Wałbrzych. Na Ibizę i do Niemiec
Jeśli wałbrzyszanie będą wyjeżdżać w takim tempie za granicę, wkrótce w lokalnych firmach zabraknie pracowników.
06.05.2006 | aktual.: 06.05.2006 08:28
– Gdy człowiek ma 50 lat, to w tym mieście nikt go już nie chce zatrudnić – mówi gorzko Barbara Walkowiak. Dlatego w poszukiwaniu pracy wyruszy za granicę. Wałbrzyszanie biją rekordy. Spośród wszystkich Dolnoślązaków pracujących za granicą, ich jest najwięcej. – Ponad połowa wszystkich, których skierowaliśmy – mówi Danuta Florek z wojewódzkiego urzędu pracy. Ma dane tylko tych, którzy poprosili urząd o potwierdzenie zatrudnienia, bo to będzie im potrzebne np. przy ubieganiu się o zasiłek. Jej zdaniem te liczby są większe co najmniej dwadzieścia, a może nawet trzydzieści razy. Wałbrzyszanie pracują na budowach, a także jako pracownicy sezonowi na polach. Są spawaczami, kelnerami, kucharzami. Oferty są bardzo zróżnicowane. Największą popularnością cieszą się te, które nie wymagają biegłej znajomości języka obcego. – Nawet gdybym dostał pracę w Wałbrzychu, nie zarobię tyle, co tam – przyznaje 24-letni Mirek Kulik, który już ma bilet do Anglii. Będzie pracował w restauracji jako pomocnik kucharza.
Hiszpania po raz pierwszy
Kilka dni temu po raz pierwszy dotarły propozycje legalnej pracy z Hiszpanii. Pokojówka w hotelu na Ibizie może zarobić 4 tys. zł brutto. Poszukiwani są również kelnerzy i kucharze. – Ta oferta jest kusząca – przyznaje młoda wałbrzyszanka Katarzyna Borówko. Zatrudnienia szukała przez kilka miesięcy. Jednak przyjęcie oferty hiszpańskiej oznacza dla niej półroczną rozłąkę z siedmioletnim synkiem i mężem. – Dlatego muszę solidnie to przemyśleć – mówi pani Kasia. Czasu ma mało, bo 8 maja kończy się rekrutacja. Za dwa dni przyjeżdża pracodawca, by podpisać umowy. Gwarantuje przelot w jedną stronę, zakwaterowanie i wyżywienie. Szuka także kucharzy i kelnerów. O pracy na Ibizie myśli bardzo poważnie Barbara Walkowiak. Ma dorosłe dzieci i w Wałbrzychu żadnych perspektyw. – Nikt nie chce zatrudnić 50-letniej kobiety – mówi ze smutkiem. – A jeśli już coś się znajdzie, to na pewno nie za taką kuszącą pensję – dodaje. Pani Barbara pracowała już za granicą. Oferta hiszpańska jest tym lepsza, że legalna.
Z sieci Eures
– Dostaliśmy ją z sieci Eures (Europejskie Służby Zatrudnienia), w ramach której współpracują urzędy pracy z krajów Unii Europejskiej oraz z Norwegii, Islandii i Szwajcarii – wyjaśnia Alicja Przepiórska z Dolnośląskiego Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Dzięki sieci oferty z zagranicy docierają do Polaków. – Gwarantujemy, że pracodawca jest uczciwy, sprawdzony i wypłacalny – wyjaśnia Danuta Florek. Po raz pierwszy do DWUP trafiły oferty z Finlandii, która także od 1 maja otworzyła rynek dla polskich pracowników. Finowie poszukują techników obsługi maszyn i spawaczy. – Kwestią czasu jest pojawienie się legalnych propozycji z Portugalii i Grecji – oceniają urzędnicy. Od dawna regularnie pojawiają się oferty z Cypru, Niemiec, Francji, a także z Czech. Można je znaleźć na stronie internetowej www.dwup.pl •
Jak nie dać się nabrać
- Korzystać z pośrednictwa urzędów pracy * Jeśli wybieramy ofertę prywatnej agencji, sprawdzić, czy ma certyfikat, czyli zezwolenie na prowadzenie naboru do pracy za granicą. Można w tym celu zadzwonić do urzędu lub sprawdzić listę legalnych agencji w internecie. * Pośrednictwo jest bezpłatne. Jeśli żądają za to pieniędzy, należy ofertę potraktować nieufnie. Możemy zostać oszukani.
Zostali oszukani
Kilkaset osób nabrała pani Krysia działająca w Anglii. Przez ogłoszenia w polskiej prasie szukała chętnych do pracy w Szkocji. Wszyscy, którzy się skusili, zostali ograbieni i pozostawieni na pastwę losu. Jej ofiarą był m.in. ponadczterdziestoletni pan Artur z Wałbrzycha. Po wielu latach pozostawania na bezrobociu, dał się namówić do wyjazdu. Z lotniska w Glasgow odebrało go dwóch osiłków. Został zawieziony do mieszkania, gdzie wypełnił angielskie formularze i zapłacił za pośrednictwo. Wieczorem miał zostać odwieziony do miejsca pracy. Zamiast tego wyrzucono go przy kościele i pozostawiono bez pieniędzy samemu sobie. Do Polski powrócił dzięki pożyczce udzielonej przez konsula. W lutym policjanci zatrzymali 24-letniego mieszkańca Pabianic podejrzanego o oszustwa przy pośrednictwie pracy za granicą. Mężczyzna podawał się za obywatela Wielkiej Brytanii. Oferował załatwienie pracy przy sprzątaniu hipermarketów za pensję ok. 4,5 tys. zł. Za pośrednictwo nie żądał pieniędzy. Oferował w zamian pomoc w załatwieniu
tańszych biletów lotniczych. Gdy zbliżał się termin odlotu, brał zaliczki, ale biletów nie załatwiał. Oszukał w ten sposób około 30 osób.
Alina Gierak