Wanda Nowicka: stop wykluczeniu językowemu kobiet w sejmie
Wicemarszałek sejmu Wanda Nowicka (RP) chce, by kancelaria sejmu zapewniła posłankom materiały biurowe z nadrukiem "posłanka na sejm", ponieważ obecnie są one dostarczane tylko z formułą "poseł na sejm". Tłumaczy, że chodzi o walkę z wykluczeniem językowym kobiet.
Zupełnie innego zdania jest Elżbieta Witek (PiS) - Nie mam takiej potrzeby, żeby mnie nazywano "posłanką", "ministrą". Nie jestem feministką, więc dla mnie to jest absurdalne i zupełnie niepotrzebne - stwierdziła.
18.01.2013 | aktual.: 18.01.2013 15:03
- Jest to problem wykluczenia kobiet ze sfery politycznej, wykluczenia również językowego. Kobiety, nawet jeśli są posłankami, nadal muszą być określane męskimi nazwami - podkreśliła Nowicka, prosząc jednocześnie, by nie nazywać jej "wicemarszałkiem", lecz "wicemarszałkinią".
Posłanka Ruchu Palikota przypomniała, że o materiały biurowe dla parlamentarzystek upomina się od kilku miesięcy. Najpierw - jak mówiła - kancelaria sejmu twierdziła, że mogłyby one naruszać prawo, ponieważ w polskiej konstytucji przewidziano jedynie funkcję "posła na sejm", a nie "posłanki na sejm", później, że może narazić to budżet izby na dodatkowe koszty.
W końcu - według wicemarszałkini - kancelaria postanowiła zwrócić się do posłanek obecnej kadencji i zbadać, jakie jest faktyczne zapotrzebowanie na specjalne materiały dla pań. - Najlepiej by było, gdyby wszystkie posłanki chciały korzystać z formy żeńskiej, mimo że kosztowałoby to drożej (...). Liczę jednak na to, że posłanki będą chciały korzystać z tej możliwości, w szczególności liczę tutaj na poparcie Parlamentarnej Grupy Kobiet - zaznaczyła Nowicka. Przyznała jednocześnie, iż spodziewa się, że znacząca część posłanek nie skorzysta z takiej opcji.
Szefowa Parlamentarnej Grupy Kobiet Bożena Szydłowska (PO) powiedziała, że sprawą materiałów sejmowych w wersji dla pań zespół zajmie się na najbliższym posiedzeniu w przyszłym tygodniu. - Myślę, że to określenie "posłanka" funkcjonuje już tak długo w języku polskim, że ten pomysł przejdzie. Do pewnych rzeczy trzeba się przyzwyczaić - zaznaczyła Szydłowska.
Zupełnie innego zdania jest Elżbieta Witek (PiS). - Dostałam to pismo z kancelarii sejmu, odpisałam, że nie mam takiej potrzeby, żeby mnie nazywano "posłanką", "ministrą" - "poseł na sejm" jest zupełnie wystarczające. Ja nie jestem feministką, więc dla mnie to jest absurdalne i zupełnie niepotrzebne - oceniła Witek.
O używanie żeńskich form wyrazów apeluje też Stowarzyszenie Kongres Kobiet. Rzeczniczka Kongresu Dorota Warakomska powiedziała, że podczas ostatniego zjazdu Kongresu Kobiet we wrześniu ubiegłego roku panie przeprowadziły eksperyment - zamówiły identyfikatory jednie z napisem "uczestniczka" kongresu; nie było zaś plakietek dla panów.
- Pytałyśmy mężczyzn jak czują się z identyfikatorem, na którym jest napisane "uczestniczka". Czy sądzicie państwo, że ci mężczyźni zmienili swoje zdanie na temat żeńskich końcówek? Tak, słusznie myślicie - zmienili, bo czuli się co najmniej dziwnie, mając na piersiach zawieszony identyfikator z napisem "uczestniczka", podczas gdy byli uczestnikami - podkreśliła Warakomska.