Trwa ładowanie...
01-10-2009 07:20

W szpitalu złamali nogę sparaliżowanemu mężczyźnie

– Mężowi połamali nogę w szpitalu, nic z tym nie zrobili i zostawili nas samym sobie – łamiącym się głosem opowiada Lucyna Rosiak z Płaczkowa koło Trzemeszna.

W szpitalu złamali nogę sparaliżowanemu mężczyźnieŹródło: WP.PL
d4k55yl
d4k55yl

Historia brzmi nieprawdopodobnie. Jednak jest prawdziwa – choć każda ze stron widzi ją inaczej.

Józef Rosiak całe dorosłe życie spędził na wózku inwalidzkim. Wypadek, jakiemu uległ 35 lat temu spowodował paraliż połowy ciała.

Pierwsze nieszczęście zdarzyło się 8 lat temu. Sąsiad pomagając panu Józefowi pokonać wózkiem kilka schodków do mieszkania, wywrócił go. Rosiak złamał nogę. Trafił do szpitala w Inowrocławiu, gdzie zakażono go… właściwie nie wiadomo czym.

– Gronkowca mu wszczepili – twierdzi żona. W dokumentacji medycznej jednak nie ma śladu po badaniach w kierunku tej bakterii. Rana po operacji zaczęła się jątrzyć.

d4k55yl

– Lekarze nic nie robili, a mąż był w coraz gorszym stanie – opowiada Lucyna Rosiak. – Córka mówiła „ojciec nam odchodzi” a lekarze: „czego wy chcecie? robimy wszystko, co możemy”. Zabraliśmy męża stamtąd, do szpitala aż za Wrocław. I tam usłyszałam od profesora, że konieczna będzie amputacja. „Albo do dołu z nogą, albo życie bez nogi” powiedział. Myślałam wtedy, że nic gorszego mnie już nie spotka.

Teraz jednak wie, że się myliła. Na początku lipca Józef Rosiak trafił do szpitala wielospecjalistycznego w Gnieźnie. Miał mieć przeprowadzony zabieg, który okazał się być zbędny. Czekał na transport do domu. Pielęgniarki, które miały go przenieść z łóżka na wózek, wezwały noszowego do pomocy przy ciężkim mężczyźnie.

– A on wskoczył na łóżko, chciał dźwignąć męża, ale się na niego przewrócił – opowiada Lucyna Rosiak. – A że noga była podwinięta, więc pod ciężarem ich obu się złamała.

Sparaliżowany Józef Rosiak bólu nie czuł, ale złamanie było ewidentne. Został więc w szpitalu. Na dwa miesiące.

d4k55yl

– Nic lekarze nie robili – oburza się kobieta. – Męża trzeba obracać, więc go na tej złamanej nodze kładli. Dopiero po tygodniu podłożyli pod nogę rynienkę z gipsu. A z końcem sierpnia wypisali do domu. Dopiero w domu popatrzyłam na zdjęcia rentgenowskie – noga się zrosła w kształt iksa. Na krzyż. No jak można tak człowieka potraktować!

Rosiakowie wrócili do domu i zaczął się dramat.– Wezwałam lekarza rodzinnego, a on załamał ręce – mówi Lucyna Rosiak. – I powiedział, jeszcze, że mam uważać, żeby wystająca kość nie przebiła skóry.

To, co wydarzyło się w szpitalu oburzyło Annę Bernaś, kuzynkę Lucyny Rosiak. Kobieta zapowiedziała, że nie zostawi tej sprawy niezałatwioną. Zgłosiła sprawę na policję, zawiadomiła rzecznika odpowiedzialności zawodowej, okręgową izbę lekarską i kilkanaście innych instytucji. Rozmawiała również z dyrekcją szpitala, ale nie uzyskała z ich strony żadnej deklaracji pomocy.

d4k55yl

– Alarmowaliśmy w wielu miejscach i cisza – opowiada nam kobieta. – Dopiero po interwencji mediów coś się zmieniło. Po wizycie ekipy telewizyjnej w szpitalu, okazało się, że Józef Rosiak może w każdej chwili wrócić na oddział. Od ręki załatwiono transport. Od przeszło dwóch tygodni mężczyzna znów leży na oddziale chirurgii.

– I mówią, że nic się nie da zrobić – dodaje żona. – Mówili o amputacji, ale wtedy mąż już będzie skazany na leżenie. Do tej pory mógł siadać, noga służyła mu za stabilizator. Teraz nawet tego nie będzie mógł robić.

– Jeśli ktoś przez 35 lat nogi nie używa, to ona się demineralizuje, dochodzi do odwapnienia, odbiałczenia i zrzeszotnienia kości – tłumaczy Włodzimierz Pilarczyk, dyrektor szpitala w Gnieźnie. – I jeśli się ją nadmiernie obciąży, to noga pęknie. Wypadki się zdarzają. – Nieprawdą natomiast jest, że nic nie robiono podczas pierwszego pobytu pacjenta. Był kilkakrotnie konsultowany ortopedycznie i wszyscy potwierdzali, że nasze postępowanie było prawidłowe. Założono wówczas opatrunek derotacyjny – twierdzi Pilarczyk i dodaje: – Operacyjne rozwiązanie sprawy nie wchodziło w grę – pacjent był hospitalizowany z powodu zakażenia urologicznego. Pojawienie się obok świeżej rany to stuprocentowe zakażenie. Poza tym, ani blachy, ani śruby kości pana Rosiaka nie utrzymają. Chcieliśmy doprowadzić do zrostu i to nam się udało. W tej chwili w miejscu złamania jest tzw. zrost kliniczny. Klasyczny zrost, rozpoznawalny na zdjęciu rentgenowskim następuje po 3-6 miesiącach. Zdaję sobie sprawę z tego, że to jest krzywe
zrośnięcie – nigdy jednak proste nie będzie, bo doszło do zrzeszotnienia kości – twierdzi.

d4k55yl

Skoro jednak nic się nie da już zrobić, dlaczego pacjent został ponownie przyjęty do szpitala? Dyrektor twierdzi, że było to wymuszone. – To wynik interwencji mediów oraz złej oceny sytuacji przez lekarza rodzinnego – mówi Pilarczyk. – Mamy świadomość, że do wypadku doszło w naszej placówce, ale zrzucanie na nas całej odpowiedzialności to nieporozumienie.

Lekarze nie są zachwyceni szumem, jaki powstał wokół ich pacjenta. Po raz pierwszy w ich wyjaśnieniach pojawił sie termin „nieszczęśliwy wypadek”. Wcześniej całą winą za złamanie, jak je nazywali „patologiczne”, obarczany był zły stan kości Rosiaka.– W ogóle chcieliby nam zamknąć usta – dodaje żona mężczyzny. – Mąż stale słyszy, że powinien powstrzymać to wszystko, co „rozpętał”.

Wczoraj po raz pierwszy od lipcowego zdarzenia udało się posadzić Józefa Rosiaka na wózku. – Jeśli tak dalej pójdzie, to może stąd wkrótce wyjdziemy – cieszy się Lucyna Rosiak.

Historię pana Józefa można będzie obejrzeć dziś o godz. 18.15 w programie „Do załatwienia” na antenie TVP Poznań. Dalszy ciąg – na naszych łamach w sobotę.

d4k55yl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4k55yl
Więcej tematów