PolskaWakacyjny kurs dojenia turystów

Wakacyjny kurs dojenia turystów

Porcja frytek za 8 zł, a może lody za 21 zł? Takie ceny proponują wakacyjni sprzedawcy.

Wakacyjny kurs dojenia turystów
Źródło zdjęć: © PAP

22.07.2011 | aktual.: 26.07.2011 08:16

100 g frytek za 8 zł, a może trzy kulki lodów za 21 zł? Takie ceny proponują turystom wakacyjni sprzedawcy. Zjedzenie pełnego obiadu za kwotę niższą niż 60 zł jest równie trudne jak znalezienie skrawka wolnego miejsca na plaży. Przed wyjazdem sprawdź, co może cię zaskoczyć na urlopie.

Łóżko za osiem stów

Sezon letni to prawdziwa żyła złota dla osób związanych z biznesem turystycznym. Okres od czerwca do września jest najczęściej jedyną okazją do wielkiego zarobku. Obroty dużych hoteli w letnich kurortach w Polsce sięgają milionów złotych. Przedsiębiorcy zakładający firmy w miejscach licznie odwiedzanych przez turystów podbijają ceny nawet sześciokrotnie i starają się wyciągnąć jak największe sumy za oferowane usługi. Taka sytuacja dotyczy również punktów gastronomicznych czy sklepów.

Według sondażu przeprowadzonego przez firmę Payback Consumer Monitor, aż 60% Polaków zamierza w tym roku spędzić wakacje w domu. Głównym powodem są wysokie koszty podróżowania, zakwaterowania oraz wyżywienia. Większość z pozostałych 40%, planując wakacyjne wydatki, stara się nie przekroczyć kwoty 1,2 tys. zł na członka rodziny. Z powodu zawirowań gospodarczych oraz politycznych o wiele mniejszym zainteresowaniem będą się cieszyły wyjazdy zagraniczne do krajów do tej pory obleganych przez turystów, m.in. do Egiptu czy Grecji, co daje wielką szansę polskiej turystyce. Spośród Polaków zamierzających udać się na urlop aż 90% planuje pobyt w kraju. Według Instytutu Turystyki oznacza to zwiększenie przychodów w branży turystycznej o 80-100 mln zł.

Dodatkowe zyski przyniosą turyści zagraniczni, których ma być o 5-6% więcej niż w 2010 r. W zeszłym roku łącznie przyjechało ich 12,5 mln, z czego ok. 70% w okresie letnim. Najliczniej przyjeżdżają do nas Rosjanie i Niemcy, a ich obecność skłania przedsiębiorców i handlarzy do dodatkowego windowania cen. Przeciętny zysk, który po okresie wakacyjnym wpływa na konto właściciela kilku pokoi do wynajęcia we Władysławowie, waha się od 100 do 180 tys. zł. Za miejsce do spania nad polskim morzem trzeba zapłacić od 15 do 800 zł za dobę. Za najniższą cenę dostaniemy kawałek ziemi na rozbicie namiotu. Za takie luksusy jak korzystanie z łazienki, aneksu kuchennego czy elektryczności należy dopłacić przeważnie od 3 do 10 zł. Cena wynajęcia domku letniskowego to już 120-350 zł za dobę, ale ponieważ wygodnie zmieści się w nim średnio sześć-siedem osób, wychodzi niewygórowana suma 20- -50 zł od osoby. Chcąc spać w ośrodku wypoczynkowym czy pensjonacie, musimy liczyć się z kosztem od 60 do 350 zł za dobę. Właściciele hoteli
i pensjonatów przygotowują oczywiście na wakacje specjalne cenniki. Jeden z pensjonatów na Półwyspie Helskim w okresie od maja do października ustalił stawkę 350 zł za dobę, podczas gdy przez resztę roku obowiązuje cena 250 zł. Najdroższe są hotele, apartamenty oraz wille, zazwyczaj usytuowane bezpośrednio przy plaży. Tu ceny sięgają 250-800 zł od osoby. Co ciekawe, popyt na wynajem willi nie słabnie od wielu lat, analitycy rynku zaś spodziewają się podwyższonego zainteresowania tego typu stancjami. Również hotele o najwyższym standardzie od kilku lat przeżywają w okresie wakacyjnym hossę. Ceny pobytu na Warmii i Mazurach czy w górach są porównywalne do tych na Wybrzeżu. Na wynajem pokoju w Zakopanem i w jego okolicach musimy przeznaczyć od 25 do 50 zł. Wynajem domku to koszt 40-90 zł. Plusem wakacji w górach jest możliwość znalezienia miejsca na uboczu, z dala od turystycznego zgiełku, co jest mało prawdopodobne nad morzem czy na Mazurach. W górach również obowiązuje specjalny cennik wakacyjny. Za wjazd
kolejką na Kasprowy Wierch musimy latem zapłacić 47 zł, a nie 40 zł jak poza sezonem.

Przebitka na frytkach

Jak najwięcej na turystach chcą też zarobić osoby zajmujące się gastronomią. Za 100 g frytek w centrum Władysławowa niektórzy sprzedawcy ustalają cenę na poziomie 7 czy 8 zł! Amatorom piwa nie przypadną do gustu ceny w ogródkach piwnych rozstawianych na plaży. Jeżeli ktoś spodziewał się, że za pół litra chmielowego napoju zapłaci mniej niż 7 zł, jest w błędzie. Podobna sytuacja zdarzy się w centrum Zakopanego. Problem pojawia się, gdy chcemy spróbować podhalańskiego specjału – oscypka. Góralskie oscypki są drugim polskim produktem (po bryndzy podhalańskiej) chronionym przez prawo unijne. Cena hurtowa za mały serek, czyli porcję 50-gramową, wynosi 50-65 gr, ale na zakopiańskich straganach nie kupimy go taniej niż za 2-3 zł, co daje sześciokrotną przebitkę! Nieodłącznym symbolem plaży, oprócz ręcznika kąpielowego oraz morza, są lody i gofry. Jednak jak można przyjąć na chłodno kwotę 21 zł, którą życzą sobie sprzedawcy na Półwyspie Helskim za trzy gałki lodów z bitą śmietaną? Nie mniej intratna jest sprzedaż
gofrów. Suchego dostaniemy średnio za 2,5 zł. Jeśli zechcemy skorzystać z dodatków: bitej śmietany czy dżemu, przyjdzie nam zapłacić ok. 10 zł.

Nie samymi smakołykami jednak człowiek żyje, czasem musi zjeść coś konkretnego, aby nabrać sił przed zdobywaniem następnych szczytów czy przepływaniem kolejnych kilometrów. Obiad składający się z dania głównego oraz surówek w popularnej stołówce czy w bistrze to wydatek 10-30 zł. Jeżeli skusimy się na rybę jako danie główne w jednej z wielu nadmorskich smażalni, musimy zapłacić 20-40 zł. Najzabawniejszą propozycją, jaką spotkamy w karcie jednej z restauracji w Wiśle, jest placek węgierski po wyjątkowo „promocyjnej” cenie. Za 180 g placka zapłacimy 28 zł, jeżeli chcielibyśmy dołączyć do zestawu surówkę, konieczna jest dopłata 8 zł. Także specjały włoskiej kuchni – pizze i makarony – oferowane są po „wakacyjnych” cenach. Mała pizza w nadmorskich kantynach kosztuje 25-35 zł, czyli przeciętnie 10-15 zł więcej niż taka sama pizza tego samego rodzaju w innym regionie. Za 200-gramową porcję spaghetti zapłacimy 30-50 zł. Podsumowując, w restauracji obiad dla jednej osoby kosztuje minimum 60 zł!

W górach ceny też wakacyjne. Za kiełbaskę na gorąco w schronisku nad Morskim Okiem trzeba zapłacić 12 zł, za herbatę 5 zł, o 2 zł droższa jest kawa. W popularnym Murowańcu na Hali Gąsienicowej porcja smażonej kiełbasy z chlebem to już 15 zł.

Niewiele można zaoszczędzić, robiąc zakupy w sklepie spożywczym. Za 1,5-litrową butelkę wody niegazowanej, która średnio kosztuje 2-2,5 zł, w kurortach będziemy musieli zapłacić o 1-1,5 zł więcej.

Kilka stów na atrakcje

Turysta wyspany i najedzony pragnie atrakcji. A to kolejne wydatki. Tydzień nauki windsurfingu w Chałupach kosztuje 590-690 zł za cztery godziny lekcji dziennie. Jeśli chcemy poszaleć na skuterze wodnym, musimy przygotować 100 zł za 15 minut. W tej sytuacji za promocyjną można uznać oferowaną w Dźwirzynie cenę godziny jazdy na quadzie – 120 zł czy 25 zł za 10-minutową przejażdżkę na bananie ciągniętym przez motorówkę.

Rozrywki kulturalne też nie są tanie. Na pocieszenie pozostaje fakt, że nadmorskie słońce, piękne jeziora, lasy oraz widoki ze szczytów gór wciąż są za darmo. Nie wszedł na szczęście w życie pomysł ministra środowiska Tomasza Podgajniaka z 2005 r., który wydał rozporządzenie, że wstęp na plażę na terenie parku narodowego – a np. na wyspie Wolin lub w okolicach Łeby większość plaż jest tak położona – będzie kosztował 6 zł. Wówczas czteroosobowa rodzina musiałaby płacić 24 zł za jednorazowe wejście. Jeśli chcieliby korzystać z plaży dwa razy dziennie, wydatek rośnie do 48 zł, czyli 672 zł za dwutygodniowy słoneczny urlop.

Szymon Wcisło

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)