"W przekazanych przez Rosję dokumentach są istotne luki"
Luki w dokumentacji są na tyle istotne, że członkowie komisji "nie chcą wydać ostatecznego werdyktu" - tak szef MSWiA Jerzy Miller odniósł się do informacji, że brak jest szeregu istotnych dokumentów pozwalających polskiej komisji i prokuraturze badać przyczyny katastrofy smoleńskiej. Miller mówił też, że rozmawiał z Edmundem Klichem, przedstawicielem RP akredytowanym przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK), który twierdzi, że jego uprawnienia "są nie w pełni respektowane przez Rosjan".
02.08.2010 | aktual.: 02.08.2010 15:45
Miller, który przewodniczy polskiej komisji ds. badania wypadków lotniczych, ocenił, że komisja nie tyle "dotarła do ściany" co do "istotnych przeszkód w kontynuowaniu badań".
Według Millera Edmund Klich, przedstawiciel RP akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK), wystosował w tej sprawie list do przewodniczącej MAK Tatiany Anodiny.
- Jestem po rozmowie z panem Edmundem Klichem (...), który poinformował mnie o treści swego wystąpienia (...), uznał, że jego uprawnienia są nie w pełni respektowane - poinformował szef MSWiA. O treści pisma E. Klicha informować nie chciał. Sam Klich odmówił jakichkolwiek komentarzy na temat swego wystąpienia. - Przez dwa tygodnie jestem na urlopie - dodał jedynie.
Miller niezależnie od tego prowadzi swoją własną korespondencję z MAK. - Wystąpiłem kilka tygodni temu jako szef komisji z listą dokumentów, na których komisji zależy. Na razie rzeczywiście odpowiedzi nie mamy, ale znając zawiłe procedury, obowiązujące w Federacji Rosyjskiej traktuję to na razie jako tylko i wyłącznie przewlekłość proceduralną - ocenił.
Według niego te kwestie, które dotyczyły badania samolotu, przygotowania przelotu do Smoleńska 10 kwietnia, czy przygotowania pilotów i spraw, które po polskiej stronie są łatwe do udokumentowania - komisja ma "praktycznie na ukończeniu". Natomiast co do wątków sprawy, które wymagają zapoznania się z dokumentami rosyjskimi, według Millera ta część badania nie może być zakończona. - Mamy luki w tej dokumentacji na tyle istotne, że członkowie komisji nie chcą wydać ostatecznego werdyktu - podkreślił.
- Stenogram, kopie zapisu rejestratorów, te dokumenty otrzymaliśmy też nie następnego dnia po naszym wniosku. W związku z tym na razie zachowujemy spokój i czekamy na te dokumenty - uspokajał.
Także Naczelna Prokuratura Wojskowa zapewnia, że mimo braku wielu dokumentów z Rosji (o które zwróciła się w pięciu wnioskach o pomoc prawną) nadal ma wiele do zrobienia w prowadzonym śledztwie ws. katastrofy. - Każdego dnia realizowane są różne czynności - zapewnia rzecznik NPW płk Zbigniew Rzepa.
Prokuratura szykuje kolejny, szósty wniosek do Rosji o pomoc prawną. Termin jego sporządzenia nie jest znany. Płk Rzepa przyznał, że w tym wniosku jest uwzględniona kwestia zabezpieczenia przez Rosjan wraku rozbitego samolotu przed możliwością jego zniszczenia z powodów atmosferycznych (umieszczenie w hangarze lub rozbicie nad nim namiotu) - o czym w zeszłym tygodniu mówił Prokurator Generalny Andrzej Seremet.
O sprowadzenie do Polski wraku samolotu prokuratura zwracała się już we wcześniejszych wnioskach, ale wiadomo, że także rosyjscy eksperci chcą przebadać te szczątki maszyny.
Według Macieja Kujawskiego z biura prasowego Prokuratury Generalnej, kontakty kierownictwa polskiej i rosyjskiej prokuratury są utrzymywane "na bieżąco". - Wykorzystujemy sformalizowane i nieformalne możliwości - zapewnił. W przyspieszeniu współpracy mają pomóc kontakty drogą dyplomatyczną i rozmowy telefoniczne między Seremetem a jego rosyjskim odpowiednikiem Jurijem Czajką oraz zastępcą czajki Aleksandrem Zwiagincewem.
"GW" napisała w poniedziałek, że Rosja opóźnia udzielanie polskiej prokuraturze i komisji badania wypadków lotniczych informacji dotyczących przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jak oceniono, początkowo współpraca przebiegała poprawnie. Dziś polska prokuratura i polska komisja doszły do ściany, a bez materiałów z Rosji nie są w stanie pójść dalej.