PolskaW tamtym wybuchu zginęło 20 górników. Dziś zabrzmiało Requiem

W tamtym wybuchu zginęło 20 górników. Dziś zabrzmiało Requiem

W trzecią rocznicę katastrofy w kopalni Wujek-Śląsk w Rudzie Śląskiej upamiętniono ofiary tej tragedii. W wyniku zapalenia i wybuchu metanu zginęło wówczas 20 górników, a 37 zostało rannych.

18.09.2012 21:00

Wieczorem, po mszy w miejscowym kościele pod wezwaniem Trójcy Przenajświętszej, podczas której zabrzmiało Requiem Mozarta, przed przypominającym katastrofę pomniku przy kopalni złożono kwiaty i zapalono znicze. Przyszli m.in. członkowie rodzin zmarłych górników oraz pracownicy poparzeni w wypadku, samorządowcy i reprezentanci górniczych władz.

Mszę odprawił katowicki arcybiskup senior Damian Zimoń. Wspominał dzień sprzed trzech lat, kiedy doszło do katastrofy, a także późniejszą mszę w intencji jej ofiar. Arcybiskup apelował wtedy do górniczych i rządowych władz o stworzenie w kopalniach Śląska "warunków, w których człowiek nie jest traktowany jak zasób ludzki, którym dysponuje się jak narzędziem produkcji".

Uczestnicy rocznicowych obchodów podkreślali, że trzy lata, jakie upłynęły od katastrofy, nie zabliźniły wszystkich ran. Wiele rodzin, które straciły w kopalni swoich bliskich, wciąż korzysta z pomocy społecznej.

Odsłonięty przed rokiem przy kopalni monument tworzą dwie blisko 3-metrowe granitowe płyty; pozostawiona między nimi przestrzeń układa się w postać górnika. Projektanci chcieli w ten sposób pokazać pustkę, jaka pozostała po zmarłych. Na jednej z płyt umieszczono ich nazwiska.

Postępowanie prowadzone przez nadzór górniczy wykazało, że do katastrofy przyczyniły się ludzkie błędy i naruszenie przepisów. W wyrobisku 1050 m pod ziemią przebywało zbyt wielu pracowników, rejon był nieodpowiednio przewietrzany, a chodniki przebiegające w pobliżu ściany wydobywczej - zbyt długie. W złym stanie były urządzenia, przede wszystkim przewody elektryczne. Prawdopodobnie z jednego z nich pochodziła iskra, która zapaliła metan.

Ustalenia nadzoru górniczego w dużej części znalazły potwierdzenie w śledztwie prokuratury, która uznała, że w kopalni były liczne nieprawidłowości, za które odpowiadają co najmniej 64 osoby. Śledczy nie znaleźli jednak żadnych dowodów, że to z ich winy doszło do tragedii. Dlatego w lipcu tego roku prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie katastrofy, kontynuując jednocześnie postępowanie dotyczące nieprawidłowości w kopalni w okresie prawie półtora roku przed wypadkiem. Wśród podejrzanych w tym wątku są m.in. były dyrektor kopalni i członkowie jej kierownictwa. Zarzuty nie dotyczą jednak samej katastrofy z 18 września 2009 r.

Zasadnicze śledztwo zostało umorzone, ponieważ prokuratorzy nie ustalili, aby istniał związek przyczynowy między zachowaniem człowieka a katastrofą. Z opinii biegłych wynika, że zapalenie i wybuch metanu miały charakter naturalny. Gaz zgromadził się w dużej pustce powstałej po eksploatacji węgla, skąd - w wyniku ruchu górotworu - uwolnił się do wyrobiska; tam doszło do jego samozapłonu i wybuchu - także iskra zapalająca mogła być następstwem tarcia górotworu. Wszystko trwało najwyżej półtorej sekundy.

Wśród podejrzanych w sprawie nieprawidłowości w kopalni są m.in. b. dyrektor kopalni Krzysztof K. (dopuścił do eksploatacji ścian wydobywczych mimo tego, że stan zainstalowanych tam maszyn i urządzeń stanowił zagrożenie dla górników), b. kierownik robót górniczych i kierownicy działów, główny elektryk, pracownicy dozoru różnych szczebli, inżynierowie i elektromonterzy. Stawiane im zarzuty dotyczą m.in. sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników, uporczywego naruszania praw pracowniczych i poświadczania nieprawdy w dokumentach. Większość podejrzanych nie przyznała się do winy. Może grozić im nawet 12 lat więzienia.

Do tragedii doszło 18 września 2009 r. około godz. 10.10 w wyrobisku 1050 m pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach. Krótko po katastrofie przypuszczano, że w kopalni doszło do zapalenia metanu. Później okazało się, że groźny gaz także wybuchł. Górników zabiły płomienie, sięgająca tysiąca stopni Celsjusza temperatura, podmuch i przemieszczająca się fala ciśnienia oraz atmosfera, która nie nadawała się do oddychania.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)