Walki w Nadżafie przeradzają się w powstanie
W walkach w Nadżafie na południu Iraku zginęło od czwartku około 300 Irakijczyków - oszacowały siły USA. Bojownicy iraccy natychmiast zakwestionowali te dane jako kilkakrotnie zawyżone. Informacje o starciach i ofiarach docierają także z innych rejonów Iraku.
Siły amerykańskie walczą w Nadżafie z milicją radykalnego duchownego szyickiego Muktady al-Sadra - Armią Mahdiego. Rzecznik al-Sadra oświadczył, że w starciach z Amerykanami zginęło od czwartku 36 bojowników Armii Mahdiego.
Sadryści zagrozili w czwartek wieczorem rozpętaniem krwawej rewolucji w Iraku, jeśli Amerykanie nie zgodzą się na utrzymanie rozejmu w Nadżafie. Dali Amerykanom czas do północy z czwartku na piątek, ostrzegając, że jeśli do tego czasu siły USA nie wstrzymają ognia, "bitwa będzie trwać i rozszerzać się będzie płomień rewolucji".
Ultimatum dla sadrystów
Tymczasem wieczorem gubernator prowincji Nadżaf postawił sadrystom ultimatum: w ciągu 24 godzin muszą opuścić miasto Nadżaf, w przeciwnym razie czeka ich śmierć.
Amerykańskie lotnictwo przeprowadziło rano serię nalotów na cele w Nadżafie. Do centrum miasta skierowano też kolumnę amerykańskich czołgów. Śmigłowce USA od rana atakowały pociskami rakietowymi przede wszystkim cmentarz muzułmański w Nadżafie, gdzie schronili się sadryści, a także samo centrum miasta. Cmentarz znajduje się tuż obok jednej z głównych świątyń szyitów - meczetu Imama Alego. Agencje informowały o kłębach dymu, unoszących się nad meczetem i cmentarzem.
Amerykanie poinformowali o śmierci swoich dwóch żołnierzy w Nadżafie. Polegli wchodzili w skład 11. Korpusu Ekspedycyjnego Piechoty Morskiej, który niedawno zluzował w Nadżafie jednostki Armii USA (sił lądowych). Straty te zwiększyły do co najmniej 683 liczbę amerykańskich żołnierzy, którzy zginęli z rąk przeciwnika od rozpoczęcia działań wojennych w Iraku 20 marca ubiegłego roku.
Ataki na polskie obozy
W nocy z czwartku na piątek atakowane były także obozy w polskiej strefie stabilizacyjnej. Nikt nie został ranny. Dwukrotnie nieznani napastnicy ostrzelali Obóz Zulu w prowincji Wasit, w którym stacjonuje ukraiński kontyngent wojskowy.
Nie tylko w Nadżafie dochodzi do starć. Iracki resort zdrowia podał, że w walkach w szyickiej dzielnicy Bagdadu - Mieście Sadra - zginęło od czwartku rano 19 Irakijczyków, a 111 zostało rannych. Rzecznik sił USA podał rano, że w tej części Bagdadu zostało rannych w czwartkowych atakach także pięciu Amerykanów. W sumie w czwartek w całym Bagdadzie obrażeń doznało 15 amerykańskich żołnierzy.
W starciach sił USA z irackimi partyzantami w Samarze na północ od Bagdadu zginęło w nocy z czwartku na piątek dwu irackich cywilów, a co najmniej trzynastu odniosło obrażenia - podały w piątek rano źródła medyczne w mieście. Wśród rannych jest troje dzieci i dwie kobiety.
Incydent na moście
Do wybuchu walk doszło w czwartek wieczorem po incydencie zbrojnym na moście na rzece Tygrys, przepływającej przez Samarrę. Amerykanie przeprowadzili następnie serię rewizji w domach w kilku dzielnicach miasta, co wywołało zbrojny sprzeciw sadrystów. Dowództwo USA wezwało śmigłowce - przed północą w czwartek przeprowadzono serię nalotów na centrum Samarry. Nalot trwał ponad dwie godziny.
Celem amerykańskich pocisków rakietowych była domniemana baza partyzantów irackich, mająca znajdować się w dawnej siedzibie saddamowskiej partii Baas w mieście. Na budynek spadło co najmniej 11 pocisków.
Żołnierze z włoskiego kontyngentu wojsk koalicyjnych starli się w nocy z czwartku na piątek z bojówkami szyickiego radykała Muktady al-Sadra w Nasirii na południu Iraku - podał w piątek rano włoski rzecznik wojskowy. Zginęło co najmniej czterech irackich cywilów, a dziesięciu odniosło poważniejsze obrażenia. Celem ataków była m.in. chroniona przez Włochów miejscowa elektrownia, a także komenda irackiej policji.