Walki w Diwanii, co najmniej 34 zabitych
Od 34 do 70 Irakijczyków,
w tym co najmniej 20 irackich żołnierzy, zginęło od niedzieli
wieczór w mieście Diwanija podczas starć między armią i
uzbrojonymi bojówkarzami, którymi według rozbieżnych doniesień
byli milicjanci z szyickiej Armii Mahdiego albo bliżej
nieokreśleni napastnicy.
Rzecznik irackiego Ministerstwa Obrony Mohammed al-Askari powiedział w poniedziałek pod wieczór w Bagdadzie, że w walkach zginęło 20 żołnierzy i 50 uzbrojonych napastników, którzy zaatakowali komisariaty policji w Diwanii. Policja wezwała na pomoc wojsko, które w końcu opanowało sytuację.
Wcześniej w Diwanii oficerowie iraccy i przedstawiciele miejscowych władz informowali, że żołnierze walczą z Armią Mahdiego, milicją radykalnego duchownego szyickiego Muktady as- Sadra. Mówili też, że do starć doszło, gdy wojska irackie urządziły obławę w trzech dzielnicach miasta, aby skonfiskować broń i wyłapać bojówkarzy Armii Mahdiego.
Kapitan armii irackiej Fatik Ajed powiedział agencji Associated Press, że dotychczas aresztowano co najmniej 10 milicjantów.
Według Ajeda, milicja Sadra ustawiła własne posterunki kontrolne i opanowała siedem dzielnic - w przybliżeniu połowę miasta. Wojsko wycofało się do innych części Diwanii i po południu czekało na przybycie odsieczy z odległego o 50 km Nadżafu.
Jeden z mieszkańców Diwanii powiedział, że widział, jak milicjanci z Armii Mahdiego ładują do taksówki ciała ośmiu żołnierzy irackich. Inny mieszkaniec widział, jak cywile kładą na ciężarówkę zwłoki siedmiu żołnierzy.
Kapitan Ajed podał najpierw, że w poniedziałek wojska USA pospieszyły z pomocą żołnierzom irackim, ale potem poprawił swój komunikat i ogłosił, że Amerykanie nie uczestniczyli w walkach, lecz patrolują teraz ulice Diwanii.
Reuter podawał w południe, że nad Diwaniją krążą amerykańskie śmigłowce i samoloty. W mieście wprowadzono zakaz ruchu pojazdów.
Dr Mohammed Abdul-Muhsin ze szpitala miejskiego powiedział, że przywieziono 34 ciała - 25 żołnierzy, siedmiu cywilów i dwóch milicjantów z Armii Mahdiego. Dodał, że rannych jest co najmniej 70.
Ajed podał, że sadryści użyli w walkach ręcznych granatników przeciwpancernych i kałasznikowów.
Dowództwo wojsk USA w Iraku nie ogłosiło na razie żadnego komunikatu na temat starć.
Diwanija leży 150 km na południe od Bagdadu i jest miastem szyickim, w którym wpływy Armii Mahdiego stale rosną.
Pod Diwaniją znajduje się główna baza dowodzonej przez Polskę wielonarodowej dywizji Centrum-Południe. W sobotę nieznani sprawcy ostrzelali ją rakietami. Osiem rakiet spadło na terenie bazy. Uszkodzony został m.in. jeden kontener, zapalił się też dach stołówki i spłonął samochód, ale żaden żołnierz ani pracownik bazy nie odniósł obrażeń.
Przywódcy arabskiej mniejszości sunnickiej zarzucają milicjantom z Armii Mahdiego, że działają w antysunnickich "szwadronach śmierci" i podsycają konflikt na tle wyznaniowym. Przedstawiciele Armii Mahdiego mówią, że to nieprawda.
Przedstawiciel Sadra w Diwanii, szejk Adil al-Ansari, obarczył odpowiedzialnością za starcia armię iracką. Oświadczył, że "postąpiła nieodpowiedzialnie, otwierając ogień do ochotników" [tj. sadrystów]. Dodał, że Muktada as-Sadr polecił milicjantom "zachować spokój" i że walki ustały.
Muktada as-Sadr wszczął w roku 2004 dwie zbrojne rewolty przeciwko wojskom amerykańskim, koalicyjnym i irackim, gdy ówczesne władze okupacyjne zamknęły gazetę sadrystów, a jego samego zaczęły ścigać pod zarzutem zabójstwa. W zeszłym roku włączył się jednak do polityki i jego ruch ma w obecnym parlamencie 32 z 275 deputowanych.
Rządowi premiera Nuriego al-Malikiego trudno trzymać w ryzach Armię Mahdiego, bo sadryści wchodzą w skład koalicji rządowej i mają w popieranym przez USA gabinecie czterech ministrów. Nie przeszkadza to Sadrowi krytykować Stanów Zjednoczonych jako "okupanta".
Gdy w zeszłym tygodniu wojska brytyjskie opuściły bazę Abu Nadżi pod Amarą w południowym Iraku, wcześniej często ostrzeliwaną przez miejscowe milicje, miejscowe biuro Sadra ogłosiło triumfalnie w komunikacie, że Amara "jest pierwszym irackim miastem, które przepędziło okupanta".
Amerykanie starają się unikać bezpośredniej konfrontacji z Armią Mahdiego, gdyż Muktada as-Sadr cieszy się wielką popularnością w masach szyickich, a szyici stanowią 60 procent ludności Iraku.
W zeszłym miesiącu ustępujący ambasador brytyjski William Patey ostrzegł swój rząd w poufnym memorandum, które wyciekło do BBC, że ruch Sadra i Armia Mahdiego mogą stać się w Iraku takim samym "państwem w państwie" jak radykalne szyickie ugrupowanie Hezbollah w Libanie.