W IV RP czeka na Polaków szałas albo lepianka
Własny kawałek nad głową pozostaje wciąż
tylko marzeniem dla większości Polaków. Mieszkań buduje się zbyt
mało, jak na nasze potrzeby, a te, które powstają są dostępne
tylko dla bogatych - pisze "Trybuna".
05.05.2006 | aktual.: 05.05.2006 07:04
Polak zarabiający najniższą pensję musiałby oszczędzić więcej niż sto miesięcznych wypłat, żeby kupić lokum pod Warszawą lub w Toruniu. A przecież trzeba jeszcze za coś żyć - zaznacza dziennik.
Własny i tani kąt obiecywało Prawo i Sprawiedliwość, szafując 3 mln mieszkań. Teraz wiadomo, że nic z tego nie będzie. A to, że mamy gdzie mieszkać, zawdzięczamy Polsce Ludowej. Właśnie w latach 1946-1988 powstało blisko 60% używanych obecnie mieszkań - przypomina "Trybuna".
Boom mieszkaniowy ruszył tuż po II wojnie światowej. Dane obrazujące sytuację na rynku mieszkaniowym opublikował przed kilkoma dniami "Puls Biznesu". Wynika z nich, że do 1970 r. powstało 1,37 mln lokali, czyli 28,7% wszystkich istniejących budynków mieszkalnych. Prawdziwe złote lata budownictwa przypadają jednak pomiędzy 1971 a 1988 r., kiedy wybudowano aż 30,2% wszystkich mieszkań. Koniec PRL to koniec powszechnego budownictwa. Najmłodszych mieszkań, czyli tych, które powstały w kilkunastu latach kapitalizmu, jest zaledwie 13% (620 tys.).
Według "Trybuny", w IV RP będzie jeszcze gorzej. Młodzi tłoczą się w mieszkaniach razem z rodzicami i mają nikłe szanse na przeprowadzkę do własnego M-2. - Sytuacja jest tragiczna- ocenia prof. Zdzisław Sadowski, honorowy prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Buduje się za mało i za drogo. Wiedzą o tym politycy PiS-u, którzy w czasie kampanii wyborczej deklarowali zbudowanie 3 mln nowych mieszkań w ciągu ośmiu lat. Teraz Piotr Styczeń, sekretarz stanu w Ministerstwie Transportu i Budownictwa, przyznaje w ostatnim numerze "Gazety Prawnej", że nic z tego nie będzie. (PAP)
Więcej: Trybuna - Szałas albo lepianka