W Elblągu pracowali na czarno
Prawie dwa miesiące działał w Elblągu zakład
produkujący na eksport do Niemiec. Pracownicy nie mieli umów o
pracę, ubezpieczeń, ochronnej odzieży. Pracowali po kilkanaście
godzin dziennie bez zapłaty - pisze "Rzeczpospolita".
Spółkę EOL założyli w Warszawie Niemiec, Polak i Belg. Miała produkować elementy z laminatu do niemieckich elektrowni wiatrowych. Niemiec zajął się zbytem, Belg finansami, a Polak miał zorganizować produkcję.
Tym ostatnim zajęła się żona polskiego wspólnika Małgorzata Owczarczyk, która prowadziła działalność gospodarczą. "Zatrudniła ponad dwudziestu ludzi do wykonywania elementów z laminatu" - opisuje Eugeniusz Dąbrowski, kierownik elbląskiej Państwowej Inspekcji Pracy.
Jednym z dwudziestu pracowników był Piotr Strzelecki. Od 2001 r. byłem bezrobotny, więc cieszyłem się, kiedy znalazłem pracę. Była bardzo ciężka. Laminatowy pył jest szkodliwy, a my nie dostaliśmy ubrań ochronnych. Okulary musiałem kupić sobie sam. Pracowałem po 12 - 14 godzin dziennie, ale byli koledzy, którzy przez trzy dni nie wychodzili z zakładu - opowiada.
Mieliśmy dostać umowy o pracę, tymczasem podpisywaliśmy puste formularze. Kazano nam też podpisać zaświadczenia o ukończeniu kursu BHP, choć żadnego kursu nie było - dodaje inny pracownik.
Kiedy w sierpniu zrobiliśmy kontrolę, okazało się, że ludzie pracują na czarno. Po naszej interwencji pani Owczarczyk przywiozła 21 umów o dzieło, choć powinny to być umowy o pracę - tłumaczy nadinspektor Dąbrowski.
Według PIP pracodawca unikał płacenia składek na ZUS, wydatków na bezpieczeństwo i higienę pracy. Choć do produkcji używano szkodliwych dla zdrowia substancji chemicznych grożących wybuchem, nie zgłosił tego ani elbląskiej PIP, ani straży pożarnej.
Za sierpień pracownicy nie dostali pieniędzy. Kiedy ktoś się dopominał, kierowniczka mówiła, że może zaraz się zabierać do domu. Byliśmy traktowani jak niewolnicy - opowiada Piotr Strzelecki.
PIP powiadomiła elbląską prokuraturę i nałożyła na spółkę mandat za "uporczywe naruszanie praw pracowniczych". Prawnicy PIP i elbląskiej "Solidarności" piszą w imieniu pracowników pozwy do sądu w sprawie pieniędzy za nadgodziny oraz o odszkodowania. (PAP)