Wałęsa przyznaje: L. Kaczyński był, nie decydował
Były prezydent Lech Wałęsa pytany przez Polskie Radio potwierdził, że Lech Kaczyński pełnił rolę pośrednika między ekspertami a Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym. Podkreślił, że pełniąc tę rolę, Lech Kaczyński nie miał możliwości podejmowania decyzji.
Sprawa roli Lecha Kaczyńskiego w podpisaniu Porozumień Sierpniowych stała się głośna po przemówieniu Jarosława Kaczyńskiego na rocznicowym zjeździe Solidarności w Gdyni.
Jarosław Kaczyński mówił wówczas o "grupie ludzi o znanych nazwiskach z autorytetem, ludzi - jak zaznaczał - dobrej woli, ale mających plan kompromisu, który - gdyby go realizować - okazałby się być pozorem". Kaczyński oświadczył, że jego brat "miał wówczas zadanie, które było wielkim zaszczytem: reprezentował robotniczą polską odwagę wobec tych ludzi".
Inaczej zapamiętali wydarzenia sierpniowe Bogdan Borusewicz i Bogdan Lis. Bogdan Lis po przemówieniu Jarosława Kaczyńskiego zarzucił mu manipulowanie prawdą. - Lech Kaczyński nigdy nie był doradcą MKS-u - mówił. A na terenie stoczni w 1980 r. był może godzinę, godzinę i 15 minut, nie więcej. I twierdzenie, że on występował w naszym imieniu jako negocjator w stosunku do ekspertów, którzy z nami współpracowali, jest świadomą chyba manipulacją. Nie wiem, nie wierzę, by prezes tak mało wiedział na ten temat, na temat sierpnia 80 roku - mówił Lis.
Bogdan Borusewicz mówił z kolei, że Lech Kaczyński "pojawił się na dwa dni przed zakończeniem strajku i nie musiał nikogo reprezentować z grupy doradców". - Ponieważ był komitet strajkowy, który rozmawiał z doradcami i doradcy byli narzędziem komitetu strajkowego - zaznaczył.
Z tymi opiniami nie zgadzał się członek prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej Andrzej Gwiazda. Jego zdaniem Lech Kaczyński był ze strajkującymi cały czas i służył im radą z dziedziny prawa pracy. Jak dodał, był on wówczas jedyną osobą, która się na tym znała. Gwiazda tłumaczył w rozmowie z PAP, że Lech Kaczyński nie znalazł się we władzach MKS, gdyż nie było go w tym czasie w Polsce. - Wrócił do kraju na wieść o strajku, ale ten już się zaczął. Gdyby przyjechał na rozpoczęcie strajku, a przynajmniej był obecny przy zawiązaniu MKS, zapewne by się w nim znalazł i nie byłoby na ten temat spekulacji - zapewnił.
W wywiadzie dla serwisu Blogpress.pl, Jarosława Kaczyńskiego pytano o rolę jego brata w stoczni. - Nie chcę określać roli, jaką pełnił, jako pierwszorzędną czy drugorzędną. Nie był członkiem Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Powierzono mu rozmowy z ekspertami, tam było pewne napięcie między ekspertami nad MKS-em i człowiekiem, który miał z nimi rozmawiać - to była głównie decyzja Wałęsy - mówił Jarosław Kaczyński.