W Polsce - jak za kołem podbiegunowym
Rekordowo piękne i intensywne zorze polarne
można było obserwować ostatniej nocy na terenie całego naszego
kraju - poinformował Krzysztof Mularczyk z Pracowni Komet i
Meteorów (PKiM).
Kto nie spał czwartkowej nocy i miał pogodne niebo, mógł być świadkiem niecodziennego zjawiska. Na niebie pojawiła się zorza polarna wyjątkowej urody.
Jak poinformował Mularczyk, który jest także studentem astronomii na Uniwersytecie Warszawskim, zjawisko to obserwowała grupa osób z PKiM w Stacji Obserwacyjnej UW w Ostrowiku (40 km na południowy wschód od Warszawy).
"Już wieczorem, mimo że niebo było jeszcze zachmurzone, było wyjątkowo jasno" - opisuje Mularczyk. - "Około godziny 18 zrobiła się dobra pogoda. Całe niebo było jasne jak w czerwcu. Na północy, tuż przy horyzoncie, widać było chmury zabarwione na zielono, a nad nimi - czerwonawe smugi. Nagle o 18.10 w niebo strzeliły dwie czerwone pionowe wstęgi - jedna dokładnie na północy, druga na północnym-zachodzie. Ta północna znikła szybko, druga trochę wolniej. Na chwilę zjawisko się wyciszyło. O 18.18 na północnym zachodzie strzeliła w niebo kolejna smuga. Była bardzo intensywna i sięgała zenitu. Mieniła się kolorami od czerwonego, do różowego poprzez pomarańczowy. W ciągu kilku minut rozwiała się w dużą, biało-czerwonawą chmurę".
Dalsze obserwacje ponownie przerwały chmury. W dziurach między nimi widać jednak było, że niebo na północy jest zielonkawe.
Około g. 21.00 zorza pojawiła się daleko na południu, rozciągając się w postaci intensywnej biało-żółtej chmury od Oriona do Marsa. Chmura podzieliła się na dwie, a z większej strzelały promienie na prawie całe niebo.
Kulminacja zjawiska przypadła na godz. 22.00-22.30. Wtedy równocześnie na północnym-wschodzie i północnym-zachodzie pojawiły się ogromne czerwono-różowe słupy, przecinające się w zenicie. Z czasem podzieliły się one na kilkanaście żyjących własnym życiem smug. Wszystko to działo się na tle lekko zielonkawej i pulsującej poświaty - wspomina Mularczyk.
O 22.30 wszystko przygasło, lecz jeszcze przez pół godziny niebo na wschodzie było lekko czerwone.
Ostatni akcent czwartkowego zjawiska miał miejsce kwadrans po północy. Na wschodzie pojawiła się biało-mleczna chmura, zwiększając swoje rozmiary i sięgając zenitu. Potem podzieliła się na dwie części, a intensywność tej dolnej rosła. Po 2-3 minutach wszystko wygasło.
Tak intensywne zorze, które obserwowano nawet w Afryce Północnej, widać było ostatnio ponad 100 lat temu. Obecnie zawdzięczamy je wyrzutowi materii słonecznej, który wystrzelił z naszej dziennej gwiazdy 18 listopada i dwa dni później zderzył się z magnetosferą naszej planety.