W. Putin będzie zeznawał w procesie Chodorkowskiego?
Obrońcy byłego szefa koncernu naftowego Jukos
Michaiła Chodorkowskiego i jego biznesowego partnera Płatona
Lebiediewa wystąpili z wnioskiem, aby jako świadek w ich
procesie został przesłuchany premier Rosji Władimir Putin.
Sąd Rejonowy w Moskwie przystąpił do rozpatrywania
sprawy Chodorkowskiego i Lebiediewa. Są oni oskarżeni o
przywłaszczenie mienia i pranie pieniędzy. Obu grozi do 15 lat
łagru.
Jeden z adwokatów Chodorkowskiego, Wadim Kljuwgant, wyjaśnił, że Putin jako prezydent niejednokrotnie spotykał się z byłym szefem Jukosu, by omówić problemy sektora paliwowego. Na te spotkania - argumentował Kljuwgant - dla Putina przygotowywano różne materiały na temat Chodorkowskiego. - Świadek ten jest niezbędny do wyjaśnienia okoliczności mających znaczenie dla rozpatrzenia sprawy - oświadczył prawnik.
Obrońcy oskarżonych wnieśli łącznie o wezwanie około 300 świadków, w tym trzech byłych szefów rządu - Michaiła Kasjanowa, Jewgienija Primakowa i Wiktora Czernomyrdina. Adwokaci chcą ponadto, aby w charakterze świadków wysłuchano m.in. szefów rosyjskich koncernów - Gazprom, Rosnieft i Transnieft, a także niemieckiego Dresdner Banku.
Proces toczy się z udziałem publiczności i mediów. Wśród obecnych na sali sądowej są rodzice obu oskarżonych, a także szefowa Moskiewskiej Grupy Helsińskiej Ludmiła Aleksiejewa.
Rozprawie przesłuchuje się też sprawozdawczyni Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (ZPRE) ds. Jukosu, polityk niemieckiej FDP i była minister sprawiedliwości Sabine Leutheusser- Schnarrenberger. Na żądanie obrończyni Chodorkowskiego, Kariny Moskalenko, sąd umożliwił wysłanniczce ZPRE 15-minutową rozmowę z oskarżonymi.
Zdaniem Kljuwganta, obecność Leutheusser-Schnarrenberger "może pobudzić sąd do postępowania zgodnie z prawem, a nie pod presją okoliczności".
Przed rozprawą milicja zatrzymała w pobliżu budynku sądu pięciu zwolenników Chodorkowskiego i Lebiediewa, którzy próbowali zorganizować pikietę w ich obronie. Uczestnicy akcji zdążyli jednak rozwinąć transparent z żądaniem wolności dla więźniów politycznych.
Na początku marca w toku wstępnego posiedzenia sąd odrzucił wszystkie wnioski obrońców Chodorkowskiego i Lebiediewa, w tym o umorzenie sprawy z powodu absurdalności zarzutów.
Według Prokuratury Generalnej Rosji, dwaj biznesmeni, działając w zorganizowanej grupie przestępczej, w 1998 roku zagarnęli, a następnie zalegalizowali akcje spółki Wostocznaja Nieftianaja Kompania na sumę 3,6 mld rubli (103,5 mln dolarów); natomiast w latach 1998-2003 przywłaszczyli sobie prawie 350 mln ton ropy należącej do kilku spółek oraz wyprali 487 mld rubli (14 mld USD) i 7 mld dolarów.
Zdaniem adwokatów Chodorkowski i Lebiediew zostali faktycznie oskarżeni o zdefraudowanie całej ropy wydobytej przez Jukos w ciągu sześciu lat i "wypranie" zysków z niej.
Aby wykazać absurdalność tych zarzutów, Chodorkowski zażądał, by na ławie oskarżonych zasiedli też prokuratorzy. - Prokuratorzy lub ich najbliżsi są współuczestnikami niedorzecznego przestępstwa, o popełnienie którego zostałem oskarżony. Wystarczy sprawdzić, czy w latach 1998-2003 kupowali benzynę lub olej napędowy po cenach znacznie niższych niż wynikało z ceny ropy naftowej w Rotterdamie - oświadczył były szef Jukosu.
W maju 2005 roku Chodorkowski i Lebiediew zostali już skazani na kary po dziewięć lat pozbawienia wolności za przestępstwa gospodarcze: defraudację i uchylanie się od płacenia podatków. We wrześniu 2005 roku sąd złagodził im wyroki do ośmiu lat kolonii karnej.
Obaj od początku odrzucali wysunięte wobec nich oskarżenia, uważając je za sfabrykowane i politycznie umotywowane.
Jerzy Malczyk