W szpitalu im. Kopernika brakło chemii dla chorych na nowotwory
42-letni Witold Kozłowski, mieszkaniec Górnej, w piątek powinien otrzymać kolejną dawkę chemii dożylnej w poradni onkologicznej szpitala im. Kopernika. Nie dostał, bo leku zabrakło.
W podobnej sytuacji jest wielu cierpiących na nowotwory pacjentów. Konsekwencją przerwania kuracji mogą być nawet przerzuty nowotworów. Pan Witold zachorował w ubiegłym roku na raka trzustki. Guza nie można było zoperować z powodu cukrzycy, na którą mężczyzna od kilku lat choruje. Dla niego - zdaniem lekarzy onkologów - jedyną formą leczenia nowotworu była chemia dożylna.
- Od stycznia otrzymywałem ją średnio trzy razy w miesiącu. W czerwcu chemii zabrakło i miałem trzy tygodnie przerwy. W piątek, 25 lipca, miałem dostać kolejną dawkę leku. Poszedłem do lekarza prowadzącego i dowiedziałem się, że leku nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. Zdenerwowany sytuacją doktor twierdził, że nie powinno jej braknąć dla tych, którzy już rozpoczęli kurację - opowiada chory. W sobotę udało się nam skontaktować z dyrektorem szpitala, prof. Januszem Tazbirem. - To niemożliwe - usłyszeliśmy od dyrektora. - Jestem w Suwałkach, ale w poniedziałek rano wyjaśnię sytuację.
(imię chorego zmieniliśmy na jego prośbę)
(lb)