"Wałęsa, przystępując do strajku w stoczni, nie był agentem"
W roku '80 Lech Wałęsa nie był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Bolek”. Ta współpraca została formalnie zakończona w 76 roku, ale w praktyce - w 1974. Tak nam się wydaje, na podstawie materiałów, do których dotarliśmy - powiedział w "Sygnałach Dnia" dr Sławomir Cenckiewicz współautor książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”.
Marek Mądrzejewski: Czy Lech Wałęsa przystępując do strajku w Stoczni Gdańskiej, był wolny już od uzależnienia od Służby Bezpieczeństwa?
Dr Sławomir Cenckiewicz: My ani przez chwilę pisząc naszą książkę, nie mieliśmy wątpliwości, ale oczywiście w oparciu o analizę źródłowa, co do tego, że w roku 80 Lech Wałęsa nie był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Bolek”. Ta formalnie zakończona współpraca została w 76 roku, ale w zasadzie od 74, tak nam się wydaje z tych materiałów, do których dotarliśmy.
Czyli urywają się donosy „Bolka”.
Urywają się czy ona jest z punktu widzenia SB niezbyt zadowalająca, powiedziałbym w ten sposób, w 74 roku już. Więc trudno nam komentować. To są właśnie takie dyskusje o charakterze politycznym, a nie merytorycznym. To dotyczy jakby wszystkich stron konfliktu, ale są tacy, oczywiście, którzy twierdzą, że skoro był agentem w latach 70., to na pewno był agentem również w Sierpniu 80 roku. My takiej tezy nie stawiamy, bo nie mamy na to żadnych podstaw źródłowych.
Aczkolwiek przedstawiają panowie taki rozdział, który opisuje 500 dni Solidarności jako czas szczególnej opieki właściwie, jaką SB roztoczyła za zgodą władz partyjnych nad Lechem Wałęsą, dbając jakby o to, aby na przykład mechanizmy demokracji związkowej nie wykluczyły Lecha Wałęsy z przewodniczenia Związkowi.
Tak, tak. To jest bardzo ważny rozdział. Myślę, że przede wszystkim dlatego, że pokazuje konflikt wewnętrzny w Solidarności, walkę o władzę w Solidarności, wykorzystywaną i wygrywaną przez Służbę Bezpieczeństwa. I w tym konflikcie nie ulega kwestii, że w zderzeniu pomiędzy Lechem Wałęsą a na przykład Andrzejem Gwiazdą Służba Bezpieczeństwa uważa Wałęsę za bardziej przewidywalnego i umiarkowanego i nie chce za wszelką cenę dopuścić do tego, żeby ludzie pokroju Andrzeja Gwiazdy objęli stanowisko na przykład szefa Solidarności. Zwłaszcza to widać po marcu 81 roku, czyli po konflikcie bydgoskim. I my to dość szczegółowo opisujemy, ale tylko z takim zastrzeżeniem, że nas to interesuje ze względu na ten kontekst relacji pomiędzy Lechem Wałęsą a Służbą Bezpieczeństwa. Często relacji nieformalnych również w latach 80–81. Publikujemy dwa bardzo ważne dokumenty Służby Bezpieczeństwa dotyczące tego, jak resort spraw wewnętrznych zachowa się w momencie, kiedy Lech Wałęsa zostanie odwołany z funkcji przewodniczącego
Krajowej Komisji Porozumiewawczej.
Dr Piotr Gontarczyk: No, powiem tak – jest to myślenie zupełnie historyczne, należałoby odesłać pana marszałka jednak do przeczytania książki. No, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której oficerowie Służby Bezpieczeństwa wsiedliby w samochód, umundurowani przyjechali do władz Związku: „Oto chcieliśmy pomóc Solidarności i przynosimy teczkę TW «Bolek»”. No, to po prostu są rozważania ahistoryczne i zupełnie niepoważne. Nie traktuję tego jako strzelanie w żadnej mierze jakiegokolwiek gola. Staraliśmy się ustalić wszystkie fakty związane z historią TW „Bolek”, między innymi to, jak Służba Bezpieczeństwa próbowała sprawę wykorzystać przeciwko Lechowi Wałęsie w latach 80. Naszym obowiązkiem było wyjaśnienie wszystkich aspektów sprawy. Przedstawiamy dokładnie te operacje i one tutaj w żadnej mierze, żaden z tych szczegółów tej operacji nie podważa oczywistego faktu dotyczącego rejestracji Lecha Wałęsy w latach 70.