W trumnie Anny Walentynowicz nie było różańca
Po otwarciu trumny - jeszcze w Krakowie - nie znaleźliśmy różańca. Jeśli okaże się, że to ciało babci, to znaczy, że okradano ludzi, którzy nie żyli - mówi w rozmowie z RMF FM wnuk Anny Walentynowicz, Piotr.
20.09.2012 | aktual.: 20.09.2012 22:10
- Gdyby się okazało, że jest to nasza babcia, to fakt, że skradziono różaniec poświęcony przez samego papieża, jest czymś bestialskim. Nie wiem, jak to określić. To już trzeba być osobą pozbawioną człowieczeństwa, żeby dopuścić się takiego czynu, żeby zmarłą osobę okradać - dodał Piotr Walentynowicz.
W środę syn Anny Walentynowicz Janusz - który widział ciało - powiedział, że ekshumowane w Gdańsku szczątki nie są ciałem jego matki. Dziś już nie jest tego pewien, czeka na sekcję i wyniki badań DNA, które jednoznacznie to potwierdzą lub zaprzeczą. - Czekam z niecierpliwością na wyniki i mam nadzieję, że sekcja wykaże, że to drugie ekshumowane ciało, to ciało mojej mamy - mówił.
Pełnomocnik rodziny Anny Walentynowicz mec. Stefan Hambura poinformował, że rodzina Anny Walentynowicz nie ma pewności co do tożsamości ekshumowanej ofiary, której sekcja trwa. Serwis niezalezna.pl opublikował oświadczenie Janusza i Piotra Walentynowiczów, w którym czytamy: "Tak jak wczoraj byliśmy na sto procent pewni, że ciało na stole sekcyjnym nie jest ciałem naszej Mamy i Babci, tak dzisiaj nie możemy ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, że to ciało Anny Walentynowicz.
Mecenas Hambura dodaje, że należy teraz cierpliwie poczekać na wyniki badań DNA.
Ekshumacji ciała Anny Walentynowicz dokonano w poniedziałek w Gdańsku. Jej rodzina, po zapoznaniu się z rosyjską dokumentacją medyczną, miała bowiem wątpliwości, czy w grobie na pewno złożono ciało działaczki. Zdaniem krewnych zmarłej, rosyjski opis dotyczy innej osoby. Wczoraj ciało uznawane za należące do legendarnej działaczki Solidarności przebadano tomografem komputerowym w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie.