W "Halembie" nadal niemożliwa wizja lokalna
Skład atmosfery utrzymującej się w ścianie
506 kopalni "Halemba", gdzie w ubiegły wtorek po wybuchu metanu i
pyłu węglowego zginęło 23 górników, wciąż uniemożliwia
przeprowadzenie przez specjalistów nauki górniczej wizji lokalnej.
Na zeznania przed prokuratorami zgłaszają się z własnej inicjatywy
pierwsi świadkowie.
29.11.2006 | aktual.: 29.11.2006 19:27
Jak poinformował rzecznik kopalni Jan Sienkiewicz, podczas spotkania zespołu doradczego kierownika akcji ratowniczej, oceniono że trwająca nieustannie akcja ratownicza w miejscu katastrofy przebiega zgodnie z założeniami. Nadal jednak konieczne jest dalsze przewietrzanie wyrobiska.
Zespół zalecił kontynuację przewietrzania, stosowaną od wtorku metodą obiegową. Wskazał też potrzebę zainstalowania - obok już trzech działających - dwóch kolejnych tzw. linii chromatograficznych, które monitorują skład powietrza. Żaden z kontrolowanych na bieżąco wskaźników składu powietrza - w tym wynoszące ok. 1 proc. stężenie metanu - nie przekracza norm- wyjaśnił Sienkiewicz.
Dodał, że mimo to na razie nieznany jest termin wizji lokalnej, która ma m.in. umożliwić pobranie z miejsca wybuchu próbek do badań laboratoryjnych, a docelowo - pomóc w ustaleniu przyczyn katastrofy. Przeprowadzą ją - kiedy sytuacja w wyrobisku będzie zupełnie ustabilizowana - specjaliści z powołanej przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego komisji do zbadania przyczyn katastrofy.
Na ustaleniach tych specjalistów, bazować zamierza m.in. prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy w kopalni Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Jak poinformował jej rzecznik, prokurator Michał Szułczyński, w środę ze specjalistycznego ośrodka w Bydgoszczy spłynęły wyniki badań genetycznych pierwszych czterech zidentyfikowanych w ten sposób górników. Umożliwi to rodzinom ich pochówek.
Prokuratura nadal przesłuchuje świadków. Według Szułczyńskiego, zgłosiła się do niej pierwsza osoba, która uczyniła to z własnej inicjatywy - wszyscy dotychczas przesłuchiwani byli wzywani przez prokuraturę. Wobec pojawiających się w mediach informacji o przypadkach naruszania procedur bezpieczeństwa w kopalniach, śledczy zaapelowali, by osoby, które wiedzą o takich konkretnych przypadkach, zgłaszały się do prokuratury.
Podczas środowej konferencji prasowej w Katowicach przewodniczący związku zawodowego "Sierpień 80" Bogusław Ziętek poinformował, że jego związek pozostaje w kontakcie z kilkoma pracownikami firmy Mard, która zatrudniała 15 z 23 ofiar katastrofy. Pracownicy ci zapowiedzieli złożenie zeznań, pod warunkiem uzyskania gwarancji zatrudnienia od odpowiedzialnego za górnictwo wiceministra gospodarki Pawła Poncyljusza. Według szefa komisji zakładowej związku "Sierpień 80" w tej kopalni, Zbigniewa Domagały, osoby te mają informacje obciążające "osoby ze ścisłego kierownictwa" kopalni i firmy Mard. Boją się jednak ujawnienia swojej tożsamości w obawie o pracę i swoją przyszłość w górnictwie. "Sierpień 80" uważa, że ich informacje mogą mieć "decydujące znaczenie dla toczącego się śledztwa oraz pozwolą rzucić na sprawę właściwe światło".
W środę Ziętek przedstawił dziennikarzom anonimowo pracownika jednej z górniczych spółek, który w ostatnim czasie pracował w wyrobisku gdzie doszło do wybuchu metanu i pyłu węglowego. Górnik rozmawiając z dziennikarzami, z twarzą zasłoniętą kominiarką, podkreślił, że cztery dni przed katastrofą jego przenośny metanomierz wskazywał czteroprocentowe stężenie tego gazu.
Byłem tam z jeszcze jednym kolegą. Odwróciłem się na pięcie i mówię: nic, trzeba stąd wyjść. Pozostali ludzie wiedzieli, że było tam tyle metanu, ale pracowali tam, byli zmuszani - powiedział górnik. Jak dodał, choć sam nie pracuje w firmie Mard, wie, że wszyscy dotychczas pracujący w "Halembie" pracownicy tej firmy, zostali już przeniesieni do innych kopalń.
Zdaniem Domagały, wiarygodne zeznania w tej sprawie mogą złożyć tylko zwykli pracownicy dołowi, którzy nie uczestnicząc w podejmowaniu decyzji dotyczących organizacji pracy, widzą ich efekty. Jeżeli dochodzi do częstych "wybić" (czujników - PAP), (...) wszelkie działania, które wtedy się podejmuje, nawet jeśli są nielegalne, ciężko w tym momencie ukryć- powiedział dziennikarzom Domagała.
O tym, że górnicy z "Halemby" mówią o oszukiwaniu czujników metanu oraz prowadzeniu prac ze świadomością wielkiego zagrożenia, donosiły po katastrofie wszystkie media. Wtorkowa "Rzeczpospolita" dotarła do górników, którzy opowiadają, "jak - na polecenie lub za cichą zgodą szefów - permanentnie łamane są przepisy bezpieczeństwa". Prokuratura zapowiedziała przesłuchanie informatorów gazety.