W Szarm el‑Szejk nastrój przygnębienia
Turyści w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk, gdzie doszło do ataków terrorystycznych, są przygnębieni. Wielu z nich chce jednak zostać w Egipcie - powiedział instruktor nurkowania Jan Dudziński, przebywający w tym kurorcie.
Nikt się czegoś takiego nie spodziewał. To było naprawdę bardzo spokojne miejsce, czuliśmy się tu bardzo bezpieczni - podkreślił w rozmowie Dudziński.
Rano w hotelu poinformowano go, że w kurorcie doszło do eksplozji bomb. Nurkowie, którzy mieszkają w pobliżu miejsca eksplozji mówili, że słyszeli silne wybuchy. Z okien budynków i samochodów wyleciały wszystkie szyby. Przyjechało wiele wozów strażackich, karetek pogotowia, policji - powiedział.
Podkreślił, że w sobotę wypłynęło na Morze Czerwone mniej łodzi z turystami niż zwykle. Widać, że część osób pozostała w hotelach. Z tego co wiem, mają jednak zamiar wypłynąć jutro. Mimo wszystko chcą zostać w Egipcie - dodał.
Przypomniał, że po ubiegłorocznym zamachu terrorystycznym w Tabie (w hotelu Hilton, zginęły wówczas 34 osoby) wielu turystów wyjechało z Egiptu. Egipcjanie żyją z turystyki, jeśli nie ma turystów, wszystko pada - podkreślił.
W sobotnich zamachach w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk zginęły co najmniej 83 osoby, a ponad 200 odniosło rany. Z dotychczasowych informacji uzyskanych przez polską ambasadę wynika, że nikt z Polaków (wypoczywa ich tam ok. 1700) nie zginął ani nie został ranny.