W Iraku wrze. Zaostrza się kryzys polityczny, kraj na łasce wpływowego duchownego Muktady as‑Sadra
• Irak pogrąża się w politycznym chaosie, co zagraża kampanii przeciwko ISIS
• Ludzie mają dość korupcji, niekompetencji władz i fali terroru
• Sytuację zaostrza rywalizacja dominujących w Iraku sił i ugrupowań szyickich
• Masowym buntem kieruje wpływowy szyicki duchowny Muktada as-Sadr
• To on powołał Armię Mahdiego, z którą ponad dekadę temu walczyli polscy żołnierze w Iraku
• Klucz do rozwiązania irackiego kryzysu leży w sąsiednim Iranie, którego wpływy mają decydujące znaczenie w Bagdadzie
W pierwszych dniach maja sytuacja polityczna w Iraku - i tak wyjątkowo napięta i niestabilna - uległa dalszemu gwałtownemu zaostrzeniu. Po kilku tygodniach wielotysięcznych, burzliwych manifestacji w Bagdadzie szyiccy w większości demonstranci wdarli się do słynnej "zielonej strefy" (dzielnicy rządowej i dyplomatycznej) w sercu irackiej stolicy. Wzburzone tłumy, demonstrujące pod hasłem odwołania gabinetu premiera Haidara al-Abadiego i zastąpienia go "rządem fachowców", obaliły mury odgradzające strefę i wtargnęły m.in. do siedziby parlamentu, a także szeregu budynków rządowych. Manifestanci po kilkunastu pełnych napięcia godzinach opuścili co prawda bagdadzkie "zakazane miasto", ale nie należy raczej oczekiwać, że był to ostatni akt irackiego dramatu politycznego, który trwa już od kilkunastu miesięcy.
Wbrew nadziejom wielu komentatorów, wydarzenia rozgrywające się na początku maja w Bagdadzie nie były jednak jakimś mitycznym początkiem irackiej wersji Arabskiej Wiosny, spóźnionej o dobrych kilka lat. Nie była to także kolejna odsłona narastającego w całym regionie konfliktu szyicko-sunnickiego (choć oczywiście ma on swoje znaczenie dla ogólnej sytuacji w Iraku), ani nawet bezpośredni skutek przeciągającej się i nieudolnie toczonej wojny z Państwem Islamskim (IS).
Grzech pierworodny
Zasadniczych przyczyn obecnego kryzysu irackiego należy doszukiwać się m.in. w samym kształcie systemu politycznego i ustrojowego kraju, zbudowanego po obaleniu Saddama Hussajna w 2003 r. i opartego na kryteriach etniczno-wyznaniowych. Dzisiaj widać już wyraźnie, że system ten - zwany uczenie konfesjonalizmem (podobny istnieje od dekad w Libanie i też nie działa prawidłowo) - kompletnie nie sprawdza się w Iraku, którego ludność składa się z trzech silnych, wyraźnie od siebie odrębnych w sensie ideowym, kulturowym, wyznaniowym i politycznym społeczności - arabskich szyitów i sunnitów oraz Kurdów.
Podział stanowisk państwowych i władzy w państwie według klucza wyznaniowo-etnicznego nie ma szans poprawnie zadziałać w warunkach głębokiego kryzysu zaufania między poszczególnymi społecznościami, wzmaganego trwającą wojną z kalifatem oraz masową kampanią terroru ze strony islamistów, wymierzoną głównie w szyitów i Kurdów.
Bez wątpienia olbrzymie znaczenie dla wybuchu i trwania obecnego kryzysu w Iraku ma również narastający sprzeciw coraz szerszych warstw społeczeństwa - i to niezależnie od tego, do której społeczności należą - wobec porażających swymi rozmiarami i skalą korupcji oraz nepotyzmu irackich elit politycznych, wojskowych i społecznych. O tym, jak wielkie są rozmiary tych zjawisk i jak niekorzystnie wpływają one na funkcjonowanie państwa i życie jego obywateli, świadczą ich skutki. Dobitnie pokazały to choćby wydarzenia z 2014 roku, gdy kilkutysięczne oddziały bojowników Państwa Islamskiego w kilka dni były w stanie pokonać liczące niemal 100 tys. żołnierzy i policjantów irackie siły bezpieczeństwa w północnych i zachodnich prowincjach, zajmując ostatecznie ponad jedną trzecią terytorium kraju, z drugim co do wielkości miastem Iraku - Mosulem. Armia i formacje bezpieczeństwa, źle kierowane i niedoinwestowane, po prostu nie chciały walczyć i uciekły z pola walki. Jako pierwsi zdezerterowali zresztą oficerowie oraz
lokalni politycy i urzędnicy, a więc przedstawiciele profesji powszechnie dzisiaj oskarżanych o udział w korupcyjnych praktykach.
Ważnym elementem wyjaśniającym przyczyny dzisiejszego wzburzenia społecznego w Iraku jest również dominacja na irackiej scenie politycznej sił i ugrupowań szyickich. Samo w sobie jest to jak najbardziej zrozumiałe, szyici stanowią przecież zdecydowaną większość (ok. 70 proc.) społeczeństwa Iraku. Nie oznacza to jednak, że ich reprezentanci polityczni to monolit. Wręcz przeciwnie: wraz z upływem czasu rywalizacja między różnymi grupami i partiami szyickimi narasta, a niedawne wydarzenia w Bagdadzie są tego najlepszym dowodem.
Ruch Sadra
Kryzys polityczny w Iraku, którego najnowszymi akordami stały się marsz na parlament i zdobycie zamkniętej na co dzień dzielnicy rządowej w stolicy, zaczął się na dobrą sprawę już w połowie ubiegłego roku. To wtedy na ulicach irackiej stolicy pojawiły się pierwsze duże demonstracje, zwoływane pod hasłami walki z korupcją, niekompetencją urzędników i instytucji rządowych oraz żądaniami poprawy stanu bezpieczeństwa w kraju, szybko pogarszającego się wskutek terroru IS oraz narastającego rozpasania milicji partyjnych, zresztą niemal bez wyjątku szyickich.
Manifestacje te, początkowo spontaniczne i pozbawione wyraźnego patronatu partyjnego, szybko zostały politycznie "zagospodarowane" przez Ruch Sadra (As-Sadryi’un), kierowany przez charyzmatycznego duchownego sajida Muktadę as-Sadra, wywodzącego się z szanowanego i wielce zasłużonego dla szyitów rodu. Ten młody (42 lata) jak na irackie standardy polityk zdobył swą popularność wśród szyickich mas biedoty już ponad 10 lat temu, gdy jako lider społeczny i jedyna rozpoznawalna postać irackiej sceny politycznej zdecydowanie przeciwstawił się "amerykańskiej okupacji".
O tym, jak bardzo jego pozycja i wezwanie do zdecydowanych działań zbrojnych ("powstanie Sadra") były respektowane w Iraku na południe od Bagdadu (a w samej stolicy w dzielnicy szyickiej biedoty - osławionym Sadr City), na własnej skórze przekonali się także i polscy żołnierze, pełniący służbę w PKW Irak. Słynna obrona ratusza w Karbali w 2004 roku to najbardziej dziś, dzięki filmowej produkcji, znana i szczęśliwie dla naszych żołnierzy zakończona sukcesem próba utrzymania pozycji przed atakami tłumu rozwścieczonych, fanatycznych szyickich bojowników z Armii Mahdiego, czyli milicji sformowanej przez Muktadę as-Sadra do walki z USA i ich sojusznikami. Dzisiaj, dekadę później, wielu z ówczesnych bojowników stało się dowódcami i trenerami dla tysięcy młodych szyitów, którzy zasilili szeregi szyickiej w większości struktury paramilitarnej Al-Haszd Asz-Sza’abi, czyli Sił Ludowej Mobilizacji - formacji powołanej latem 2014 roku dla obrony Iraku, a w praktyce jego szyickiej części, przed Państwem Islamskim.
Społeczno-polityczna i religijna pozycja, jakie przed dekadą zyskał Muktada as-Sadr, procentują dzisiaj w rozstrzygającej dla przyszłości Iraku chwili. Symbolem jego silnych wpływów i znaczenia wśród szyitów jest symptomatyczne wydarzenie z końca marca. Wtedy Muktada osobiście przyłączył się do rzesz protestujących manifestantów w Bagdadzie, którzy założyli wokół "zielonej strefy" coś na kształt kijowskiego Majdanu. Gdy Sadr rozbił swój skromny namiot obok setek innych podobnych schronień u wrót do "zakazanego miasta", przybyła doń delegacja żołnierzy z elitarnej brygady strzegącej dzielnicy rządowej, z jej dowódcą, gen Mohammadem Rezą (zresztą rodowitym Irańczykiem) na czele. Ludzie ci oddali wiernopoddańczy hołd Muktadzie, deklarując mu swoją pełną lojalność.
Nic zatem dziwnego, że gdy w ponad miesiąc później, na początku maja, tysiące demonstrantów ruszyły na znak Sadra na "zieloną strefę", oddziały strzegące dzielnicy rządowej wykazały się daleko idącą wstrzemięźliwością i biernością. Do tego stopnia, że siedziba parlamentu nie nadaje się do dzisiaj do użytku. Fatalnego wrażenia, jakie wywołały te gorszące wydarzenia, nie zmieni już niedawna decyzja premiera Abadiego o zdymisjonowaniu zarówno gen. Rezy, jak i kilkunastu innych wysokich rangą oficerów z oddziałów bezpieczeństwa, nominalnie strzegących "zielonej strefy".
W świetle takich wydarzeń tylko nieliczni odważają się podawać w wątpliwość uczciwość i szczerość intencji Sadrystów w ich bieżącej rozgrywce z innymi partiami szyickimi - wszak ugrupowanie Sadra wciąż wchodzi w skład obecnej koalicji rządowej, mając w gabinecie Abadiego trzech ministrów (handlu, budownictwa oraz ds. społeczności lokalnych), pomniejszych rangą urzędników i oficjeli nie licząc. Sadryści konsekwentnie odpowiadają jednak na takie zarzuty, że udział we władzy nie jest dla nich wartością samą w sobie i w każdej chwili są gotowi ze współrządzenia zrezygnować. I nic dziwnego, bo polityczna rozgrywka, jaką od kilku miesięcy prowadzi Muktada as-Sadr, jest obliczona na osiągniecie znacznie bardziej dalekosiężnych celów. Zamiarem Sadra jest bowiem znaczące powiększenie udziału jego ugrupowania w rządzeniu Irakiem, a niewykluczone, że wręcz odgrywanie w tym zakresie kluczowej roli.
Długie macki Teheranu
Czy młody i wciąż uznawany za radykalnego polityka Sadr mógłby ważyć się na takie zamiary i cele, nie dysponując szczególnie silnym poparciem ośrodków zewnętrznych, zainteresowanych rozwojem sytuacji w Iraku? Z pewnością nie. Śmiało można zakładać, że Sadr ma takie poparcie w sąsiednim Iranie, gdzie przebywał w latach 2008-2011, formalnie zgłębiając teologię w szyickim ośrodku religijnym w Kom, a faktycznie - ukrywając się przed listem gończym wystosowanym przez siły USA. Wciąż tam często zagląda, ostatnio właśnie na początku maja.
Sęk jednak w tym, że podobnym poparciem ze strony Iranu cieszą się i inne szyickie ugrupowania polityczne, aktywne dzisiaj w Iraku. Najstarsze z nich - założona w 1958 roku Partia Da’wa (Hizb ad-Da’wa al-Islamija, dosłownie: Zew Islamu) - cieszy się irańskim wsparciem już szóstą dekadę, a rządzi Irakiem od ponad 10 lat, desygnując w tym czasie dwóch premierów: Nouriego al-Malikiego (rządził nieudolnie przez dwie kadencje) i obecnie urzędującego Haidera al-Abadiego (równie niekompetentnego, a do tego skłóconego z Malikim). Także i inne szyickie partie, w tym wiele równie "leciwych" - jak Partia Cnoty Islamskiej (Al-Fadhila), Organizacja Badr (rok założenia: 1982) czy Islamska Najwyższa Rada Iraku (powstała w 1980 roku) - zawsze mogły (mogą nadal?) liczyć na pomoc i asystę ze strony Teheranu.
Co zatem sprawia, że to właśnie młody Sadr ma tę szczególną pewność siebie, śmiałość i rozmach w działaniach podejmowanych w Iraku przeciwko władzy sprawowanej przez stare i uznane szyickie partie? Czy w czasie swego wygnania w Iranie zdołał zaskarbić sobie poparcie i sympatię tamtejszych kluczowych ośrodków władzy i grup wpływu? Odpowiedzi na te pytania oczywiście nie znamy i zapewne szybko, o ile w ogóle, nie poznamy. Możemy jedynie przypuszczać, że albo decydenci w Teheranie - rozczarowani i zdegustowani nieefektywnymi działaniami i zachowaniem swych dotychczasowych szyickich protegowanych w Iraku, szczególnie w obliczu zagrożenia ze strony śmiertelnie niebezpiecznego dla szyitów kalifatu - postanowili zmienić swój "zaprzęg" w Bagdadzie, albo też w samym Iranie nastąpił jakiś dramatyczny rozdźwięk i podział w ramach działań popierających interesy szyizmu poza tym krajem. Nie jest to całkowicie nierealne, Iran jest bowiem obecnie targany największymi od czasów rewolucji islamskiej z 1979 roku
sprzecznościami wewnętrznymi, a wzburzenie polityczne, ujawnione choćby podczas niedawnych wyborów w tym kraju, musi oddziaływać pośrednio także na irańskich sojuszników czy wasali w całym regionie bliskowschodnim.
Jak wiele na to wskazuje, do obecnego zaostrzenia sytuacji w Iraku doprowadziła więc właśnie szybko narastająca rywalizacja pomiędzy szyickimi partiami o uzyskanie jak największego poparcia ze strony ich naturalnego elektoratu - a może także ze strony ich dotychczasowych sponsorów z Iranu. Szyickie ugrupowania w tej zażartej walce o wpływy i władzę są gotowe wykorzystać autentyczny gniew szerokich rzesz społecznych i ich zaniepokojenie kierunkiem rozwoju sytuacji w kraju, choć same nierzadko przyczyniły się do powstania obecnego fatalnego stanu w zakresie funkcjonowania struktur państwa i mechanizmów rządzenia.
Za rywalizacją pomiędzy partiami reprezentującymi interesy różnych środowisk i grup interesów szyitów stoi jednak także wyraźne zróżnicowanie ich dojść do duchowych i politycznych patronów w Iranie. To tam znajdują się bowiem w istocie siły i ośrodki, które pociągają za sznurki polityki na irackiej scenie politycznej. I należy się obawiać, że sytuacja ta będzie się z upływem czasu pogarszać, a aktywność Islamskiej Republiki Iranu będzie się kładła coraz większym cieniem na wydarzeniach zachodzących w Iraku i życiu jego obywateli.
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.