W sporze o dzieci polski rząd po stronie Norwegów. Zaskakujące pismo MSZ
W głośnym sporze o polskiego konsula w Norwegii Sławomira Kowalskiego politycy PiS ostro krytykowali postawę tamtejszych władz. Ale z pisma wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka wynika, że rząd rozumie budzącą w Polsce kontrowersje ingerencję Norwegów w wychowanie dzieci.
28.02.2019 11:38
Wydalenie przez Norwegię polskiego konsula Sławomira Kowalskiego zwróciło uwagę opinii publicznej na działalność Urzędu Ochrony Praw Dziecka Barnevernet. Szeroko opisywano w mediach, także w WP, drakońskie podejście do rodzin, których sposób wychowania dzieci odbiega od przyjętego w Norwegii modelu.
PiS za konsulem
"Jednoznacznie pozytywnie oceniamy działalność polskiego konsula w Norwegii Sławomira Kowalskiego na rzecz obrony interesów polskich rodzin; wezwanie do jego odwołania nie ma uzasadnienia" - mówił w apogeum sporu wiceszef MSZ Szymon Sękowski vel Sęk. Ostre słowa padały ze strony polityków Zjednoczonej Prawicy. "P. Konsul Sławomir Kowalski pomógł wielu naszym Rodakom, zwłaszcza dzieciom. Dziś otrzymałem prośbę, żeby to publicznie wypowiedzieć, co z przyjemnością robię. To jeden z najbardziej empatycznych dyplomatów i mam nadzieje, ze decyzja władz norweskich zostanie zmieniona" - pisał wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik, który wielokrotnie spierał się z niemieckimi Jugendamtami.
Publicyści prawicowych mediów ostro krytykowali norweskie podejście do wychowania dzieci, a także szerokie prerogatywy organów państwa. Ale wygląda na to, że nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych rozumie i akceptuje taki stan rzeczy. Wynika tak z odpowiedzi na interpelację posła Piotra Liroya-Marca. Polityk chwali pracę konsula i krytykuje Berneverknet, nazywając jego działania opresyjnymi. "Uważam, że Pański resort powinien zająć oficjalne stanowisko dotyczące zarówno dotychczasowej pracy konsula Sławomira Kowalskiego, jak i działalności Berneverknetu."
Zaskakująca odpowiedź MSZ
Wiceminister Piotr Wawrzyk w pierwszej części pisma deklaruje poparcie dla działalności konsula Kowalskiego, opisuje wydalenie norweskiego dyplomaty i zapewnia, że polscy urzędnicy pomagają rodzinom, które mają kłopoty z urzędem. Ale druga część pisma wyraża zrozumienie dla praktyk, które tak krytykuje konsul Kowalski i jego obrońcy.
"Należy podkreślić, że przesłanki ingerencji władz lokalnych we władze rodzicielską określają przepisy prawa krajowego i obowiązujące w danym państwie standardy funkcjonowania rodziny. W przypadku wielu krajów wzorce postępowania i standardy działania organów publicznych powołanych do zajmowania się sprawami małoletnich i kwestami rodzicielskimi odbiegają od tych znanych z Polski. Wszelkie rozbieżności między zachowaniem rodziców a standardami funkcjonowania rodziny mogą skutkować daleko idącymi konsekwencjami dla rodziców, łącznie z odebraniem dzieci" - wyjaśnia wiceminister Wawrzyk w swoim piśmie.
Pełne zrozumienie
Dalej tłumaczy: "W przypadkach stwierdzenia nadużywania alkoholu, używania narkotyków lub środków odurzających, niedostosowania społecznego, które może wynikać z różnych powodów, w tym nieznajomości języka, braku zatrudnienia, trudnej sytuacji materialnej, czy konfliktów z prawem można się spodziewać reakcji miejscowych władz i ingerencji w sferę władzy rodzicielskiej. Wiele zachowań w relacjach między rodzicami a dziećmi, prawnie i kulturowo dopuszczalnych w Polsce, w innych państwach traktowanych jest jako naruszenie praw dziecka skutkujące surowymi konsekwencjami. Do tej kategorii zalicza się np. krzyk czy płacz karconego dziecka, nawet jeśli został wywołany bez użycia przemocy fizycznej" - czytamy w piśmie wiceministra.
Tak daleko idące zrozumienie dla norweskiej wrażliwości i norweskich procedur pokazuje, że przynajmniej część oburzenia na wydalenie polskiego konsula mogło wynikać z pobudek politycznych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl