Wałęsa: USA nie są ani moralnym, ani politycznym przywódcą
Z krytyką Stanów Zjednoczonych wystąpił Lech
Wałęsa na rozpoczętym w Rzymie zjeździe laureatów
pokojowej Nagrody Nobla. Były prezydent powiedział, że to jedyne
supermocarstwo nie jest ani moralnym, ani politycznym przywódcą.
24.11.2005 16:20
Specjalną nagrodę otrzymał od noblistów Bob Geldof, organizator wielkich koncertów dla Afryki.
Lech Wałęsa mówiąc o roli, jaką pełnią w świecie Stany Zjednoczone, choć nie wymienił nazwy tego kraju, oświadczył: Pozostało tylko jedno supermocarstwo, ale nie jest ono ani moralnym, ani politycznym przywódcą. Były polski prezydent ostrzegł, że - jak to ujął - już niedługo ludzie żyć będą w czasach niepewności i niebezpieczeństwa, jeśli nie stawią czoła wielkim wyzwaniom chwili obecnej.
Argentyński laureat pokojowego Nobla, dawny działacz opozycji w czasach dyktatury Adolfo Perez Esquivel wyraził przekonanie, że Stanom Zjednoczonym zależy wyłącznie na tym, by pełnić rolę imperium. Dlaczego tyle ludzi choruje na świecie, czemu codziennie 35 tysięcy dzieci umiera z głodu? - pytał Esquivel. Jego zdaniem jest to efekt terroryzmu, o którym, jak dodał, w ogóle się nie mówi - "terroryzmu ekonomicznego", jakiego ofiarami padają najbiedniejsze kraje.
Podczas rozmowy z dziennikarzami Wałęsa, nawiązując do tematu tegorocznych obrad noblistów "Alarm dla Afryki: od bezczynności do działania", powiedział: Europa nie ma ideałów i długofalowych programów i dlatego nie jesteśmy w stanie rozwiązać poważniejszych problemów, takich jak głód na świecie. Na takich spotkaniach jak dzisiejsze stawia się właściwe diagnozy, ale nie znajdujemy lekarstw.
W zjeździe noblistów uczestniczą między innymi Michaił Gorbaczow, John Hume, Frederik Willem De Klerk, Betty Williams, Mairead Corrigan Maguire i Rigoberta Menchu Tum.
Obrady, zorganizowane przez Fundację Gorbaczowa we współpracy z władzami Wiecznego Miasta, rozpoczęła uroczystość wręczenia nagrody, jaką nobliści przyznają osobistości zasłużonej dla idei pokoju na świecie. W tym roku wyróżnienie o nazwie "Man of Peace Award" wręczono irlandzkiemu muzykowi Bobowi Geldofowi, który organizował słynne koncerty Live Aid i Live 8 na rzecz Afryki. Odbierając statuetkę "Człowieka pokoju" Geldof wypomniał Włochom, że mimo swych sięgających czasów antycznych związków z Afryką nie są zbyt hojne wobec tego kontynentu. "To wstyd" - powiedział artysta. Zaapelował jednocześnie do włoskiej klasy politycznej, zarówno prawicy, jak i lewicy, by zmieniła tę sytuację.
W ceremonii wręczenia nagrody sir Geldofowi uczestniczył także Sting. Przed rokiem nagrodę noblistów otrzymał inny legendarny piosenkarz, Cat Stevens, który jako muzułmanin przybrał imię Yusuf Islam.
Zjazd noblistów potrwa do 26 listopada.
Sylwia Wysocka