Walka o unijne pieniądze
Dyrektor Wielkopolskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w imieniu marszałka oceniał wnioski o unijne pieniądze. Najwięcej otrzymała jego instytucja. Teraz będzie decydował w imieniu ministra.
19.01.2005 | aktual.: 19.01.2005 08:22
Z końcem stycznia zakończy się ogłoszony przez Ministerstwo Gospodarki drugi konkurs na wnioski o dofinansowanie przez Unię. Dotyczą one transportu w wielkich aglomeracjach miejskich, a fachowa nazwa projektu brzmi „Zintegrowany Pogram Operacyjny Rozwoju Regionalnego, działanie 1.6”. Chętnych nie było wielu, dlatego minister zarządził dogrywkę. Trzeba rozdysponować 30 mln euro.
Kłopoty z dokumentami
Poznań, jedyne miasto w regionie spełniające warunki programu, uzyskał 620 tys. zł na budowę elektronicznych tablic informacyjnych dla MPK. Inne miasta ubiegały się o znacznie większe pieniądze. Z powodu braku dokumentacji przepadł wniosek o pieniądze na budowę dworca MPK na Piątkowie.
Samorząd nie powiedział ostatniego słowa – chce ponowić wniosek. Nieoficjalnie wiadomo, że trwają intensywne prace nad dokumentami dla 5 zadań. W ostatniej chwili wybrane zostanie to, które przygotowane jest najlepiej. Popłoch wśród urzędników wywołała jednak informacja, że członkiem powołanego przez ministra komitetu sterującego jest Marek Kmiecik, dyrektor Wielkopolskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich. Ten sam, do którego władze miasta mają żal za porażkę podczas ubiegania się o pieniądze na trasę tramwajową przez most św. Rocha.
Poznań za burtą
Poznań złożył wówczas wniosek o 42 mln zł na budowę trasy. Chcąc zmniejszyć wysokość kwoty, władze miasta zadecydowały o osobnej budowie sieci trakcyjnej. Eksperci skrytykowali ten pomysł. – Jak można budować trasę bez sieci trakcyjnej? – pytali. Początkowo wysoko oceniony wniosek został przesunięty na ostatnie miejsce, w związku z czym przepadł. Głównym beneficjentem unijnej pomocy okazał się WZDW, które miało uzyskać aż 220 mln zł. Nie byłoby w tym nic bulwersującego, gdyby nie fakt, że do panelu ekspertów oceniających wnioski marszałek Stefan Mikołajczak powołał... dyrektora WZDW, Marka Kmiecika. Wybuchł skandal. Władze Poznania napisały protest do ministra. Został on uwzględniony, wnioski mają być oceniane ponownie. Marszałkowi nie spieszy się jednak, co miejscy urzędnicy traktują jako złośliwość.
Powtórka z rozrywki?
Na domiar złego kontrowersyjny dyrektor znów ma zająć się poznańskim wnioskiem, tym razem w imieniu ministra. – To prawda – potwierdza Krystyna Czajka, rzecznik prasowy marszałka. – Dyrektor znalazł się w składzie ogólnopolskiego komitetu sterującego przy ministrze gospodarki. Minister jeszcze w marcu wystąpił do marszałka o delegowanie przedstawiciela do komitetu. Czajka podkreśla, że Kmiecik nie jest ekspertem, nie będzie oceniał wniosków. Pełni funkcję opiniującą. – Ale podczas głosowania nad wyborem wniosku rękę podniesie – komentuje Ryszard Grobelny, prezydent Poznania. Zdaniem miejskich urzędników, jeżeli nawet dyrektor postąpi najbardziej profesjonalnie, zawsze będzie pretekst do snucia podejrzeń.
Niedźwiedzia przysługa
Prezydent Grobelny podkreśla, że nie ma powodu do kwestionowania fachowości Kmiecika. – Kiedyś zrobił dużo dobrego dla miasta, choćby podczas budowy Trasy Hetmańskiej. Wszystko byłby dobrze, gdyby nie ta nieszczęsna sprawa z trasą przez most św. Rocha – twierdzi. „Gazecie Poznańskiej” nie udało się wczoraj skontaktować z dyrektorem Kmiecikiem. Większość naszych rozmówców podkreślała zresztą, że nie dyrektora należy obwiniać za sytuację, w jakiej się znalazł, ale jego szefa. Marszałek powołał go na eksperta i do komitetu sterującego ministra, zatwierdził też pieniądze dla jego instytucji.
Józef Djaczenko