W koalicji było łatwiej
List, będący stanowiskiem wewnętrznej
opozycji w partii, nie jest dla mnie zaskoczeniem - ani jeśli
chodzi o osoby, które się pod nim podpisały, ani o treści tam
zawarte - powiedział prezes PSL Jarosław Kalinowski w wywiadzie
dla "Rzeczpospolitej".
"Zaapelowali o moją dymisję, ale dla mnie, i chyba wszystkich członków Stronnictwa, najważniejsze są decyzje podejmowane przez upoważnione do tego statutowe gremia partyjne. Wiosną będzie kongres PSL, a między kongresami to Rada Naczelna powołuje i odwołuje prezesa" - stwierdził Kalinowski.
Zapytany co zamierza zrobić? Podać się do dymisji, wyrzucić sygnatariuszy tego listu z partii? - Kalinowski odpowiedział, że sprawa jest na tyle poważna, że będzie wnioskować, by zająć się nią podczas najbliższego posiedzenia Rady Naczelnej. Dodał, że na pewno nie będzie dążył, by autorów apelu wyrzucać z partii. Ale jest zwolennikiem jednoznacznych rozstrzygnięć i tak się zapewne stanie na posiedzeniu Rady Nadzorczej.
"Od czterech miesięcy jesteśmy ugrupowaniem opozycyjnym. Łatwiej było docierać do opinii publicznej będąc członkiem koalicji rządowej, to fakt. Zwłaszcza że toczyły się negocjacje z Unią Europejską, a nasz udział był w nich wyrazisty i znaczący. A teraz, na tle Rywina i starachowickiej, nasze pomysły trudno się przebijają przez media" - oświadczył prezes PSL w wywiadzie dla "Rz".