W przyszłym roku polecimy taniej

Dzięki spadkowi cen ropy zapłacimy o około 5 procent mniej za bilety lotnicze.

W przyszłym roku polecimy taniej
Źródło zdjęć: © rp.pl | rp.pl

Ceny biletów lotniczych spadają znacznie wolniej niż rachunki, jakie płacimy przy tankowaniu paliwa na stacjach benzynowych. W tym roku średnia cena biletu lotniczego na świecie wynosi 415 dol. W przyszłym roku powinna wynieść około 395 dol. - wynika z prognozy Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewoźników Powietrznych (IATA). Oczywiście najbardziej obniża się ceny na rynkach, gdzie konkurencja jest najsilniejsza, czyli w Europie i w Stanach Zjednoczonych.

- Ceny spadają cały czas - zapewnia w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Carsten Spohr, prezes Lufthansy. - Nasza grupa obniżyła je od czerwca 2014 roku o 3,5 procent. W taryfach można znaleźć na przykład bilet za 399 euro na przelot na trasie Warszawa-Miami - podkreśla prezes LH.

Tylko że jest to oferta promocyjna, a takich biletów w jednym samolocie jest zaledwie kilka.

Polowanie na okazje

Spohr przyznał również, że jego linia, tak jak większość przewoźników, nie odczuwa w pełni korzyści z tańszych paliw, bo na większość zakupu wykupiła ubezpieczenie od kosztów wzrostu cen paliwa. Tymczasem ceny spadły, a linie płacą nadal średnio po 116,6 dol. za baryłkę kerosenu (paliwa lotniczego). W 2015 r. będzie to jednak (według prognozy IATA) 99,9 dol.

A jakie będą faktyczne oszczędności? Linie lotnicze bardzo niechętnie podają, jaki procent paliwa kupują po cenach bieżących. Tłumaczą, że transakcje paliwowe są niesłychanie skomplikowane, więc trudno jest powiedzieć, o ile tak naprawdę spadną koszty.

- Mimo obserwowanych obniżek cen paliw, przewoźnicy lotniczy utrzymują ceny biletów na wysokim poziomie, a w związku z rosnącym popytem nawet je podnoszą - uważa Tomasz Kolaszyński z polskiego oddziału AirHelp, organizacji wspierającej pasażerów linii lotniczych, którzy mają kłopot w odzyskaniu należnych im odszkodowań od przewoźników.

Pasażerowie przyzwyczaili się więc, że na najtańsze okazje muszą polować w sieci. Na przykład warto sprawdzać oferty przewoźników z regionu Zatoki Perskiej. Bilet Etihadu (linia z Abu Zabi) z Warszawy przez Rzym albo Belgrad do Singapuru, to wydatek 2,3 tys. zł. Za tyle samo w lutym można polecieć z Warszawy do Pekinu i z powrotem.

Ale jednocześnie drastycznie zmieniła się tolerancja pasażerów na kiepski serwis na pokładzie samolotów, zwłaszcza kiedy lecą linią tradycyjną i płacą wysoką taryfę.

- Mój bilet kosztował 600 franków, a pani mi proponuje wodę! Za takie pieniądze w Swiss leciałbym biznesem - awanturował się pasażer LOT w samolocie lecącym z Warszawy do Genewy. - Taka jest polityka firmy - usłyszał od personelu pokładowego.

W tym przypadku znaczenie pewnie miało również i to, że na trasie Warszawa-Genewa lata jedynie polski przewoźnik, więc konkurencja jest żadna.

Za przelot Bruksela-Warszawa-Bruksela w okresie tegorocznego Bożego Narodzenia również trzeba zapłacić ok. 2 tys. złotych, chociaż na tej trasie lata dwóch przewoźników - LOT i Brussels Airlines.

Większe zyski

Taka właśnie polityka LOT spowodowała, że w tegorocznych 38,3 mld dol. zysku operacyjnego linii lotniczych będzie także ponad 20 mln dol. wypracowanych przez polskiego przewoźnika.

Światowe linie będą miały także 50 mld dol. przychodu ze sprzedaży pokładowej, duty free, opłat za bagaż, nadbagaż, za wszystko, za co da się skasować pasażera.

- Pasażerowie muszą pamiętać o swoich prawach - przypomina Tomasz Kolaszyński. Jego zdaniem, jeśli decydujemy się na podróż, trzeba koniecznie porównywać ceny biletów i kupować je z jak największym wyprzedzeniem, a najlepiej za nie płacić kartą kredytową.

- Zwiększony ruch w portach lotniczych skutkuje, jak co roku, nieprzyjemnymi niespodziankami. Dodatkowym kłopotem są powtarzające się strajki i nieprzewidywalna pogoda. Linie lotnicze wykorzystują każdą okazję do maksymalizacji swoich zysków - ostrzega przedstawiciel AirHelp.

Opinia? dla „Rz"

Tony Tyler dyrektor generalny IATA

Pasażerowie zauważą wyraźny spadek cen już za dwa, trzy miesiące. Musimy pamiętać, że ceny paliwa lotniczego nie spadają tak szybko jak ropy naftowej. Pamiętajmy też, że transport lotniczy to branża wyjątkowo wrażliwa na wszystko, co się dzieje w gospodarce, polityce czy w życiu społeczeństw. I wprawdzie te 85 dol. za baryłkę paliwa wydaje się mało w porównaniu z tym, co linie płaciły na początku roku, ale to dwa razy tyle, ile płaciły dziesięć lat temu. 25 mld dolarów zysku netto, jaki IATA prognozuje na przyszły rok, może się wydawać ogromną kwotą, ale trzeba pamiętać, że te pieniądze są podzielone między ogromną liczbę przewoźników.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)