PolskaWałęsa odwołał się ws. odmowy dostępu do dokumentów IPN

Wałęsa odwołał się ws. odmowy dostępu do dokumentów IPN

Były prezydent Lech Wałęsa odwołał się od decyzji w sprawie odmowy dostępu do dokumentów IPN - poinformował rzecznik Instytutu Andrzej Arseniuk. Odwołanie już wpłynęło do gdańskiego oddziału IPN.

20.02.2009 | aktual.: 20.02.2009 14:24

- Będzie ono rozpatrywane przez prezesa Instytutu - powiedział Arseniuk. Prezes IPN Janusz Kurtyka odnosząc się do sprawy przekonywał, że ma ona charakter prawny, bo to ustawa o IPN głosi, że byli tajni współpracownicy służb PRL nie mogą uzyskać dostępu do dokumentów "powstałych przy ich udziale w ramach czynności wykonywanych w związku z ich pracą w organach bezpieczeństwa". - Książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka udowadnia, że w pierwszej połowie lat 70. Lech Wałęsa był traktowany przez bezpiekę jako TW. W związku z tym są pewne ograniczenia w przekazaniu dokumentów z tych lat Lechowi Wałęsie. Nie ma jednak przeszkód, by otrzymał dokumenty z lat, gdy był traktowany przez bezpiekę jako figurant - mówił Kurtyka dziennikarzom.

Tymczasem premier Donald Tusk, zapytany przez dziennikarzy, czy decyzja Instytutu w sprawie Wałęsy nie skłania do szybszych prac nad zmianą ustawy lustracyjnej, odpowiedział że "nie chce już mówić o IPN" i jest zniechęcony do komentowania "tego, co IPN robi z Lechem Wałęsą". - Nie wiem, czy będziemy w stanie ustawą nauczyć kogoś rzetelnego i przyzwoitego działania, niewykluczone, że prace nad ustawą będą biegły szybciej - powiedział Tusk.

Jak dodał, "nie jest jego zadaniem reagować na każdą, bardziej lub mniej niemądrą decyzję IPN" w ten sposób, że "będziemy zaraz ustawę pisać". - Może trzeba zastanowić się nad personaliami. Nie chcę tu wywoływać wilka z lasu, bo mam teraz, powiem szczerze, poważniejsze problemy na głowie - podkreślił szef rządu. Na pytanie, czy Kurtyka powinien odejść z funkcji szefa IPN, premier odpowiedział, że wolałby, aby Instytut "swoją ciężką pracą oczyszczał atmosferę w Polsce, a ma wrażenie, że IPN od pewnego czasu robi coś dokładnie odwrotnego". - Ale może ze względu na moją solidarność z Lechem Wałęsą jestem przewrażliwiony - dodał Tusk.

O sprawie poinformowała "Rzeczpospolita". IPN potwierdził, że odmówił Wałęsie dostępu do niektórych związanych z nim dokumentów. Według Arseniuka decyzja IPN zapadła w końcu stycznia. Rzecznik odmówił ujawnienia, jakich dokumentów dotyczyła odmowa. - Nie praktykujemy podawania informacji, które były wynikiem postępowania - powiedział Arseniuk, odsyłając w tej sprawie do pełnomocników strony. Pełnomocnik byłego prezydenta Roman Nowosielski nie udzielił komentarza w tej sprawie. Lech Wałęsa wieczorem wraca do Polski z podróży po Meksyku.

Według "Rzeczpospolitej" IPN odmówił udostępnienia Wałęsie jego akt SB z lat 1970-76, gdy - jak uznaje Instytut - Wałęsa był zarejestrowany jako tajny współpracownik o pseud. Bolek. Gdański oddział Instytutu powołuje się na zapis, który zabrania udostępnienia niektórych dokumentów byłym agentom. Nie chodzi o wszystkie dokumenty z tego okresu, lecz tylko o te, które osobiście napisał Wałęsa, lub takie, które powstały w wyniku jego donosów ustnych. IPN odmawia też Wałęsie odtajnienia nazwisk innych tajnych współpracowników kryjących się pod pseudonimami. Tego również w przypadku byłych TW zakazuje prawo.

O dostęp do tych akt Wałęsa bezskutecznie stara się od dwóch lat. W listopadzie 2005 r. Lech Wałęsa otrzymał od IPN status pokrzywdzonego przez aparat bezpieczeństwa PRL. Przed wyborami prezydenckimi w 2000 r. Sąd Lustracyjny orzekł, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb specjalnych PRL.

IPN opiera swe decyzje co do Wałęsy m.in. o badania Cenckiewicza i Gontarczyka, opublikowane latem zeszłego roku w książce "SB a Lech Wałęsa - przyczynek do biografii". W listopadzie zeszłego roku okazało się, że - wbrew temu co napisali autorzy, a wcześniej przyjął Sąd Lustracyjny - żyje jeszcze oficer SB Edward Graczyk, który miał zwerbować Wałęsę i obecnie temu zaprzecza.

19 listopada 2008 r. Graczyk jako świadek w śledztwie IPN w sprawie fałszowania przez SB akt mających dowodzić, że Wałęsa był agentem o pseudonimie "Bolek" zeznał, że nie dostawał "żadnych pokwitowań" od Wałęsy. W mediach twierdził też, że nie nadał Wałęsie pseudonimu "Bolek".

Były kapitan SB przekonywał, że jego spotkanie z Wałęsą 19 grudnia 1970 r. to nie był żaden werbunek, tylko zwykła rozmowa o sytuacji w Gdańsku i w stoczni. Graczyk stwierdził, że przekonywał Wałęsę, iż trzeba uspokoić nastroje w stoczni i on go o tym zapewniał. Graczyk mówił też, że pisał notatki ze spotkań z Wałęsą, nie z "Bolkiem". - To ktoś w biurze SB mógł mu dorobić ten pseudonim. Zresztą bez jego wiedzy - powiedział były kapitan SB.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)