W Sejmie mówiono o dzieciach
Stworzenie spójnej polityki społecznej
przeciwdziałającej wykluczeniu, aktywizacja rynku pracy,
przywrócenie medycyny szkolnej - to postulaty uczestników konferencji naukowej "Matka i dziecko nade
wszystko", która odbyła się w Sejmie pod patronatem marszałka
Włodzimierza Cimoszewicza.
Prof. Józefina Hrynkiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego upomniała się o grupę 70 tys. dzieci, które zostały z różnych powodów bez oparcia swoich rodziców i wychowują się w placówkach opiekuńczych lub rodzinach zastępczych. Mamy 70 tys. młodych ludzi, którzy prawdopodobnie będą powielali wzorce swoich rodziców - powiedziała.
Hrynkiewicz prowadzi obecnie z zespołem badania nad porzuconymi dziećmi. Jak powiedziała, porzucanie dzieci w szpitalach jest problemem wstydliwym, szwankuje rejestracja, problem jest nierozpoznany.
Jej zdaniem, kolejny problem umykający władzom to kwestia dzieci, których rodzice są niewydolni wychowawczo, społecznie i ekonomicznie. Hrynkiewicz podkreśliła, że dzieci molestowane, zaniedbywane przez rodziców, są zauważane najczęściej dopiero w wieku szkolnym, kiedy nieprawidłowości wykryje nauczyciel.
Trafiają do placówki opiekuńczej, kiedy najczęściej nie ma już szans na adopcję - podkreśliła. Proces "dostarczenia tam" dziecka trwa kilka lat. Hrynkiewicz podkreśliła, że pomiędzy poszczególnymi instytucjami nie ma połączenia; sędziowie sądów opiekuńczych wydają decyzję i na tym kończy się ich rola, samorządy odsuwają od siebie problem i nie śledzą drogi dziecka, kompetencje się rozmywają. Nie ma jednego odpowiedzialnego podmiotu za takie dziecko - powiedziała.
Profesor przytoczyła najczęściej słyszaną przez jej współpracowników odpowiedź ankietowanych pracowników pomocy społecznej, kuratorów i samorządowców na pytanie o problemy systemowe w dziedzinie opieki nad dziećmi porzuconymi: "nie wiadomo, kto ma dziecko zawieźć do domu dziecka i kto ma transport sfinansować".
Uczestnicy konferencji skrytykowali obecny system pomocy społecznej, który jest nastawiony - ich zdaniem - na podtrzymywanie jednakowego poziomu biedy. Dzieci wychowywane w patologicznych środowiskach są od początku nazywane "spatologizowanymi", we własnym gronie spędzają czas na koloniach, jeśli znajdzie się na nie sponsor, czy w świetlicach.
Brakuje nam polityki rodzinnej. Jedyna konsekwencja polityki społecznej na przestrzeni ostatnich 15 lat to stałe ograniczanie świadczeń, grup, do których adresowana jest pomoc, usług opiekuńczych, zdrowotnych i rekreacyjnych - oceniła działania kolejnych rządów prof. Bożena Balcerzak-Paradowska z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
Demografowie oceniają, że trudna sytuacja na rynku pracy jest jednym z czynników wpływających na zmniejszoną dzietność kobiet, zaś obserwowane obecnie wydłużenie czasu pracy wpływa na pogorszenie relacji w rodzinie. Ci, którzy pracy nie mają, są natomiast zagrożeni społecznym wykluczeniem lub już zostali wykluczeni, tracą autorytet u swoich dzieci i najczęściej nie są w stanie pomóc im w rozwoju.