Walicki chce milionów
Prawie pięciu milionów złotych domaga się od Skarbu Państwa Franciszek Walicki, nazywany ojcem chrzestnym polskiego rocka. Na tyle wyceniono majątek, który jego rodzina pozostawiła na terenach dzisiejszej Litwy.
08.02.2004 11:09
83-letni dzisiaj Franciszek Walicki przed wojną mieszkał z rodziną w Wilnie. Powodziło im się dobrze, jego ojciec był głównym architektem miasta. Rodzina miała willę w centrum dzisiejszej stolicy Litwy oraz domek letniskowy. Kupiła również część majątku od Barbary Puszkin - wdowy po synu słynnego rosyjskiego poety Aleksandra Puszkina. Po wojnie w 1945 roku rodzina Walickich musiała opuścić Wilno.
- Rok wcześniej, jak pamiętam, ukazały się w mieście ogłoszenia, żeby Polacy oddawali swoje mienie władzy radzieckiej - opowiada Franciszek Walicki. - Mieliśmy za to dostać od państwa polskiego rekompensatę, równowartość tego, co zostawiliśmy na Wschodzie.
Władza ludowa nie kwapiła się jednak wypełnić tego zobowiązania. Dopiero w III Rzeczypospolitej zabużanie mogli się starać o rekompensatę za pozostawioną na Wschodzie własność. Walicki, jako jedyny spadkobierca rodzinnego majątku, wystąpił z pozwem o 4 miliony 850 tysięcy złotych odszkodowania. Na tyle bowiem kilka lat temu wyceniony został majątek rodziny.
Wczoraj przed gdańskim Sądem Okręgowym odbyła się pierwsza rozprawa w tej sprawie. Pełnomocnik wojewody, reprezentującego Skarb Państwa, Barbara Soczyński, stwierdziła jednak, że nie jest on właściwym adresatem pozwu. Według niej, Walicki powinien zwrócić się o odszkodowanie np. do Ministerstwa Skarbu.
Inaczej rzecz widzi pełnomocnik Walickiego, mecenas Roman Nowosielski. Stwierdził, że wojewoda jest przedstawicielem rządu w terenie, a skoro to polski rząd zobowiązał się do rekompensaty, to tylko od niego można domagać się odszkodowania. Rozprawa została bezterminowo odroczona. Gdański sąd w najbliższych tygodniach ma rozstrzygnąć kwestię adresata pozwu.
Czesław Romanowski