Wagon bez specnadzoru
Po czwartkowym walnym zgromadzeniu
akcjonariuszy wiemy tyle, że ostrowski Wagon niemal na pewno czeka
upadłość. Jego los spocznie więc w rękach syndyka - komentuje
"Gazeta Wyborcza".
Oznacza to, że wysiłki pracowników, lokalnych posłów i rządu, by ratować firmę, poszły na marne - ocenia dziennik. Bo upadłość to loteria, w której państwo już nie będzie mogło pomóc. Jedyny plus na dziś to pewność, że pracownicy Wagonu otrzymają po ogłoszeniu upadłości zaległe pensje z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych - pisze Rafał Kalukin.
Historia Wagonu to ciąg podejrzanych wydarzeń - uważa publicysta "Gazety Wyborczej". Dlaczego dobry zakład sprzedano słowackim "biznesmenom", powiązanym z mafią i mającym jak najgorszą reputację w swoim kraju? Gdzie były wtedy polskie specsłużby, tak ostatnio gorliwe w tropieniu "afer"? Co robił przedstawiciel skarbu państwa (25% akcji Wagonu), gdy za granicę wyciekały drenowane z firmy grube miliony, a fabryka wpadała w długi? Dlaczego tolerował takiego "fachowca", jak prezes Marian Prieditis? - pyta Kalukin.
Na te pytania trzeba odpowiedzieć - twierdzi komentator. Równie ważne jest też, by dalsza droga Wagonu przez kryzys przebiegała ponad wszelkimi podejrzeniami. Bez udziału syndyków o podejrzanych powiązaniach i werdyktów skreślających najkorzystniejsze oferty - konkluduje publicysta "Gazety Wyborczej". (jask)
Więcej: rel="nofollow">Wagon bez specnadzoruWagon bez specnadzoru