W USA są klasy o zaostrzonym rygorze
Na marginesie najnowszych propozycji
Ministra Oświaty dotyczących utworzenia w gimnazjach klas z
podziałem na płeć, a także wyeliminowania przejawów przemocy i
agresji wśród uczniów, "Nasz Dziennik" rozmawia z przewodniczącym
Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność", Stefanem
Kubowiczem.
02.11.2006 02:50
Problem młodych osób w wieku od 13 do 15 lat polega na tym, że dziewczęta szybciej dorastają psychicznie i fizycznie. W takiej sytuacji chłopcy chcą czymś imponować, co rodzi pewne warunki, które wzmacniają to, co obecnie jest bardzo widoczne w polskich szkołach. Jednak utworzenie klas niekoedukacyjnych na pewno nie wyeliminuje wszystkich kłopotów - mówi Kubowicz.
Jego zdaniem należy doprowadzić do tego, żeby nie było łączenia szkół w zespoły, czyli szkoły podstawowej z gimnazjum albo gimnazjum z liceum. Po drugie, należałoby wyeliminować problem dużych szkół, gdzie znajduje się kilka tysięcy uczniów, ponieważ to rodzi dodatkowe atrakcje i pojawiają się tam dodatkowe grupy. Niekorzystne dla prawidłowego rozwoju są też zbyt liczne klasy.
Zapytany co sądzi o wprowadzeniu szkół ze specjalnym nadzorem, w celu odizolowania tych uczniów, którzy wykazują najbardziej patologiczne zachowania, Kubowicz odpowiada: Analizując tę propozycję ministra edukacji, myślę o tych, którzy chcą się normalnie uczyć, a nie mają do tego warunków ze względu na chuliganów, którzy demoralizują innych. W takich sytuacjach pojawia się pytanie, kto ma większe prawa: zbrodniarz czy ten, na kim tę zbrodnię wykonano? U nas jakby wciąż jest tak, że nienormalni mają więcej praw. Przykłady klas o zaostrzonym rygorze mamy w Stanach Zjednoczonych. Zatem jeżeli u nas resort edukacji chce wprowadzić takie rozwiązania, to powinniśmy je rozważyć z myślą o tych uczniach, którzy nie mają szans na normalną naukę. (PAP)