W Pakistanie spokojniej, ale wciąż niespokojnie
Piątkowa demonstracja w Pakistanie (AFP)
Po piątkowych antyamerykańskich demonstracjach - w sobotę było spokojniej. Opozycyjni wobec prezydenta Perveza Musharrafa islamscy fundamentaliści zapowiedzieli jednak kolejne, silniejsze wystąpienia.
Demonstracje były mniej liczne i miały o wiele spokojniejszy przebieg niż w piątek, kiedy na terenie całego kraju w gwałtownych starciach zginęły cztery osoby a ponad 50 aresztowano. Na ulice pakistańskich miast wyszło blisko 100 tys. ludzi.
Pakistańczycy protestowali przeciwko polityce rządu w sprawie współpracy z Waszyngtonem i w obronie ukrywającego się w Afganistanie Saudyjczyka Osamy bin Ladena, uważanego przez USA za głównego podejrzanego o zorganizowanie zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie.
W Karaczi na południu kraju demonstrowało ok. 3 tys. kobiet. Zapowiadały rewolucję islamską oraz świętą wojnę w przypadku, gdyby Stany Zjednoczone zdecydowały się uderzyć na Afganistan. Krzyczały Osama, jesteśmy z tobą. Na manifestację przyszły z dziećmi.
Na ulicach Islamabadu panował spokój. Zaostrzono jedynie środki ostrożności. Jest więcej policyjnych i wojskowych patroli. W wielu miejscach przygotowano zapory. Przy rogach ulic czeka gotowy do zablokowania ruchu ciężki sprzęt. W obawie przed zamachami bombowymi sprawdza się samochody oraz ludzi wchodzących do hoteli i gmachów instytucji publicznych.
W Peszawarze w pobliżu granicy z Afganistanem ulicami przemaszerowało 500 osób z okrzykiem Bóg jest wielki na ustach. Podpalili kukłę przedstawiającą prezydenta USA George"a W. Busha.
Fundamentaliści agitują w meczetach. Zapowiadają kolejne, silniejsze wystąpienia przeciwko Stanom Zjednoczonym. Na razie nie widać amerykańskich żołnierzy, a sama możliwość ich pojawienia budzi obawę wybuchu wojny domowej.
W obawie przed amerykańskimi nalotami ludzie próbują przedostać się z Afganistanu do Pakistanu. Do przygranicznego Peszawaru przenikają również radykałowie.