W Iraku zginął polski żołnierz, ośmiu rannych
W wyniku ataku na konwój
polskich żołnierzy w Iraku jeden żołnierz zginął, a ośmiu zostało
rannych - poinformował na specjalnie zwołanej konferencji prasowej
dowódca Wielonarodowej Dywizji Centrum Południe w Iraku gen. dyw.
Andrzej Ekiert. Wcześniej informowano o sześciu rannych.
Do wybuchu doszło rano w pobliżu miejscowości Mandlul, 16 km na północ od bazy w Hilli w prowincji Babil, obok przejeżdżającego drogą Babilon-Bagdad rutynowego patrolu polskich żołnierzy.
Zabity został kapral nadterminowy Marcin Rutkowski z 1. Brygady Artylerii w Węgorzewie. Poszkodowanym udzielono natychmiastowej pomocy na miejscu. Czterech rannych amerykański śmigłowiec ewakuacji medycznej przetransportował do szpitala w Bagdadzie, dwóch lżej rannych do Karbali. Według wstępnych ocen lekarzy, stan żołnierzy jest stabilny, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Operację jednego z rannych, która odbyła się w Szpitalu Operacji Pokojowych w Karbali obserwowali za pośrednictwem łączy satelitarnych lekarze z Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy. Żołnierz doznał powierzchownych ran mięśni, głębokich uda i pośladka, które zszyto. Operowany był przez cały czas przytomny.
Czy zamach był skierowany przeciwko naszym żołnierzom, czy w ogóle przeciwko obcym wojskom?
O tym z arabistą, profesorem Januszem Daneckim rozmawiał reporter Radia ZET Robert Gusta
Minister obrony Jerzy Szmajdziński powiedział dziennikarzom, że natychmiast zostały wydane wszystkie polecenia i rozkazy, aby we współpracy z irackimi służbami bezpieczeństwa podjąć próbę ustalenia sprawców tego zdarzenia.
To byli żołnierze, którzy rozpoczynają swoją misję w trzeciej zmianie kontyngentu. W procesie przygotowania do tych czynności, które dziś wykonywali, odbyli szereg patroli z tymi, którzy kończą misję, a dziś odbywali piąty już patrol samodzielny. Żołnierze, którzy brali udział w tym patrolu, zostaną objęci opieką psychologiczną. W tej chwili przedstawiają swoje wrażenia, i opisują to zdarzenie, bo ustalenie wszystkich szczegółów jest istotne dla wyciągania wniosków, które mają zapewnić jak największe bezpieczeństwo dla naszych żołnierzy w kolejnych operacjach - powiedział szef MON.
O tym jaka to była mina, będzie więcej można powiedzieć po zbadaniu. Wiele wskazuje na to, że były to trzy pociski i zostały odpalone zdalnie, najprawdopodobniej drogą radiową - dodał.
Wcześniej w jednej ze stacji telewizyjnych minister powiedział, że zaatakowany konwój składał się z kilku samochodów, w których jechało 18 żołnierzy.
Bomby domowej roboty, w amerykańskim żargonie wojskowym noszące nazwę "improwizowanych urządzeń wybuchowych", w skrócie IED (od "improvised explosive device"), są najpopularniejszą bronią terrorystów. Podkładają oni bomby na poboczu dróg lub ulic i zdalnie uruchamiają ładunek sygnałem radiowym, gdy w miejscu zasadzki znajdzie się pojazd lub pieszy patrol wojsk koalicyjnych.
Jest to jedenasta polska ofiara śmiertelna od początku operacji w Iraku. Wcześniej zginęli: major Hieronim Kupczyk, st. chorąży Marek Krajewski, kapitan Sławomir Stróżak, starszy szeregowy Gerard Wasielewski, kapral nadterminowy Tomasz Krygiel i starszy szeregowy nadterminowy Andrzej Zielke oraz dwaj dziennikarze TVP - Waldemar Milewicz i Mounir Bouamrane. W czerwcu zginęło dwóch byłych żołnierzy GROM, pracujących dla firmy Blackwater USA.