W mieście drzewa lepiej rosną
Drzewa w centrum Nowego Jorku osiągają dwa razy większą biomasę niż te posadzone na otaczających miasto terenach wiejskich - przekonali się amerykańscy naukowcy - donosi "Gazeta Wyborcza".
11.07.2003 07:35
Według zespołu naukowców kierowanego przez Jillian W. Gregg z Uniwersytetu Cornella w stanie Nowy Jork winnym okazał się ozon. Ta odmiana tlenu, zbudowana z trzech atomów, wysoko w atmosferze tworzy warstwę, która chroni Ziemię przed nadmiarem promieniowania ultrafioletowego. Kiedy jednak niżej jego stężenie przekroczy normy, staje się groźny dla wdychających go organizmów.
"Od ponad 50 lat wzrasta ilość ozonu w dolnych warstwach atmosfery" - tłumaczy "Gazecie" prof. Gabriela Lorenc-Plucińska z Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku. Obecne w spalinach tlenki azotu i węglowodory pod wpływem światła słonecznego reagują z tlenem dwuatomowym, a w wyniku tego tworzy się właśnie ozon.
Nowojorskie drzewa nie miałyby szans na rozwój, gdyby nie... noc. O zmroku wiatr przywiewa do miasta zanieczyszczenia z New Jersey, również z tlenkami azotu. W nocy, gdy światło słoneczne znika, reagują z ozonem, przekształcając go na powrót w życiodajną postać tlenu.
Poza miastem natężenie ruchu drogowego jest małe, tlenków azotu niewiele i ozon przywleczony z Nowego Jorku nie jest niszczony i utrzymuje się w powietrzu w dzień i w nocy. Choć bowiem w mieście drzewa są narażone na większe stężenie ozonu, trwa to krótko. O wiele gorszy jest całodobowy wpływ - jak na wsi.
"Paradoksalnie więc miasta czasem lepiej służą przyrodzie niż wieś" - konkluduje gazeta.