Wałęsa o dokumentach z domu Kiszczaka: to śmieci, nie będę ich oglądał
• Wałęsa o dokumentach z domu Kiszczaka: to śmieci
• Pełnomocnik b. prezydenta: chce bardzo skrupulatnie zapoznać się z materiałami
• Prezes IPN: mam nadzieję, że Wałęsa nie zrezygnuje
Lech Wałęsa określił dokumenty, znalezione w domu Czesława Kiszczaka jako "śmieci". Jak mówił w rozmowie z "Superstacją", pojawi się w siedzibie Instytutu Pamięci Narodowej, ale teczek nie będzie oglądać. - Ja muszę to postawić zdecydowanie i wygrać - mówił. Z kolei na swoim profilu w serwisie Facebook napisał, że chodzi mu "o bezwzględną prawdę".
- Nie będę oglądał (tych dokumentów), bo dla mnie to są śmieci, a ja w śmieci się bawić nie będę. Ja udowodnię. Trzy, cztery ruchy i dziękuję - mówił Wałęsa w "Superstacji".
W serwisie Facebook Wałęsa opublikował wpis, w którym zarzuca Instytutowi Pamięci Narodowej "nieprawdopodobne zachowanie", a całą sprawę nazywa "publicznym przedstawieniem prowokacji przygotowanej od dawna przez siły starego porządku".
"Zniszczono około 90 tomów opisu mojej prawdziwej postawy, zachowano przygotowaną prowokację na paru stronach" - czytamy we wpisie Wałęsy.
Wcześniej pełnomocnik Wałęsy, mec. Jan Widacki, zapowiadał w rozmowie z RMF FM, że "na jednej wizycie Lecha Wałęsy w IPN się nie skończy", a pierwsza zaplanowana jest na środę, na godzinę 10.00. Jak mówił mec. Widacki, "Lech Wałęsa chce bardzo skrupulatnie zapoznać się z materiałami zabranymi z domu gen. Czesława Kiszczaka".
Jak mówił prezes IPN Łukasz Kamiński, Lech Wałęsa musi zapoznać się oryginałami, by do protokołu potwierdzić, że jego zdaniem znajdujące się w teczce dokumenty są sfałszowane. Dopiero to pozwoli powołać biegłego grafologa.
Dwa tygodnie temu były prezydent odwołał swój przyjazd do IPN.