"Wanna Wassermana" znów w sądzie
Sprawa nieprawidłowości przy budowie domu
byłego ministra Zbigniewa Wassermanna wraca na sądową wokandę -
poinformowano w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie.
15.04.2009 | aktual.: 15.04.2009 16:42
Przedsiębiorca budowlany, który budował dom, pozwał właścicieli do sądu o zaległości płatnicze i przegrał ten proces. Odwołał się od niekorzystnego dla siebie wyroku. Sprawę 30 kwietnia rozpozna Sąd Apelacyjny w wydziale cywilnym.
Sprawa dotyczy przedsiębiorcy budowlanego Janusza D., który domagał się od rodziny Wassermannów zapłaty 40 tys. zł jako reszty należności za budowę domu. Pozwani bronili się argumentując, że budowlaniec wadliwie wykonał zlecone mu prace, m.in. źle podłączył wannę z hydromasażem do instalacji elektrycznej, co uprawniało ich do żądania obniżenia należnego wynagrodzenia.
W czerwcu ubr. sąd okręgowy oddalił pozew przedsiębiorcy. Uznał, że wykonawca budynku nie przedłożył inwestorowi prawidłowej dokumentacji powykonawczej, koniecznej do ostatecznego odbioru i rozliczenia, pomimo że dokonał wielu odstępstw od projektu. Ponadto w budynku stwierdzono szereg nieprawidłowości, których wartość przekracza wartość wstrzymanej przez inwestora raty.
Sąd nazwał sprawę "banalnym sporem budowlanym między wykonawcą a inwestorem, który nabrał rozgłosu z powodów politycznych". Stwierdził także, że prawdopodobnie zbyt szeroki front robót sprawił, że posiadający znakomite referencje przedsiębiorca nie zapewnił sobie odpowiednio fachowej ekipy i zatrudnił taką, która popełniała błędy.
Z wyrokiem tym nie zgodził się Janusz D. Zarzucił sądowi pierwszej instancji dowolną ocenę dowodów, w tym oparcie rozstrzygnięcia na wadliwie sporządzonej opinii biegłego, oraz bezkrytyczne danie wiary zeznaniom pozwanych. Podniósł także, iż przypisano mu winę za okoliczności, za które odpowiedzialność ponoszą inne osoby, w tym inspektor nadzoru inwestorskiego wybrany przez pozwanych.
Przedsiębiorca domaga się uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania sądowi okręgowemu. Wnosi także o sporządzenie nowej opinii biegłego na temat jakości wykonanych prac.
Sprawę nieprawidłowości i nieporozumień przy budowie domu Wassermanna badała także przez pięć lat prokuratura. Początkowo śledztwo prowadziła prokuratura w Nowej Hucie, która sześciu osobom, w tym Januszowi D., postawiła zarzuty narażenia rodziny Wassermannów na groźbę utraty życia lub zdrowia oraz oszustwa.
Powodem zarzutów była zarówno wadliwa instalacja wanny z hydromasażem, co mogło spowodować porażenie prądem, jak też inne usterki wykazane przez biegłych w kilku ekspertyzach, m.in. wadliwa i niezgodna z projektem konstrukcja i pokrycie dachu oraz usytuowanie wjazdu do garażu. Jak podawała prokuratura, zdaniem biegłych, łączny koszt usuwania stwierdzonych wad przekracza 120 tys. zł.
W grudniu 2005 r. ówczesny prokurator krajowy Janusz Kaczmarek przeniósł śledztwo do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. W grudniu 2007 roku prokuratura ta umorzyła postępowanie ze względu na brak znamion czynu zabronionego. Od tej decyzji odwołała się do sądu rodzina Wassermannów, podnosząc m.in., że w toku 5-letniego postępowania prokuratura nie ustaliła nawet, kto zamontował feralną wannę, pobieżnie przesłuchała świadków, nieprawidłowo oceniła też realne niebezpieczeństwo, jakim była zła instalacja elektryczna.
We wrześniu ubiegłego roku krakowski sąd uznał, że prokuratura przeprowadziła wszystkie niezbędne do wyjaśnienia sprawy czynności i trafnie uznała, iż nawet w wyniku stwierdzenia wadliwego montażu wanny nie można nikomu przypisać bezpośredniego działania w momencie montażu z zamiarem narażenia użytkowników na utratę życia. Wadliwy montaż nie jest przestępstwem, tylko błędem - stwierdził m.in. sąd w uzasadnieniu. Postanowienie o umorzeniu jest prawomocne.