W Płocku jak na Białorusi
Wybory prezydenta Płocka dwa lata temu
próbowano sfałszować. "Życie Warszawy" dotarło do świadków
manipulacji. Według ich relacji, Wojciech Hetkowski (SLD) musiał
wiedzieć o próbie mataczenia.
27.10.2004 | aktual.: 27.10.2004 06:45
W listopadzie 2002 roku pretendenci do fotela prezydenckiego w Płocku: Wojciech Hetkowski (SLD) i Mirosław Milewski (PiS), mieli w drugiej turze niemal równy wynik. W dniu wyborów w siedzibie Sojuszu panowała nerwowa atmosfera.
Zbigniew Dymke, który z SLD odszedł kilka miesięcy temu, widział, jak urzędujący wówczas prezydent Hetkowski ostrzegał swą koleżankę Grażynę O. (obecnie prokuratura postawiła jej zarzuty w sprawie afery ze sprzedażą jednej z miejskich spółek)
, że jeśli on utraci stanowisko, to wszyscy działacze Sojuszu pracujący dla miasta padną ofiarą politycznych czystek. - Zaczęły się gorączkowe telefony, konspiracyjne rozmowy - wspomina Dymke.
Maciej Krajewski, także eks-członek SLD, pamięta moment, gdy do siedziby Sojuszu przybył Tomasz G. (dziś główny oskarżony w procesie o fałszerstwo wyborów). Tomasz G. (członek SLD) był tego dnia członkiem jednej z obwodowych komisji wyborczych. Po zliczeniu głosów miał przewieźć protokoły i karty do głosowania do siedziby miejskiej komisji wyborczej w ratuszu. Ale zamiast tego pojechał prosto do siedziby płockiego Sojuszu.
W sekretariacie jednego z gabinetów siedzieli działaczka tej partii Grażyna O. i prezydent Hetkowski. Hetkowski zamienił kilka słów z Tomaszem G. - Grażyna O. spytała, jaki jest wynik. Hetkowski odparł, że przegrywa 200 głosami. Robić to?, spytała. Robić, padła odpowiedź - relacjonuje Krajewski.
Grażyna O. zamknęła się wtedy w pokoju z Tomaszem G. - W pewnym momencie weszło tam znienacka kilka osób i dał się słyszeć krzyk: k... co tu robicie!?. A tam pani O. siedziała nad dokumentami wyborczymi z długopisem w dłoni - opowiada Dymke. Karty fałszowano w gabinecie senatora Sojuszu Zbigniewa Kruszewskiego. - Do gabinetu wchodziło się przez sekretariat, w którym non stop siedział Hetkowski. Gdy fałszowano głosy, nie wpuścili tam nawet senatora - precyzują świadkowie. (PAP)