Wałęsa dla WP: wystarcza mi zwycięstwo
Ostatnia dyskusja i publiczny sąd nad autorem stanu wojennego rozminęły się z moim myśleniem o rozliczaniu tamtego wydarzenia. I innych komunistycznych zbrodni, o których pamiętamy w tych grudniowych dniach, kiedy ciągle mamy przed oczami Górników z kopalni Wujek, czy Robotników z Wybrzeża roku 1970.
Nie możemy pogodzić się z tymi zbrodniami, nic ich nie tłumaczy. Nic nie tłumaczy też stanu wojennego, zamachu na narodzie, w czasach, gdy jeszcze mieliśmy nadzieję po Sierpniu, kiedy można było na drodze pokojowej dochodzić do porozumienia narodowego i wykiwać Związek Radziecki. Od początku miałem takie nastawienie, że walczymy pokojowo, że walczymy o demokrację, a w demokracji są odpowiednie narzędzia, przedstawicielstwa, wybory i partnerzy do rozmów. Ja wierzyłem, że mając papieża i przy wymianie sekretarzy w Moskwie jest szansa wyrwania Polski i prowadziłem walkę w tym kierunku. Generałowie wybrali inne rozwiązanie - siłowe. Nie wierzyli, że jest taka szansa, widzieli rakiety, te wszystkie moskiewskie straszaki i nie sądzili, że jest inna droga. Nie wierzyli w naród. Straciliśmy kilka długich trudnych dla nas lat. I tu pełna zgoda w ocenach.
Po tych latach dojeżdżamy do przystanku wolność na drodze pokojowej. Etapami uzyskujemy ogromne, nieprawdopodobne zwycięstwo. I to był mój cel. Nigdy nie miałem zamiaru stawiać szubienic i wieszać przeciwników. Liczył się cel! Wiele razy już mówiłem, że mnie, rewolucjoniście i przeciwnikowi komunizmu wystarczy, że udało mi się posterować tak, że pokonaliśmy komunizm i generałów. I mnie to wystarczy, nic więcej nie chcę, a robiliśmy to wszystko po to, by z tego wyszło demokratyczne państwo. A demokratyczne państwo buduje struktury także do rozliczeń przeszłości, ale też do zabezpieczeń przyszłości.
Niech te struktury robią swoje. Nie chciałem i nie chcę teraz, kiedy jesteśmy zwycięzcami, być sędzią i katem. Od tego są procedury demokratycznego państwa. Nie chcę kopać leżącego. Nie taka była filozofia działania, które do tego zwycięstwa nas doprowadziło. Całym sensem Solidarności i warunkiem jej zwycięstwa było właśnie takie myślenie - pokojowe dojście do celu i wolności, a demokracji pozostawianie osądów, ocen i kar.
Można mieć oczywiście wątpliwości, czy te wszystkie instytucje demokratyczne działają tak, jak byśmy chcieli. Pewnie nie, ale to właśnie o to nam chodziło, że nie decyduje się za nie centralnie, jak mają działać, jak osądzać. Trudno więc oceniać sądy i demokratyczne instytucje, trudno im podpowiadać, co mają robić. Nawet, jeśli przez 20 lat nie potrafią wypowiedzieć się w sprawach dla ludzi walczących z komunizmem tak oczywistych.
Ale powoli, powoli, wierzę, że na tej drodze dojdziemy do prawdy i sprawiedliwości dziejowej. I nie chodzi o to, żeby walczyć ze starymi ludźmi – oni ponieśli najpoważniejszą karę: przegrali! Chodzi o to, aby pokazać prawdziwą twarz tamtego systemu, bo z systemem walczyliśmy, a nie z ludźmi. Chodzi też o to, aby młodzieży nie było całkiem obojętne, jak to naprawdę wyglądało, także po to, żeby nigdy się nie powtórzyło.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski