W nalocie na punkt oporu talibów nie zginęli cywile

Zdementował w ten sposób wcześniejsze doniesienia władz afgańskich, iż atak lotniczy w prowincji Uruzgan spowodował śmierć co najmniej sześciorga afgańskich cywilów, w tym kobiet i dzieci, oraz ranienie siedmiorga dalszych.

Jak poinformował podpułkownik Bryan Hilferty, samoloty szturmowe A-10 i ciężkie bombowce B-1 dokonały nalotu na punkt oporu, gdy jego obsada odpowiedziała ogniem na wezwanie do poddania się i wypuszczenia cywilów.

W zbombardowanym obiekcie żołnierze afgańscy i amerykańscy znaleźli zwłoki wspomnianej czwórki bojowników, a także ranną kobietę, którą przetransportowano na leczenie do amerykańskiej bazy Bagram pod Kabulem. "Nie ma wskazań, by jakiekolwiek dziecko zostało zabite bądź ranne i z pewnością żadnych wskazań, by zabito sześcioro cywilów. W obiekcie znaleźliśmy ponad tonę amunicji i broni" - zaznaczył Hilferty.

Według niego, incydent ten rozegrał się w wiosce Mian Do, 40 kilometrów na północny zachód od miasta Tarin Kot.

Miejscowy oficer policji, który zastrzegł sobie anonimowość, powiedział w sobotę Reuterowi, że w nalocie zginęło sześć osób, a siedem odniosło rany. Przedstawiciel rządu prowincji, także kryjący swą tożsamość, poinformował, że wiele spośród ofiar nalotu to kobiety i dzieci.

Nalot przeprowadzono następnego dnia po tym, gdy w wymianie ognia z islamistami zginęło dwóch żołnierzy USA. Według amerykańskich władz wojskowych, przeciwnik stracił w tym starciu pięciu zabitych.

Wojska amerykańskie prowadzą obecnie intensywne działania przeciwko niedobitkom talibów i Al-Kaidy w południowym i wschodnim Afganistanie. Podobną akcję podjęła armia pakistańska po drugiej stronie granicy, w regionie Południowego Waziristanu.

W piątek amerykański śmigłowiec przeprowadził atak na terytorium Pakistanu, w regionie Północnego Waziristanu. Według tamtejszych wieśniaków, zginęła jedna osoba, a trzy zostały ranne. Władze przypisały ten atak pomyłce nawigacyjnej.