W Katowicach też powstanie "okno życia"
Po Krakowie, Warszawie i Częstochowie także w Katowicach zostanie uruchomione "okno życia" - specjalne miejsce, gdzie kobiety będą mogły anonimowo i bez żadnych konsekwencji prawnych, zostawiać swoje nowo narodzone dzieci. "Okno" zacnie działać 25 marca przy Domu Prowincjalnym Sióstr św. Jadwigi. To pomysł arcybiskupa katowickiego Damiana Zimonia. "Okno życia" ma być finansowane przez Caritas.
Koszt nie jest wysoki. Przygotowanie miejsca dla niemowlaka (np. zakup dwustronnych okien, łóżeczka z pościelą i inkubatora) zamknie się w kwocie około 10 tysięcy złotych. "Okno" zostanie tak usytuowane, by zapewnić całkowitą intymność. Ułożenie dziecka w łóżeczku uruchomi specjalny alarm, który usłyszą dyżurujące siostry zakonne.
- "Okno" tworzymy dla tych matek, które ukrywają swoją ciążę, a potem zamierzają pozbyć się swoich dzieci. Porzucają je na śmietnikach, albo zabijają. Okno jest dla takich matek, a przede wszystkim dla ich dzieci, szansą. Ma przede wszystkim ratować życie, ale też daje kobiecie możliwość uniknięcia konsekwencji karnych za zbrodnię - wyjaśnia ks. Krzysztof Bąk, dyrektor katowickiego Caritasu.
Do takiego okna powinien trafić na przykład chłopczyk porzucony w Strzemieszycach, którego matka skazała na śmierć. Ciało noworodka znaleziono na taśmociągu podczas sortowania śmieci.
- Z doświadczeń Krakowa, gdzie dzięki oknu uratowano już dziesięcioro dzieci, wynika że maluchy szybko trafiają do adopcji - mówi ks. Bąk.
Być może w najbliższej przyszłości także w innych miastach naszego regionu z inicjatywy Caritasu powstaną podobne okna. Przede wszystkich chodzi o duże aglomeracje, takie jak Jastrzębie Zdrój czy Tychy.
Zakneblowane usta, żeby nie płakało, stara reklamówka, najbliższy kosz na śmieci, las, wysypisko - taki los zaraz po urodzeniu spotyka co roku kilkadziesiąt dzieci w Polsce. Statystyka nie jest jednak pełna. - Można spodziewać się, że podobnych przypadków jest znacznie więcej - mówi Krystyna Wolwiak, dyrektor Domu Dziecka w Mysłowicach.
Jak uratować niechciane dzieci? Polski pomysł promowany przez kościół to "okna życia", specjalne pomieszczenie, w którym bezpiecznie można pozostawić niechciane dziecko nie robiąc mu krzywdy. Takie miejsca są m.in. w Krakowie i Częstochowie, a 25 marca powstanie w Katowicach przy Domu Prowincjalnym Sióstr św. Jadwigi. Inicjatorem stworzenia "okna" jest arcybiskup katowicki Damian Zimoń. Budowę sfinansuje Caritas.
Czy niechciane i porzucane dzieci w Polsce duży problem? Otóż, odkąd rząd PiS wprowadził w 2005 roku becikowe zaczęła spadać liczba dzieci porzucanych w szpitalach. Wystarczy spojrzeć na dane z województwa śląskiego. Jeśli trzy lata temu odnotowano ponad 170 porzuceń, to rok po wprowadzeniu becikowego było ich niewiele ponad 100.
Nie oznacza to wcale, że polepszył się los narodzonych dzieci. Największą liczbę urodzeń odnotowuje się w rodzinach patologicznych, a maluchy i tak trafiają potem do domów dziecka. Z danych Rzecznika Praw Obywatelskich wynika, że 99% dzieci umieszczonych w domach dziecka ma swoich rodziców, zaś tylko 1% to sieroty naturalne. Ostatnie dziesięciolecie przyniosło na dodatek dwukrotny wzrost liczby dzieci przebywających w domach dziecka (do ponad 40 tys.) co jest smutnym wyróżnikiem Polski wśród innych krajów UE.
Problem dzieciobójstwa nie dotyczy tylko Polski. Dla porównania jest duży także w Niemczech, gdzie w ubiegłym roku ujawniono 60 przypadków zabójstw noworodków. Nie tylko też Polacy szukają sposobów, by pomóc dzieciom skazywanym przez matki na pewną śmierć w kuble na śmieci, czy wysypisku. W Czechach w wielu szpitalach powstały tzw. babyboksy, a więc specjalne pomieszczenia, gdzie kobiety mogą zostawić niechciane noworodki. - W ubiegłym roku w kierowanym przeze mnie oddziale matki pozostawiły czworo dzieci - mówi prof. Andrzej Witek ordynator Oddziału Położnictwa i Ginekologii II w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Katowicach.
"Okna życia" powstają dla matek jeszcze bardziej zdesperowanych i bezradnych. Dzięki oknu, które powstało w Krakowie w 2006 roku, udało się uratować już dziesięcioro maluchów. Zgodnie z literą prawa matki nie są uznawane za przestępczynie i nie szuka ich policja, bo oddając dziecko, ratują mu życie.
- Samo okno to półśrodek. Razem z tą inicjatywą musi pójść akcja edukacyjna, a poza tym analiza motywacji kobiet, które uśmiercają swoje dzieci - twierdzi Andrzej Olszewski, krajowy koordynator akcji "Szukam domu" z Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom "Misja Nadziei"
- Badania potwierdzają jedną prawidłowość: dzieciobójczynie to najczęściej kobiety bardzo słabo wykształcone. Kolejnym wspólnym elementem jest fakt, że znajdowały się, ich zdaniem, w bardzo trudnej sytuacji materialnej. Większość dzieciobójczyń ukrywała fakt ciąży. Nigdy nie rodziły w szpitalu - analizuje Małgorzata Pomarańska w tekście "Zbrodnie z bezradności" zamieszczonym w dwumiesięczniku "Niebieska Linia".
Dla wielu kobiet oddanie dziecka to wielki dramat. Świadczy o tym choćby historia małego Kacperka z krakowskiego okna, któremu mama w beciku zostawiła karteczkę ze słowami: Kocham cię. Przepraszam.
Agata Pustułka