W Sudanie jedzą korę i gotowane liście. Możecie im pomóc
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W Sudanie Południowym dzieci codziennie umierają z głodu. W regionie panuje susza, a co gorsza, trwa krwawa wojna domowa. W sumie zginęło już tam ponad 380 tysięcy osób, a śmiertelność dzieci jest jedną z najwyższych na świecie. Czytelniczki i czytelnicy WP, wraz Polskim Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), mogą kupić żywność dla głodujących dzieci. Jedna porcja to tylko 2 zł 50 gr.
Apelujemy do Polaków/czytelników WP o pomoc na stronie pcpm.org.pl/sudan
- PCPM to fundacja, która niesie ratującą życie pomoc w konkretnym ośrodku dożywiania w Gordhim w Sudanie Południowym.
- Zebrane środki przeznaczymy w całości na zakup żywności terapeutycznej i leków (jedna porcja żywności terapeutycznej kosztuje 2,5 zł).
Sebastian Łupak: Jak się czuje człowiek w 50-stopniowym upale?
Kamil Ewertowski, PCPM: To jest nie do wyobrażenia. Robi ci się niedobrze, po prostu chce ci się wymiotować. Ciężko oddychać. Powietrze nie cyrkuluje. Oczy od razu zalewa pot, skóra parzy…
To właśnie pora sucha w Sudanie Południowym. Trwa kilka miesięcy…
Obszary w tym czasie - czyli poza porą deszczową - są w zasadzie pustynne. No po prostu patelnia bez kropli wody. 50 stopni w słońcu. Ziemia wyschnięta. Wokół leżące bydło, które dawno padło z głodu. Ciężko coś tam wyhodować. Mają tam jakieś uprawy sorgo, ale to jest mała działeczka, ogródeczek. To jest wysuszone, poniszczone.
Jak w tym upale żyją ludzie?
Wiele osób prowadzi dalej koczowniczy tryb życia, ale są też małe osady, wioseczki takie jak Gordhim. Nie wszyscy nadają się do wędrówki w poszukiwaniu wody, jedzenia czy pracy w takich warunkach. Ci co muszą, po prostu zostają. Ich dzieci chodzą do lokalnej szkoły, a dziadkowie też nie przejdą tylu kilometrów. Poza tym to są obszary walk plemiennych między sąsiadującymi prowincjami, więc jest niebezpiecznie. Przejedziesz kilkadziesiąt kilometrów i ludzie już mówią innym językiem. Zdarza się, że starsze dzieci wysyłane są do większych miast, żeby żebrać na ulicach, szukać po śmietnikach, wyskrobać coś, znaleźć łupiny czy pestki na lokalnym targu.
Ludzie zjedzą wszystko?
Dorośli jedzą korę z drzew, bulwy, korzenie czy gotowane liście.
Ten głód - poza suszą - spotęgowany jest jeszcze przez trwającą tam wojnę…
Wojna domowa między plemionami Dinka a Nuerami. Jeśli ktoś ma majątek, lepiankę, trochę upraw, jakieś bydło, to się broni sam, swoim karabinem, nie czekając na policję. Susza od paru lat jest piekielna. Nie ma kropli deszczu. A wojna sprawia, że nie ma systemu pomocy dla tych ludzi. Jest paraliż państwa, brak pomocy społecznej. Zapaść ekonomiczna wynika z braku sensownej administracji. Lokalny funt traci dramatycznie na wartości. W 2003 roku za 1 dolara płacono 4 funty, a teraz 220 funtów. Płaci się tam pieniędzmi złożonymi w grube kostki.
Są jakieś targi z warzywami?
Pracowałeś w centrum dożywiania w Gordhim w stanie Aweil East. Jak to wygląda na miejscu?
Jest tam w jednym miejscu klinika i centrum dożywiania. Żywność sprowadzana jest z Kenii. W porze deszczowej, gdy drogi są zalane, zrzucana z samolotów.
Żywność czyli co?
To specjalna pasta dla dzieci. Przypomina to masło orzechowe. W tej paście są zmielone orzechy, mleko w proszku, cukier i witaminy. Każde dziecko dostaje trzy saszetki na dobę: na śniadanie, obiad i kolację. To je chroni przed śmiercią głodową.
Pomoc skierowana jest do dzieci…
Ale nie do wszystkich. Najpierw jest pomiar: matki przynoszą dzieci, a lekarz czy pielęgniarka kwalifikują je. Kryteria to obwód ramienia, waga i wzrost. Na tej podstawie ustalamy, czy dziecko jest już tak niedożywione, że potrzebuje pomocy natychmiast, czy inne dzieci potrzebują jej bardziej.
Ta pasta orzechowa rzeczywiście ratuje życie dzieci?
Tak, pozwala przetrwać najgorsze momenty. Tu chodzi po prostu o przetrwanie. To jest sytuacja na pograniczu życia i śmierci. To są dramatyczne obrazki: dzieci z zapadniętymi oczami, ze skórą wiszącą na kościach. Wychudzone, wygłodniałe, bez energii do życia, często w stanie agonalnym. Spotkałem tam m.in. Davida - ma trzy i pół roku, a waży 9 kg. To tyle, ile powinno ważyć roczne dziecko. Takich dzieci, jak David, jest o wiele więcej.
Ta pasta to więc podstawa, żeby dziecko nie zmarło. Jedna porcja (500 kcal) takiej żywności kosztuje – na polskie pieniądze - 2,5 złotego, więc bardzo łatwo można uratować życie. Dziecku w ciągu tygodnia ma szansę przybrać na wadze nawet 1 kilogram.
Te dzieci jedzą coś jeszcze poza tym?
Myślę, że nie. One są przyssane do piersi mamy, ale jeśli mama sama nie je, to jakość tego matczynego pokarmu jest wątpliwa. Z wielu miejsc, czasem oddalonych o kilkanaście kilometrów przychodzą więc matki szukające ratunku dla dzieci.
Zdarza się, że dzieci umierają po prostu z głodu?
Co mam powiedzieć… widziałem matki płaczące po stracie ukochanego dziecka. Tam panuje raczej atmosfera pogrzebu niż wesela. Nie jest tak, że wszyscy radośnie grają na afrykańskich bębenkach i śpiewają piosenki. Oni są w stanie wegetacji. Sam się zastanawiałem, co bym zrobił w takiej sytuacji. Nie ma pracy, nie ma dokąd uciec, wokół pustynny krajobraz. Twoje uprawy padły, państwo ci nie pomaga, sąsiedzi też nie.
Wiesz, ilu osobom uratowałeś już w Sudanie życie?
Nie ja, ale wszyscy ci, którzy wpłacali na Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM). W ubiegłym roku zapewniliśmy 8 ton żywności ratującej życie. To umożliwiło leczenie 2200 niedożywionych dzieci. W tym roku PCPM zapewnił już pomoc dla 800 dzieci. Ale potrzeby są dużo większe.
Rozumiem, że nie masz wątpliwości: pomagajmy!
Nie ma co siedzieć i dywagować: a może tak pomagać, a może inaczej. Projekt PCPM funkcjonuje dobrze. Te pieniądze nie są zmarnowane. Jeśli chce się zrobić coś dobrego dla ludzi, którzy tak naprawdę niczemu nie zawinili, a znaleźli się w beznadziejnej sytuacji, to na pewno warto pomóc. Pora sucha będzie tam powracała, a wraz z nią potworny głód. Państwo sudańskie tym dzieciom raczej nie pomoże. My tak!
CO MUSISZ WIEDZIEĆ:
- W Sudanie Południowym trwa kryzys żywnościowy, a tysiące dzieci zagrożone są śmiercią głodową. Epicentrum głodu to region Aweil East - właśnie tam znajduje się Gordhim,
Apelujemy do Polaków/czytelników WP o pomoc na stronie pcpm.org.pl/sudan
- PCPM to fundacja, która niesie ratującą życie pomoc w konkretnym ośrodku dożywiania w Gordhim w Sudanie Południowym.
- Zebrane środki przeznaczymy w całości na zakup żywności terapeutycznej i leków (jedna porcja żywności terapeutycznej kosztuje 2,5 zł).