W Witebsku powołano akceptowany przez władze oddział ZPB
W Witebsku powołano w piątek oddział Związku
Polaków na Białorusi, podległy zarządowi organizacji,
akceptowanemu przez władze białoruskie. Witebsk był już ostatnim
większym ośrodkiem, w którym kierownictwo ZPB należało dotąd do
zwolenników nie uznawanej przez Mińsk prezes Andżeliki Borys.
Dotychczasowy oddział obwodowy ZPB w Witebsku władze zlikwidowały w środę, uzasadniając decyzję "poważnym naruszaniem prawa" przez zarząd. Na zebraniu założycielskim w piątek powołano nowy oddział miejski, na którego prezesa został wybrany Stanisław Domaniecki, pracownik przedsiębiorstwa księgarskiego "Obłkniga". Był jedynym kandydatem.
Jak poinformowała prezes zlikwidowanego oddziału Alicja Gaustowa, w zebraniu założycielskim uczestniczyło kilkanaście osób. Obrady, w których wzięły udział przedstawicielki lokalnego urzędu obwodowego, prowadził przybyły z Grodna Eugeniusz Skrobocki, wiceprezes nie uznawanego przez rząd Polski zarządu ZPB, kierowanego przez Józefa Łucznika. W dyskusji ostro krytykowano dotychczasową prezes, zarzucając jej malwersacje finansowe.
Miejscowi działacze z kręgu Andżeliki Borys przypuszczają, że powołanie nowego oddziału w Witebsku może mieć na celu przejęcie Domu Polskiego, na którego remont Wspólnota Polska wyłożyła ponad 300 tys. dolarow.
Likwidacja oddziału oznaczała zerwanie umowy o wieczystą dzierżawę budynku, w którym mieścił się Dom Polski im. Jana Pawła II. Ten nowy, potiomkinowski, fikcyjny oddział związku został utworzony po to, by władze nie musiały zwracać Polsce kosztów remontu - powiedział rzecznik nie uznawanego przez Mińsk zarządu ZPB Andrzej Pisalnik.
W tej chwili na Białorusi nie pozostał już ani jeden większy oddział Związku Polaków, w którym władzy nie przejęliby działacze z kręgu Łucznika; część oddziałów zlikwidowano, w części przeprowadzono konferencje sprawozdawczo-wyborcze, na ktorych wybrano zarządy popierane przez władze białoruskie.
Pisalnik zwrócił uwagę, że w nowych oddziałach jest o wiele mniej działaczy niż w dawnych. Według niego, tam gdzie organizacje miejskie liczyły przedtem po kilkaset osób, pozostało zaledwie 10- 20 członków. Wiemy o tym, bo utrzymujemy z nimi kontakty. Jeździmy w teren na spotkania opłatkowe i większość dotychczasowych działaczy zapewnia nas, że nie czują się członkami nowego związku, kierowanego przez pana Łucznika - powiedział Pisalnik.
Przed nieuznawanym przez rząd Polski zjazdem ZPB w Wołkowysku, na którym Józef Łucznik został prezesem, organizacja - jak ocenia Pisalnik - liczyła 25-30 tys. członków i miała ponad 100 oddziałów.
Łucznik twierdzi, że w związku jest obecnie blisko 10 tys. osób. Według niego, likwidacja oddziału w Witebsku jest wynikiem kontroli prowadzonej przez władze białoruskie we wszystkich oddziałach ZPB w kraju. W decyzji o likwidacji zarzucono witebskiemu zarządowi, że nie organizował konferencji sprawozdawczo-wyborczych i działał niezgodnie ze statutem.