Wałęsa: mądry ruch Tuska, plan Kaczyńskich się chwieje
Niezależnie od finału wczorajszej decyzji premiera Tuska, należy mu się szacunek. To decyzja mądra i dojrzała. Trzeba czasem zrobić pół kroku w tył, żeby później zrobić trzy do przodu. Warto takie ryzyko podjąć, stawka jest duża. Większa niż tylko prezydentura.
29.01.2010 | aktual.: 09.02.2010 20:39
Dojrzałość decyzji premiera polega na dalekowzroczności i postawieniu spraw ważnych dla Polski, reform, a nawet spraw rządu i partii nad własne marzenia i ambicje. Nawet ponadrewanżowe ambicje wielu swoich kolegów, którzy razem z premierem chcieli smakować zwycięstwo po gorzkiej porażce z 2005 roku. Premier zrozumiał, że ważniejsze jest niedopuszczenie do realnej władzy populistów i demagogów na czele z Jarosławem Kaczyńskim. Dużo ważniejsze są więc wybory parlamentarne roku 2011. To jest prawdziwa walka. I to największa stawka. Mogą więc Kaczyńscy czuć się zdezorientowani, bo ich plan się chwieje. Liczyli już teraz na bezpośrednią rozgrywkę z premierem.
W trudnej sytuacji postawiony został sam urzędujący prezydent. Od lat on i jego otoczenie szykowali konfrontację z Tuskiem. Oni wszystko widzą w kategoriach konfliktu i to najlepiej personalnego. Miała być walka z Tuskiem. Wszystkie działania były od dawna na to obliczone. A tu z tego nici! Stracili równowagę, bo przecież od dawna głosili, że rząd nic nie robi, że premier nie chce niepopularnych decyzji i reform, bo szykuje się do Pałacu. A tu takie zaskoczenie. Sprytne, sprytne, Panie Premierze! Tak trzymać!
To premier przeszedł więc do ofensywy, pozornie tylko robiąc mały krok w tył. Chce przejść do historii jako premier dwóch kadencji, chce przeprowadzić w miarę sprawnie Polskę przez czas kryzysu, zrobić co się da już z nowym prezydentem, a przez to zapracować dla siebie na urząd prezydencki trochę później, w 2015 roku. To będzie prawdziwa sztuka. Zwycięstwo wtedy będzie jeszcze lepiej smakować
Potrzeba jednak wiele pracy, żeby ta sztuka się udała. Potknięcie w wyborach prezydenckich PO może taką koncepcję zniweczyć, tak jak przegrana urzędującego prezydenta oznaczać będzie upadek PiS. Wie dobrze ta formacja, o co toczy się gra i po tym zachwianiu natychmiast przystępuje do układania nowego planu konfrontacji. Z niecierpliwością i niepewnością czeka PiS na kandydata PO, żeby jak najszybciej uruchomić swoje ataki, „dziadki z Wehrmachtu” i inne agenturalności. Na razie musi walić na oślep, udając, że nic się nie stało, że robią swoje. Jakoś nie mieści się w głowach przedstawicieli tej formacji, że w wielkiej polityce można podejmować odważne decyzje, sięgające dalej niż najbliższe wybory i osobiste ambicje.
Pozdrawiam z USA.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski