W USA nie będzie wymuszonej integracji rasowej w szkołach?
Amerykański Sąd Najwyższy podważył
legalność programów zmierzających do większej integracji rasowej w
szkołach, w ramach których wiele okręgów szkolnych w USA rozdziela
miejsca w szkołach, kierując się kryteriami rasy uczniów.
29.06.2007 | aktual.: 29.06.2007 18:35
Programy te mają na celu przeciwdziałanie wtórnej segregacji rasowej, tzn. koncentracji młodzieży murzyńskiej w niektórych szkołach, natomiast młodzieży białej w innych, z reguły "lepszych" i zamożniejszych dzielnicach. Prowadzi to do powiększania się nierówności poziomu szkół i w efekcie do zmniejszania się szans życiowych Afroamerykanów.
Jednak konserwatywna większość w Sądzie Najwyższym (rezultat polityki nominacyjnej prezydenta George'a W. Busha) orzekła w czwartek - stosunkiem głosów 5 do 4 - że programy integracji szkolnej, które otwarcie posługują się kryteriami rasy, naruszają konstytucyjną zasadę równości obywateli wobec prawa.
Niedawno mianowany konserwatywny prezes Sądu Najwyższego John G. Roberts w pisemnym uzasadnieniu decyzji argumentował nawet, że wspomniane programy są sprzeczne ze słynnym orzeczeniem Sądu z 1954 r., tzw. precedensem Brown v.Board of Education (Brown przeciw Radzie Oświatowej), który zakazał segregacji rasowej w szkołach w USA.
Według Robertsa programy te faktycznie stosują swego rodzaju rasizm, podczas gdy w rozdzielaniu miejsc w szkołach należy być "ślepym na kolor" skóry uczniów. Ponadto "z dyskryminacją rasową należy walczyć wprost", a nie próbując narzucić szkołom wymuszoną integrację.
Stanowisko to skrytykował nawet sędzia Anthony M. Kennedy, który wprawdzie głosował z większością, ale w swej opinii zgłosił wotum separatum wobec prezesa. Napisał, że "w pewnych wypadkach czynnik rasy może być brany pod uwagę" w polityce rozdzielania miejsc w szkołach i okręgi szkolne powinny odnieść się do "problemu faktycznej resegregacji w oświacie".
Decyzję Sądu Najwyższego potępiły środowiska liberalne w USA oraz wszyscy kandydaci do nominacji prezydenckiej w Partii Demokratycznej. Komentowali ją na gorąco w czasie debaty telewizyjnej w czwartek wieczorem na "czarnym" Uniwersytecie Howarda w Waszyngtonie.
Liberałowie krytykują argumentację sędziego Robertsa i przywołanie przez niego precedensu z 1954 roku jako rozumowanie oderwane od kontekstu. W latach 50. na południu USA panowała bowiem - przypominają - usankcjonowana prawem segregacja i dyskryminacja rasowa i ówczesna decyzja sądu miała temu przeciwdziałać.
Organizacje konserwatywne przyklasnęły natomiast orzeczeniu Sądu Najwyższego.
Sąd słusznie postanowił, że dzieci nie powinny być postrzegane przez pryzmat koloru skóry, tylko traktowane jako jednostki - powiedziała prawniczka z Pacific Legal Foundation Sharon Browne. (js)
Tomasz Zalewski