W niepewnych czasach wyostrza się powonienie
Z kręgów zbliżonych do dobrze ułożonych
dotarła do nas opinia "Nastały takie czasy, że nie wiadomo, czy
warto odbierać telefon". Rzeczywiście, czasem można przeżyć szok,
gdy po dwóch stronach łącza istnieje dysproporcja w zasobach
informacji - pisze Jacek Zalewski w "Pulsie Biznesu".
07.05.2004 | aktual.: 07.05.2004 06:52
Pamiętamy casus ministrów Wiesława Kaczmarka i Jacka Piechoty - mogą przysiąc, iż nie mieli pojęcia, że premier Leszek Miller w ubiegłoroczne święto trzech króli pilnie wzywa ich do siebie po to, by... odwołać ze stanowisk - podkreśla publicysta dziennika.
W gorącym okresie obecnego przesilenia rządowego jedne łącza nagle przestają funkcjonować, a inne wręcz przeciwnie - odblokowują się po długim czasie nieużywania. Dzwonek telefonu może brzmieć nie tylko złowieszczo i oznaczać odwołanie, ale także wywoływać stres związany z... propozycją powołania. Na przykład w kręgach związanych z rynkiem kapitałowym i resortem skarbu szczerze wymieniane są takie uwagi: "Gdyby tak nagle zadzwonił do mnie z propozycją Jacek Socha, to co mam mu odpowiedzieć...?". Chodzi o to, jak grzecznie i bez naruszenia przyjacielskich kontaktów dać ministrowi nominatowi do zrozumienia, żeby się bujał - pisze komentator "Pulsu Biznesu".