Waltzowanie Platformy - referendum ws. Hanny Gronkiewicz-Waltz będzie sądem nad całą PO
Zdaniem przeciwników Hanny Gronkiewicz-Waltz chwilami sprawia ona wrażenie, jakby sama chciała zagłosować za swoim odwołaniem. Ale jeśli referendum dojdzie do skutku, nie będzie tylko oceną prezydent Warszawy. Będzie sądem nad całą Platformą - pisze "Polityka".
12.06.2013 | aktual.: 12.06.2013 12:31
Problemy Hanny Gronkiewicz-Waltz zaczęły się niedługo po zwycięskich wyborach samorządowych w 2010 r., gdy rozpadła się jej „grupa pięciu”, czyli zespół zaufanych doradców w rodzaju słynnego „dworu Tuska”, choć oczywiście w innej skali. Piątka najbliższych współpracowników, z obecnym wiceprezydentem Michałem Olszewskim, szefem Centrum Komunikacji Społecznej Marcinem Wojdatem (pośredniczy w kontaktach ratusza z NGO), byłym rzecznikiem prasowym ratusza Tomaszem Andryszczykiem i jego ówczesnym zastępcą Marcinem Ochmańskim w rolach głównych. Razem chodzili na wino, dyskutowali, grali w piłkę. – Dzięki nim i ich kontaktom na mieście Hanka wiedziała, co się dzieje za oknami „dużego pałacu”, czyli ratusza. Ale co najważniejsze, potrafili rozpoznać nadciągające zagrożenia i na czas reagować – tłumaczy nasz informator z urzędu miasta. W dużej mierze dzięki nim w poprzedniej kadencji pani prezydent nie zaliczała tak spektakularnych wpadek.
Tak jak Tuskowy dwór rozpadł się po tzw. aferze hazardowej, tak dwór Hanny Gronkiewicz-Waltz rozleciał się z bardziej prozaicznych powodów. Andryszczyk i Ochmański mieli dość pracy od świtu do zmroku – odeszli do większych pieniędzy, zakładając własne firmy piarowe. Wtedy okazało się, że pani prezydent słabo sobie radzi w kontaktach z ludźmi. Bezpośrednia i serdeczna, skracająca dystans – owszem, zdarza się. Ale przy tym nie jest tak zręczna jak Tusk, z którym zresztą jest w stałym kontakcie. W dodatku nie potrafi wyczuć społecznych oczekiwań, częściej w tej grze bije na aut, niż podaje w tempo…