko stylizowanego kryminału, która nim zamorduje cyjankiem swojego kochanka Bronisława, prowadzi egzystencję redakcyjnej myszki w wydawniczym molochu, do złudzenia przypominającym Czytelnika. Odbywa codzienną podróż ulicą Hożą, przecina obwieszony czerwonymi szturmówkami plac Konstytucji, a po latach - już jako staruszka - porównuje dzisiejszą Warszawę z jej socrealistyczną poprzedniczką. W wyrafinowanych kadrach pokazał to na srebrnym ekranie Borys Lankosz. W filmowej wersji "Rewersu" zgrabnie połączył czar-no-białe fabularne zdjęcia z archiwalnymi obrazami. Sabina wpada w sidła tajemniczego Bronka, a gdzieś tam w tle trwa budowa Pałacu Kultury i Nauki wzniesionego "jako dar narodu radzieckiego dla narodu polskiego". Fantastyczna uniwersalna historia rozgrywająca się w scenerii stolicy, w
wydawniczym molochu, w małej kamienicy i w ciemnych zaułkach nie dostała nominacji do Oscara, ale zrobiła furorę podczas promocyjnych pokazów w USA. A może ekranizacji doczekają się również inni autorzy, których kryminalne książki o Warszawie stały się popularne.
Lata 30. i pogoń za Mikołajem Kopernikiem
- Warszawa to wymarzony grunt dla kryminału. To największe miasto w Polsce, jedna z wielkich europejskich metropolii, żyją tu ponad dwa miliony ludzi - zarówno anioły, jak i diabły. Tu przyjeżdża się robić interesy, często lewe i śmierdzące. W mieście tym krzyżują się szlaki transportowe, również przestępcze, ze wschodu na zachód i północy na południe. Dlatego zbrodnia jest tu codziennością - przekonuje Artur Górski, autor powieści, których akcja także dzieje się w stolicy.
"Na Obozowej 62 jest trup. Dziwna zbrodnia, nie wiadomo, na jakim tle" - to jeden z pierwszych fragmentów powieści "Al Capone w Warszawie" Górskiego. - Moi dziadkowie tam mieszkali, dlatego dokładnie znam to miejsce i je opisałem #- mówi Artur Górski. Tak jak okolicę: "Koło było jedną z najmłodszych dzielnic stolicy… Głównie zamieszkiwał je proletariat". Teraz te słowa wydają się dziwne, ale akcja książki dzieje się pod koniec lat 30. XX w.
- Chciałem, żeby moja powieść miała charakter przewodnika po mieście, które już nie istnieje - zaznacza Górski. Ale dodaje też, że nie jest to podróż po dzielnicach, których zła renoma jest wszem wobec znana. - Są dzielnice, które kojarzyły się z przestępczością. Czerniaków, Powiśle, Szmulki, w jakimś sensie taka był również robotnicza Wola - wylicza Górski. - Ja jednak nie lubię epatowania mrocznymi brudnymi zaułkami, gdzie można dostać w łeb, gdzie nie wolno się zapuszczać. Ja wolę eleganckie dekoracje. Miejsca, które starałem się pokazywać, znajdują się na warszawskim szlaku luksusu, czyli w pobliżu Krakowskiego Przedmieścia i Nowego Światu, gdzie przed wojną znajdowały się najlepsze knajpy i wytworne sklepy z futrami, biżuterią i amerykańskimi limuzynami - dodaje. I zaznacza, że trudno odtworzyć dokładnie ówczesną architekturę miasta. Warszawę trzeba trochę wymyślać, wręcz zgadywać. Można ją opisać na podstawie tego, co się zachowało, ale przy niektórych rzeczach trzeba spekulować, improwizować. Ale mimo
to znajdziemy opis choćby nieistniejącego pałacu Bruhla, siedziby Ministerstwa Spraw Zagranicznych czy plażę braci Kozłowskich na Saskiej Kępie.
"Al Capone w Warszawie", jak i kontynuacja książki "Al Capone w Berlinie", to klasyka kryminału z niespodziewanymi zwrotami akcji, którą kończy rozwiązanie zagadki. Nie znajdziemy tu bohaterów w stylu Eliota Nessa, amerykańskiego pogromcy Ala Capone, który z bronią w ręku gania po ulicach Chicago za bandytami. Rozwiązywaniem kryminalnych zagadek zajmują się policjanci, którzy z miastem są związani przede wszystkim symbolicznie. Nawet ich nazwiska nawiązują do jednej z najbardziej znanych stołecznych legend. Komisarz Mieczysław Wars ma około czterdziestki i mentalnie wywodzi się z czasów zaborów. Pamięta cerkiew na placu Saskim i jest dość prowincjonalny. Jego partnerką jest podkomisarz Ludwika Sawicka, młoda, nowoczesna warszawianka z bogatej rodziny, niezależna, otwarta na trendy płynące z Zachodu. Czyli taka, jaka była Warszawa lat 30. To właśnie Sawicka próbuje zmienić Warsa, przystosowując go do nowych czasów. I on powoli zmienia się, tak jak Warszawa i cała Polska.
Sawicka lubi chodzić do kawiarni Krakowskiej przy Marszałkowskiej 97 czy Cafe Clubu na Nowym Świecie, gdzie podają znakomitą kawę i placki drożdżowe. Można tam też zagrać w modny wówczas bilard. To właśnie z takich miejsc słynęła Warszawa. - Tu w eleganckich dekoracjach spotykała się ówczesna warszawka. Arystokraci, literaci, ale też niebieskie ptaki, mafiosi, bukmacherzy z nielegalnego świata czy kasiarze jak Szpicbródka (bywalec baru Satyr), który doradzał finansistom, jak się wzbogacać - mówi Górski. Z drugiej strony jest świat Warsa - między innymi restauracja Kolorowa na Brackiej, do której zdaniem Sawickiej przychodzą "wyłącznie tłustawi jegomoście, w towarzystwie dam podobnej tuszy, żeby mierzyć się w specyficznej konkurencji: Kto pochłonie więcej pączków".
Jednak nie oznacza to, że w książkach Górskiego nie ma akcji. W drugiej części przeżyjemy wypadek przy torach kolejowych obok Fortów Bema czy strzelaninę, w której na skrzyżowaniu ulicy Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich wzięli udział niemieccy gangsterzy. W ruch poszły browningi M1918, a gangsterzy wyskoczyli z samochodów marki Horch 830. - Taka strzelanina była realna w tamtych czasach. Oczywiście gangsterzy nie musieli być koniecznie z Niemiec. Jedna z najbardziej spektakularnych rozpraw policji z gangsterami miała miejsce w 1934 roku - stróże prawa przez pół miasta gonili napastników, którzy chcieli obrabować dom właściciela fabryki cukierków Beniamina Schucha. Pościg oraz towarzysząca mu ostra wymiana ognia trwał wiele godzin i jako żywo przypominał sceny z Chicago końca lat 20. Brały w nim udział jednostki policyjne, które były forpocztą obecnych jednostek antyterrorystycznych - dodaje Górski.
Jeżeli kryminał i stolica, to nie brakuje również wątków miłosnych. Wars i Sawicka przeżywają romanse, ale również między nimi iskrzy. Może do czegoś dojdzie w kolejnej części "Al Capone w…". Autor treści jeszcze nie zdradza, ale zapowiada, że dojdzie do aktu miłosnego w Lasku Bielańskim. Nie precyzuje jednak, kto z kim i czy stanie się to po przejażdżce na bielańskiej karuzeli.
- Mieszkam na Bielanach i uważam, że jest to niedoceniona dzielnica. Posiada tak zacne i zabytkowe obiekty jak kościół pokamedulski pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, ale i osiedla, które jeszcze w latach 70. były nie do końca bezpieczne. Na przykład Wrzeciono, gdzie wyjątkowo intensywnie działała subkultura gitowców. To miejsce, które na pewno nadaje się na kryminał. Nawiasem mówiąc, przed wojną - co opisuje Wiech - także w Lasku Bielańskim od czasu do czasu lała się krew - przekonuje Górski.
Częściowo na Bielanach dzieje się również najnowsza sensacyjna powieść Górskiego, która w połowie lutego pojawi się w księgarniach. "Zdrada Kopernika" przenosi nas już do czasów współczesnych. Jej akcja toczy się między innymi w Gdańsku, Toruniu i Wiedniu, a powieść stała się pretekstem do utworzenia trasy miast historycznych kojarzących się ze słynnymi romansami (dlatego zaczyna się w walentynki). Ale bohater jest prawdziwym warszawiakiem. Łukasz Dybowski, wydawca i kickbokser, to po prostu jeden z wielu niewyróżniających się mieszkańców stolicy. - Jest jednym z nas, podobnie jak jego współpracownik, historyk Hubert Stopniak - mówi Górski.
W powieści nie zabraknie też bielańskiego lokalu Karuzel, kultowej restauracji przy ul. Kasprowicza. Akcja przeniesie się również do centrum miasta. Na placu Trzech Krzyży, a konkretnie w hotelu Sheraton, główny bohater spotka się z austriacką dziennikarką, która będzie pomocna w rozwiązaniu zagadki. Dybowski ma biuro na bielańskim placu Konfederacji, w rzędzie domów z okazałymi ogrodami z tyłu (w pewnym momencie biuro Dybowskiego zostanie zdemolowane przez gangsterów). To tutaj odwiedza go wysłannik mafiosa, który chce, żeby wydawca odnalazł wyjątkowy egzemplarz "Narratio Prima" - księgę autorstwa Joachima Retyka, w której Mikołaj Kopernik wyrzeka się własnych teorii.
Akcja powieści ma związek z głośnym obecnie romansem Kopernika z Anną Schilling, ale nie tylko. Górski marzy o tym, aby przybliżyć Warszawie osobę Kopernika. - Chciałbym kiedyś natrafić na dokument, który udowodniłby, że wielki astronom choćby raz przejeżdżał przez nasze miasto. Wprawdzie nie było ono jeszcze stolicą kraju, ale warszawski zamek - budowla okazała już za czasów astronoma- miał już niedługo stać się ulubioną rezydencją króla Zygmunta Augusta. Przez Warszawę przechodził trakt prowadzący z południa nad Bałtyk. To był naprawdę ważny ośrodek - zapewnia Górski. - Póki co musi nam wystarczyć najpiękniejszy pomnik Kopernika...
Komisarz kibic poznaje tajemnice stolicy
"I wtedy zobaczył, że mężczyzna ma otwarte oczy. I zakrwawioną koszulę. Motorniczy gwałtownie odskoczył… Bo wiedział już, że pasażer nie żyje". A działo się to w tramwaju na pętli na Bemowie. - Ta pętla wiąże się z okresem, kiedy mieszkałem na Bielanach - mówi Tomasz Konatkowski, autor trzech kryminałów z Warszawą w tle. - Niedaleko stąd mieszka również główny bohater moich książek komisarz Adam Nowak.
Akcja dzieje się we współczesnej stolicy, a Nowak pochodzi z Radzymina, pracuje w Komendzie Stołecznej Policji i jest nieco sfrustrowanym policjantem przed czterdziestką. W powieści "Przystanek Śmierć" podążą śladem mordercy, który upodobał sobie pętle tramwajowe i tam zabija swoje ofiary. - To są dobre miejsca na kryminał - przekonuje Konatkowski. - Pętle określają, gdzie są przedmieścia. Na pętli coś się kończy i coś się zaczyna. Końce tras kojarzą się również z czymś nieznanym. Mogą być groźne, ale z drugiej strony przy wielu z nich są budynki mieszkalne - zaznacza.
Druga powieść "Wilcza wyspa" przenosi nas już bliżej Wisły. Jak przekonuje autor, to również wymarzone miejsce na kryminał. - Mamy w Warszawie jednostkę policji rzecznej, która na ogół zajmuje się nieszczęśliwymi wypadkami, ale czasem zdarzają się sprawy kryminalne - mówi Konatkowski. - Kiedyś na lewym brzegu powstawały ogródki piwne, to też było miejsce drobnych spraw kryminalnych - dodaje. Akcja "Wilczej wyspy" toczy się również w portach Praskim i Czerniakowskim. I to nabrzeża rzeki kryją odpowiedź na zagadkę morderstw cudzoziemców.
Trylogia Konatkowskiego (niedawno ukazał się trzeci tom "Nie ma takiego miasta") to również historia coraz bliższych związków Nowaka z Warszawą. Komisarz przenosi się na Białołękę - i dzięki pewnemu oddaleniu od centrum coraz bardziej lubi - a może nawet kocha - stolicę. Chociaż na początku miał z tym miastem problem, teraz lubi się zatrzymać, by lepiej poznać historię jakiegoś miejsca. Tak jak i autor, który stara się prowadzić swojego bohatera do miejsc, w których sam często nie bywa - po to, żeby odkryć smaczki stolicy. Razem odkrywają tajemnice starych torów, które prowadzą donikąd. Miłosną stronę Saskiej Kępy czy ukrytą na Mariensztacie tablicę upamiętniającą miejsce walki Zagłoby z małpami.
Jest jeszcze jeden szczegół, który podkreśla przywiązanie Adama Nowaka do miasta - jest kibicem stołecznej Polonii. - Wybór był prosty. Sam jestem kibicem Polonii - mówi Konatkowski. I wylicza dlaczego. - To jest najstarszy warszawski klub. Polonia przeżyła wiele ciężkich chwil, tak samo jak to miasto. Polonia zdobyła mistrzostwo Polski w Warszawie w 1946 r., po tym jak stolica zaczęła dźwigać się ze zniszczeń wojennych. A w okresie Polski Ludowej była przez wiele lat spychana na margines i spadła do trzeciej ligi. Autorowi nie przeszkadza również fakt, że Nowak jest kibicem policjantem, co - jak sam przyznaje - jest rzadkością w stołecznej policji. Jego przygody przeplatają się z rozgrywkami ligowymi i chociaż wyniki ukochanej drużyny nie napawają optymizmem, to komisarz nadal pozostaje jej wierny. Kolega Nowaka z pracy Karol Zakrzewski jest z kolei kibicem Legii, co sprawia, że między nimi trwa nieustanna wojna na słowa.
Na darmo będziemy szukali w książkach tzw. ustawek kibicowskich czy wybryków chuligańskich. Ta część piłki nożnej Konatkowskiego nie interesuje. - W Warszawie jest około dwóch milionów ludzi z różnych stron Polski, a także ok. 150 tys. zameldowanych cudzoziemców. Mieści się tu również większość najważniejszych instytucji. Dlatego stolica jest dobrym miejscem do wymyślania intryg: politycznych, gospodarczych czy też obyczajowych - zaznacza Konatkowski. I podkreśla, że jego zdaniem najciekawsze kryminały mogą dziać się dosłownie wszędzie w stolicy. Jeśli idziemy ulicą, jesteśmy w miejscu, które dobrze znamy, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, nie spodziewamy się na ogół napadu. Jeśli coś takiego się wydarzy, może być początkiem naprawdę dramatycznej historii.
I chociaż w trzeciej części autor przenosi Nowaka na Wyspy Brytyjskie, gdzie dzieje się część akcji to i tak komisarz wraca do Warszawy. A miejscem, wokół którego toczy się akcja, są okolice Dworca Zachodniego. Tam po północnej stronie torów znajdują się dwa wielkie zbiorniki starej gazowni. "Zwłoki były wciśnięte pod betonowy kątownik leżący pod betonowym płotem". - To ciekawe miejsce i warto było o nim napisać, bo prawdopodobnie w ciągu kilku lat zostanie zabudowane - przekonuje Konatkowski. To właśnie do takich miejsc Nowak porównuje Londyn, w którym był na policyjnej wymianie. Oba miasta mają bogatą historię, a przemysłowe rejony są czasami zaskakująco podobne.
Zdaniem Konatkowskiego w kryminale nie musi być historii miłosnych. - Czytałem szwedzkie kryminały i miłości jest tam niewiele, więcej frustracji - zaznacza pisarz. Ale w jego powieściach miłości nie zabraknie. W pierwszej części poznaje swoją ukochaną - Kasię - a przez kolejne dwie części trwa ich związek, Jak przekonuje Tomasz Konatkowski, Nowak miłości potrzebuje, bo jest człowiekiem, jak każdy inny. Ale jego praca ma duży wpływ na związek.
W drugiej części jego ukochana zostaje napadnięta przez bandytów, którym nie podoba się, że Nowak zbyt skrupulatnie prowadzi śledztwo. Zresztą śledztwa we wszystkich częściach toczone są w klasycznym stylu. Pojawiają się nowe wątki i nowe postaci, które dają nam możliwość stopniowego dochodzenia do prawdy. Do tego morderstwa, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą związku, ale później układają się w jedną całość. Czego nie znajdziemy w kryminałach Konatkowskiego? Pościgów samochodowych ulicami Warszawy. - Rzeczywiście, nie ma ich, ale to miasto nadaje się na pościgi. Jest dużo tras szybkiego ruchu, w nocy pościgi czasami się zdarzają - mówi Konatkowski. Może znajdą się w jego następnej powieści "Bazyliszek", która ukaże się za rok.
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes.pl/Warszawa:* Zima w Mieście 2010 - największe atrakcje zapisane w sieci*