W Suchej Beskidzkej ciągle sucho w kranach
Co najmniej przez cztery dni pozostanie jeszcze bez bieżącej wody w kranach około 6 tysięcy mieszkańców Suchej Beskidzkiej na Podbeskidziu - poinformował sekretarz miasta Tadeusz Woźniak.
24.03.2005 | aktual.: 24.03.2005 14:51
Rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Krakowie Leszek Horwath poinformował, że ujęcie wody na rzece Stryszawce zamknięto po stwierdzeniu w sieci obecności bakterii kałowych z grupy Clostridium.
W próbce pobranej w suskiej Stacji Uzdatniania Wody epidemiolodzy stwierdzili 26 kolonii bakterii w 100 ml wody. Horwath podkreślił, że w wodzie zdatnej do użytku nie powinno być ich w ogóle.
Woźniak powiedział, że w próbce, pobranej w środę wieczorem w ujęciu wody, bakterii już nie było. Nie oznacza to jednak, że nie ma ich w wodociągu. Wciąż intensywnie go płuczemy, a sanepid bada kolejne próbki. Procedura jest jednak taka, że wszystko musi trwać co najmniej cztery dni - wyjaśnił.
Sekretarz miasta podkreślił, że w mieście nie wystąpiły przypadki zachorowań, które miałyby związek z zakażeniem wody.
W Suchej Beskidzkiej zorganizowano już zastępcze dostawy wody pitnej. Od godziny 6 rano w czwartek woda jest dystrybuowana w ośmiu miejscach. Dostarczają ją strażacy i służby komunalne. Pomaga także policja.
Rzecznik krakowskiego sanepidu Leszek Horwath powiedział, że zwiększona liczba zanieczyszczeń trafiła do rzeki wraz z roztopami. Jego zdaniem, przy tak dużej ilości kolonii bakterii nie można wykluczyć, że ktoś wylał do rzeki zawartość co najmniej kilku szamb.
To mogło się stać już nawet jakiś czas temu. Obrazowo mówiąc, ktoś podłożył ekologiczny granat, w którym teraz przy roztopach natura wyciągnęła zawleczkę - powiedział.
W Suchej Beskidzkiej mieszka około 10 tys. osób. 40%, które ma dostęp do wody, korzysta z lokalnych sieci i własnych studni.