PolskaWakacje za darmo? Może to i lepiej!

Wakacje za darmo? Może to i lepiej!

Przez niemal trzy miesiące posłowie i senatorzy nie mają wiele do roboty.
Spotkają się tylko w rocznicę Sierpnia. Ale pieniądze będą brać do końca.

29 lipca zakończyło się ostatnie z merytorycznych posiedzeń Sejmu. Od tej chwili, praktycznie do połowy października, posłowie mają wolne. Pokoje w poselskim hotelu muszą opuścić w dniach od 12 do 16 X. Jednak za kwartał nicnierobienia, nadal będą brać wynagrodzenie z kieszeni podatników. Szacunkowo każdy z nich zarobi w ten sposób w tym czasie po blisko 30 tys. zł. Pechowcy, którzy nie załapią się na reelekcję, dostaną także odprawy "na otarcie łez - w wysokości 30 tys. zł brutto na głowę. Czy to fair wobec podatników?

- To skandal i zarazem jeden z istotnych powodów, dla których wyszedłem z klubu i z partii - sroży się Jerzy Szteliga, poseł niezrzeszony: - Przypominam, że 6 maja złożyłem na posiedzeniu klubu wniosek o to, by zostać zwolnionym z dyscypliny głosowania jak marszałek Cimoszewicz, gdy ważyły się losy pomysłu skrócenia kadencji Sejmu! Bo - jak mówiłem - nie chciałbym, by właśnie przez ten okres, jaki jest przed nami, ktokolwiek z podatników patrzył na nas, więc i na mnie, jak na lesera żyjącego dostatnio za nieróbstwo! Przegrałem wtedy z klubem, z partią, ale przede wszystkim, jak sądzę, z pokaźną grupą posłów-dietetyków. Czyli tych, dla których ważne było branie pieniędzy z kasy tak długo, jak się da.

Jerzy Czerwiński, poseł Ruchu Katolicko-Narodowego, ma w tej sprawie odmienne zdanie: - Dietetyków było wtedy w Sejmie nie więcej niż dwadzieścia kilka osób. Zatem wniosek o skrócenie kadencji przepadł "dzięki SLD i nie mieszajmy faktów. Czy powinniśmy mieć płacone za dalsze sprawowanie funkcji poselskich? To ja mam pytanie: a czemu Sejm nie zbiera się na kolejne posiedzenia, żeby pracować nad ustawami ważnymi dla ludzi? I odpowiadam: bo tak zdecydował marszałek Cimoszewicz, tworząc zarazem sytuację, gdy nowe ustawy nie mogą być podejmowane, a prezydent, gdy zechce zawetować jakąkolwiek z już podjętych, nie napotka żadnego oporu. Ale ja nie zaprzestałem pracy. Piszę teraz wniosek o Trybunału Konstytucyjnego, spotykam się z ludźmi, załatwiam ich sprawy, dlatego nie mam poczucia, że biorę jakiekolwiek pieniądze za nic. Jeśli zaś ktoś chciałby się dowiedzieć, czemu parlamentarzyści mają tak długi urlop, powinien pytać o to marszałka Cimoszewicza. To skutek jego decyzji i planu pracy Sejmu.

- A może to i lepiej, że Sejm nie obraduje w trakcie kampanii wyborczej - żartuje poseł Henryk Kroll z Mniejszości Niemieckiej: - Dwa ostatnie posiedzenia izby to był festiwal głosowań pod wyborczą publikę i gdybyśmy mieli jeszcze kilka posiedzeń, nie wiadomo, co byłoby tańsze: płacenie posłom za nie robienie niczego, czy za ich wyborcze obietnice? Zdaniem Krolla teza, że brak posiedzeń Sejmu jest powodem, by kwestionować prawo posłów do zarobków jest naciągana: - Praca posła to nie tylko wyjazdy do stolicy. Poseł to posłaniec, który zanim pojedzie do Warszawy musi rozeznać potrzeby ludzi w swoim okręgu. I to właśnie robię, bo nawet nie zaplanowałem na najbliższy czas urlopu. Znów żona, jedyna osoba, której się boję, będzie miała pretensje...

Lider Platformy Obywatelskiej, Leszek Korzeniowski, także przypomina, że jego partia opowiadała się za tym, by wybory odbywały się na wiosnę, zatem kadencja parlamentu uległa skróceniu: - Nowy rząd realizowałby budżet ustalony przez siebie, zatem zgodny z wyborczymi zapowiedziami, a jako podatnicy zaoszczędzilibyśmy rzeczywiście na pensjach płaconych nam, posłom, w najbliższych martwych politycznie miesiącach. W opinii Korzeniowskiego dałoby się policzyć, ile bezsensownie wydanych pieniędzy z budżetu wynikło z wyniku głosowania, które odbyło się w Sejmie 6 maja: - Spotkały się dwie kalkulacje: eseldowska, obliczona na przeczekanie najgorszych notowań w historii tej partii, i opcja posłów-dietetyków, chcących po prostu mieć płaconą kasę jak długo to możliwe. Skutek mamy w tej chwili w kpiarskich pytaniach mediów, za co bierzemy pieniądze...

Józef Tomala, poseł niezrzeszony (przedtem Samoobrona), wstrzymał się wtedy od głosowania: - Mam dość polityki. Nie chcę już ludziom obiecywać Bóg wie czego, bo w Sejmie nie liczą się intencje, lecz siła wynikająca z liczebności. Dlatego zgodnie z prawem dotrwam do końca kadencji i nie będę się starał o reelekcję. Moje gospodarstwo podupadło, bo "pańskie oko konia nie tuczyłoś. Chcę to zmienić i wycofać się z polityki.

Źródło artykułu:WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)