Wałęsa dla WP: polska mentalność - lepiej, jeśli gorzej
Od kilku dni przebywam za granicą, w USA, Wenezueli i Meksyku. To zwyczajowe spotkania, wykłady, ale też – jak już informowano – badania lekarskie, kardiochirurgiczne. I jeszcze mały zabieg, jak się dziś dowiaduję – w środę rano amerykańskiego czasu. Nie mam zamiaru nikogo zanudzać tą sprawą. Mam raczej zamiar w pełni lepszych sił wrócić w marcu do Polski. Ale ta perspektywa, też chwilowo z łóżka szpitalnego, chcąc nie chcąc, daje inne niż na co dzień spojrzenie na sprawy. Tym się sygnalnie podzielę.
27.02.2008 | aktual.: 27.02.2008 11:07
A rzecz dotyczy polskiej mentalności, która w tych gorszych aspektach znowu mocniej ostatnio się ujawniła. Dała o sobie znać ta nasza wrodzona, a może raczej wpojona i podsycana przez niektórych, nieufność do świata. I ta zasada: lepiej, jeśli gorzej. Głośno było w tych dniach o reklamie telewizyjnej koncernu samochodowego. Zarzucano im wykorzystanie polskich symboli, a nawet szarganie świętości. Mnie też się dostało. I tu się nie mogę zgodzić z takimi ocenami. Nie lepiej spojrzeć tak, że znana i zasłużona na rynku firma wykazała się dobrym pomysłem, potrafiła zaskoczyć. I to z korzyścią dla nas, bo mamy darmową reklamę Polski. Przecież idzie w świat piękny przekaz o Polsce, o naszych sukcesach historycznych. Są tylko trzy wersje tej reklamy: włoska, francuska i polska. Dobre grono, ładny komunikat. I my zamiast wziąć to za dobrą monetę, to nie, mówimy: sprawdzam, czy czasem tam coś nie tak, czy ktoś czegoś nie złamał? Dlaczego nikt nie zajmie się popularną w internecie grą komputerową, w której morduje się
„polskiego imigranta”, a jego prototypem jest Polak zabity paralizatorem na lotnisku przez zagraniczną policję. Lepszy jest taki obraz Polaka?
Taka postawa Polaków pojawia się w wielu momentach. W polityce. Jest nowy rząd, rządzi już – a raczej dopiero - 100 dni. I główny zarzut, jaki słyszę, to za dużo uśmiechu. Bo z czego, my, Polacy, mielibyśmy się cieszyć? Lepiej narzekać, biadolić i szukać winnych. A ja powiem: Nie zgadzam się! Mamy powody do zadowolenia. Nie musimy spuszczać głowy, jak nam wmawiała poprzednia dyplomacja. A jeśli unosiła, to tylko w głupim zrywie czy nieuzasadnionym urażeniu i grymasie a'la Kaczyński, zerkając nerwowo spode łba. Wolę normalne spojrzenia, zwykłe uśmiechy. Bo z taką postawą idzie pewność siebie, idzie szacunek u innych i luz w obyciu, którego brakowało wcześniej. Tak się robi dobrą politykę zagraniczną. A za nią idzie zadowolenie rodaków za granicą, duma z Polski i sukces na różnych polach. „Życzliwe” grupy opozycyjne zaraz mówią: Coś tu za ładnie, to niemożliwe, żeby wszystko szło tak gładko. Trzeba to sprawdzić, to musi być manipulacja. Mierzą swoją miarą innych. I to ci sami po 100 dniach mówią: „sprawdzam”,
a wcześniej po dwóch latach swojego rządzenia, kiedy narastał kryzys, zaczynało się mówić: „sprawdzam”, to dobrowolnie oddali władzę. I tak trudno albo wręcz wstyd im zrozumieć, że wreszcie może być normalnie. I że kiedy jest ciche i skuteczne działanie, to nie musi się zapalać czerwona lampka ostrzegawcza.
Ja przewrotnie powiem - sprawdzam! Mam dobre, obiecujące diagnozy polskich lekarzy. Bardzo ich cenię, wiele mi pomagali i pomogli. I to nie kto inny, jak oni w końcu namówili mnie na dodatkowe badania za granicą przez lekarzy polskich tu pracujących, wcale niemało ich tu pracuje. Mówię więc: sprawdzę ich! Mam nadzieję, że moje sprawdzenie na sobie diagnoz polskich lekarzy potwierdzi ich dobre rokowania, a planowany zabieg na złe mi nie wyjdzie. I to wcale nie za pieniądze polskich podatników – odpowiadam tym na wczorajsze nie najmilsze opinie internautów. Pozdrawiam z Houston.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski